Włamanie do domu jednego z mieszkańców zakłóca porządek w spokojnym miasteczku.
- Aktorzy: Matt Damon, Julianne Moore, Oscar Isaac, Noah Jupe, Glenn Fleshler i 15 więcej
- Reżyser: George Clooney
- Scenarzyści: Joel Coen, George Clooney
- Premiera kinowa: 10 listopada 2017
- Premiera DVD: 14 marca 2018
- Premiera światowa: 2 września 2017
- Dodany: 17 sierpnia 2017
-
Porażka Suburbiconu to nie tylko wina George Clooneya, którego reżyseria przypomina tę z "Obrońców skarbu", ale to również niechlubna zasługa nieporywającego scenariusza braci Coen.
-
Makabreska o solidnym psychologicznym przesłaniu, w której można znaleźć sporo scen-perełek, choć nie tak dużo jak w uprzednio wymienionych filmach. Niestety, wskutek tempa akcji wiele osób odpadnie...
-
Utrzymana w gatunkowych ramach czarna komedia George'a Clooneya, który we współpracy z braćmi Coen serwuje widzom przyzwoitą dawkę humoru.
-
Najnowszy film George'a Clooneya daleki jest od jego genialnego "Good night and Good Luck", nie mniej zachowuje pewien klimat tamtych czasów, ponieważ fabuła także została osadzona w latach 50. Niestety, pomimo wyczuwalnych konotacji z filmowym "Fargo", obraz pozornie sielskiego osiedla niewiele ma do zaoferowania, a z pewnością nie jest to sąsiedzka idylla.
-
W scenariuszu Coenów drzemie gdzieś szansa na dzieło dużo celniejsze, wyrażające odważniejsze opinie. Ciężko jednak Suburbicon nazwać złym filmem.
-
Wtórna dekonstrukcja mitu Ameryki lat 50-tych. Clooney nie czuje ducha Coenów.
-
Pomimo tego, że "Suburbicon" nie jest filmem wielkim, pozostaje naprawdę niezłą produkcją, która z pewnością przyciąga do ekranu, oferuje śmiech, emocje i mimo wszystko ciekawą podróż do nietypowego miasteczka. Warto obejrzeć, choć nie warto nastawiać się na zbyt wiele.
-
Solidne kino pełne dramatu, ale i humoru.
-
Dobry scenariusz i sprawna reżyseria sprawiają, że wydumany pomysł na kryminalną intrygę, zawiłości psychologiczne i bardzo plastycznie pokazany "horror" zgotowany przez dorosłych małemu chłopcu ogląda się z zainteresowaniem - ale oczywiście nie każdemu przypadnie do gustu spora ilość przemocy i krwi na ekranie.
-
Ta rasowa czarna komedia udaje się na wielu stopniach, a nie czujemy zmęczenia wspinaczką po kolejnych, bo jest to kino płynne, zgrabne z głębokim workiem pomysłów i przemyconą, nieciężkostrawną refleksją nad egzystencjalizmem.
-
W kategorii dzieła filmowego, najnowsza produkcja spod ręki Clooneya pozostaje tytułem nie do końca spełnionym, któremu zabrakło pewnej ręki oraz odrobiny wyczucia. Ogląda się dobrze, ale bardziej dojrzali twórcy zrobiliby z tego materiału coś więcej niż tylko przyzwoite kino.
-
Clooney podejmuje śmiałą próbę zgarnięcia zachwyconych recenzji za swój ładny wizualnie i z doskonałą obsadą film, ale w rezultacie wychodzi mu tylko odtworzenie tego, co znane jest z wielu innych filmów.
-
George Clooney to zdecydowanie wyższa półka, ale ten film mu nie wyszedł. Przyjemnie jest zobaczyć klasyczne motywy na ekranie, ale to już było.
-
Przez cały seans ma się jednak wrażenie, że film ten powinien powstać wiele lat temu, z Coenami za kamerą. Teraz "Suburbicon" stanowi dzieło średnio udane i - co najgorsze - niepotrzebne.
-
Film o błędach, jednakże największym błędem jest scenariusz, który nieudolnie próbuje opowiedzieć o czymś ważnym.
-
Trudno odmówić reżyserowi-gwiazdorowi szlachetnych intencji, nie sposób nawet nie docenić jego talentu inscenizacyjnego.
-
Jeszcze jeden mocno stylizowany i warsztatowo dopracowany film amerykańskiego gwiazdora.
-
Clooney nie tylko świetnie prowadzi swoją obsadę. Potrafi również z talentem budować napięcie, a także gładko łączy ze sobą wewnątrz jednej sceny powagę z absurdem.
-
Czarna groteska, do której scenariusz napisali bracia Coen, niewątpliwie kolejny raz przysporzy George'owi Clooneyowi chwały jako zdolnemu reżyserowi.
-
Miał potencjał, by stać się kolejnym świetnym kryminałem braci Coen, jednak na skutek nierównej realizacji, obraz - jakkolwiek poprawny i z pewnością ciekawszy, niż większość bieżących kinowych propozycji - pozostawia widza w stanie zarówno połowicznego zadowolenia jedną z dwóch splecionych narracji, jak i niepewności, którą z nich, jeśli którąkolwiek, uda mu się rozpamiętywać dłużej niż dwadzieścia cztery godziny od opuszczenia sali kinowej.
-
Clooney znów zawiódł, a Coenowie udowodnili, jak wielki postęp twórczy poczynili przez ostatnie trzy dekady. Jeśli ich celem było sprawienie, byśmy bardziej docenili "Ave, Cezar!", to udało się to w całej rozciągłości.
-
Fabularny miks choć trzyma się kupy to niespecjalnie wpływa na przyjemność z oglądania. Jak na twórczy potencjał braci Coen to chyba został on złożony na ołtarzu poglądów Clooneya, które razem stwarzają podstawy oglądania dwóch różnych filmów.
-
Jest filmem pełnym emocji opartym na intrydze i dosyć szalonych relacjach. Produkcją, w której nic nie jest do końca jasne, absurd wyczuwalny jest na każdym kroku, a na wielki finał czeka się z niecierpliwością.
-
Przez pewien czas ogląda się to nawet interesująco - choć twisty fabularne nie zaskakują, to nie przeszkadza to w cieszeniu się kryminalną intrygą, a jednowymiarowe, wycięte z reklamowego kartonu postaci nie męczą swoją sztucznością, dopełniając jedynie ekosystem poddany surowej satyrze.
-
Choć dziełu Clooneya brakuje szaleństwa i dotknięcia geniuszu, jakie mają najlepsze produkcje Coenów, i tak jest to kino z naprawdę wysokiej półki.
-
Zaskakujący finał, stylowe kostiumy i auta, oraz galeria typowo coenowskich typów wynagradzają pewne mielizny scenariusza. No i świetnie grają Matt Damon i Julianne Moore.
-
W rezultacie oglądamy dwa filmy, na siłę ze sobą zlepione, w jakiś sposób wzajemnie się unieważniające, bo żaden z tematów nie ma możliwości w pełni wybrzmieć.
-
Suburbicon jest kolejnym dowodem na to, że bracia Coen nie powinni oddawać swoich scenariuszy w cudze ręce.
-
Co za straszne rozczarowanie! Taka ciekawa zapowiedź, a tak nudny i mało znaczący film, o którym można zapomnieć już w drodze z kina do domu.
-
Nie urasta do poziomu American Beauty. Pozostaje nieco absurdalną komedią ze sporą dawką makabry, po coenowsku poplątaną, po clooney'owsku bez życia.
-
Przeciętny film z dobrą ścieżką dźwiękową, będący wypadkową scenariusza z lat 80. i jego późniejszych zmian, wprowadzonych niestety po łebkach i bez większego sensu. Ma kilka wartych uwagi momentów, jednak nie ratują one całości.
-
"Suburbicon" pod wieloma względami ogląda się jak "Fargo". Z tą różnicą, że przez cały film świeci słońce, ludzie się uśmiechają, a akcja rozgrywa się w latach 50. Niestety, jest to o wiele gorsza wersja "Fargo".
-
Dziwaczna mieszanka groteskowej satyry z bardzo nudnym, ogranym niby-kryminałem. Clooney nie zapanował nad reżyserią, a film rozpada się na dwie historie, mające w założeniu się połączyć.
-
Miał potencjał, który niestety zaginął pod nieciekawą i źle poprowadzoną opowieścią. Kuleje narracja, która stara się pogodzić dwa odrębne wątki, wtórność scenariusza oraz brak polotu, który sprawia, że bardzo ciężko przebrnąć przez cały seans bez licznych ziewnięć.
-
Nie jest to film, który daje za wiele do myślenia, ani w trakcie którego serwować będziemy salwy śmiechu, choć kilka zabawniejszych momentów się znajdzie. Nie zapamiętamy go na długo, co nie znaczy, że należy go omijać szerokim łukiem.
-
Niestety, pomimo wielu intrygujących kontekstów, "Suburbicon" bardziej męczy niż bawi.
-
Najwyraźniej Clooney okazał się reżyserem za mało dowcipnymi i za mało brutalnym na taką historię.
-
Matt Damon jest całkiem dobry, choć został nieco zdominowany przez trochę jękliwą Julianne Moore w podwójnej roli. Oprócz tego aktorskiego duetu, całość raczej nijaka i bez polotu.
-
Są tu pojedyncze udane sceny, w których nie brakuje ani suspensu, ani mrocznej atmosfery, ale to za mało żeby uratować to smętnie poprowadzone dzieło.
-
Posiada mocne elementy, ale też nie we wszystkim przekonuje - ot, mieszanka, która jednym zasmakuje, a inni poczują się zawiedzeni.
-
Troszkę zajmuję filmowi rozkręcenie się, jest kilka momentów, gdzie można ziewnąć, ale gdy już wchodzi na obroty to trzyma w napięciu.
-
George Clooney w "Suburbicon" realizuje stary scenariusz braci Coen, jednak zamiast rozwijać i unowocześniać ich dawną koncepcję, wchodzi tylko w ich buty. A te nie tylko nie bardzo mu pasują, ale też są już mocno schodzone.