Dwóch młodych żołnierzy - Schofield i Blake dostają rozkaz przedostania się za linie wroga, aby dostarczyć tajną wiadomość, która pozwoli brytyjskim żołnierzy uniknąć wpadnięcia w śmiertelną pułapkę.
- Aktorzy: George MacKay, Dean-Charles Chapman, Mark Strong, Andrew Scott, Colin Firth i 15 więcej
- Reżyser: Sam Mendes
- Scenarzyści: Sam Mendes, Krysty Wilson-Cairns
- Premiera kinowa: 24 stycznia 2020
- Premiera światowa: 25 grudnia 2019
- Ostatnia aktywność: 1 października
- Dodany: 2 sierpnia 2019
-
Jest precyzyjnie realizowaną wizją reżysera przy współpracy z najlepszymi w branży. Stworzyli oni kino wysokiej próby, które na długo zapisze się w pamięci odbiorców.
-
Nie będzie to z mojej strony truizm i nadużycie, jeśli powiem, że to wybitny film, który zapisze się w annałach kina. Będziemy go wspominać i analizować po latach.
-
No miło było, nawet się nie nudziłem przecież, kule śmigają, są świetne kostiumy, dobra paleta kolorów, ze dwie mistrzowskie sekwencje, a Deakins udowadnia, że może wszystko.
-
Czytałem fragmenty recenzji, autorom których "1917" kojarzył się z grą komputerową. Mi tak samo się kojarzył. Tylko przeważnie mówią o tym jako czymś negatywnym, a ja chciałbym to trochę wskazać jako pozytyw.
-
Zatem - czy "1917" stanie się klasykiem na miarę "Szeregowca Ryana"? Prawdę mówiąc - cholera wie. Jeśli jednak tak się nie stanie, to nie wiem, czy jakikolwiek inny film będzie miał na to szansę. Nowe dzieło Mendesa jest po prostu aż tak dobre.
-
Dzięki 1917 Sam Mendes wraca do grona najzdolniejszych reżyserów. A jego najnowszy film to jeden z najbardziej udanych filmów wojennych ostatnich lat, który obrazuje piekło militarnego konfliktu.
-
Realizm i upiorność wojny, ukazana oczami dwóch, pozornie zwykłych, szeregowych, wzbudzi wiele emocji, wzruszy oraz przerazi, a ujęcia niejednokrotnie sprawią, że wstrzymamy oddech czy zachwycimy się przemyślaną, acz nienachalną symboliką, którą Mendes delikatnie wplata w swoje kadry. Estetyka, w połączeniu z realizatorskim kunsztem i wybitną muzyką, nie da wam zapomnieć o tej produkcji.
-
Jeden z tych filmów, które koniecznie trzeba zobaczyć w kinie.
-
Eksperyment formalny posłużył do nakręcenia dzieła tradycyjnego pod względem wymowy, a nawet dramaturgii, owszem należałoby pochwalić Mendesa za klasyczną prostotę i jasność opowiadania, gdyby nie to, że tak szybko kończą mu się pomysły na ożywienie perypetii bohaterów.
-
Niesamowite przeżycie, które może dostarczyć tylko kino. Bardzo intensywne, mroczne, trzymające w napięciu oraz zapierające dech w piersiach zdjęciami i reżyserią. Tutaj wojna wydaje się czymś namacalnym, lepkim, nieprzyjemnym miejscem.
-
Takie sceny starć ostatnio widzieliśmy chyba jeszcze w Szeregowcu Ryanie - Dunkierka i Przełęcz ocalonych się chowają.
-
To nie tylko piękny obrazek wchłaniający widza przy pomocy niezrównanej estetyki. To także pasjonująca historia o wojnie, która nie miała sensu.
-
W "1917" Mendes z Deakinsem wykorzystują medium filmowe, by wrzucić widza w środek wojennego pola bitwy, uświadomić mu poczucie daremności walki człowieka z człowiekiem, sensu wojny w ogóle.
-
Ten film jest jak ballada, którą słyszymy w ostatnich scenach produkcji - jej zakończenia nie zdradzę.
-
Kiedy wydaje Ci się, że nie da się zrobić bardziej realistycznego filmu wojennego to wchodzi Sam Mendes z Rogerem Deakinsem i robią swoje. Oj, będą tutaj Oscary.
-
Do takiego bogactwa interpretacyjnego i wysiłku intelektualnego brakuje scenariuszowi Mendesa wiele i poza bezpieczną, łatwo przyswajalną sferą eksplicytną nie ma nic do zaoferowania dorosłemu pacyfiście.
-
Wielki i ponadczasowy. Idealny technicznie z porywającą narracją. Już jest jednym z klasyków kina wojennego obok "Czasu Apokalipsy", "Dunkierki", "Plutonu" czy wspomnianego wcześniej "Szeregowca Ryana". To obraz niezwykle intensywny, który zostaje z widzem jeszcze na długo po seansie.
-
Jest utworem, który nie pozostawia widza obojętnym wobec siebie. Wręcz przeciwnie - nie pozwala o sobie zapomnieć, wywiera w jego duszy ślad, pozwala przeżyć katharsis.
-
Bardzo realistyczny obraz wojny, ale i rozterek wewnętrznych głównych bohaterów. Mistrzowski Sam Mendes w połączeniu z tym tematem musiał dać efekt godny miana superprodukcji. Film polecamy wszystkim, którzy chcą poznać konflikt zbrojny z początku XX wieku z innej, bliższej perspektywy, niż książkowa.
-
Obraz Mendesa warto polecić nie tylko osobom zainteresowanym tematem Wielkiej Wojny czy pasjonatom dramatów wojennych. Trudno w tej chwili ocenić, czy stanie się klasykiem gatunku porównywalnym do "Ścieżek chwały" czy "Na Zachodzie bez zmian". Jednakże w mojej ocenie "1917" wybija się ponad przeciętność i od czasu filmu "Okop" z 1999 roku jest najlepszym anglojęzycznym obrazem o Wielkiej Wojnie.
-
Techniczny majstersztyk, który zasłużył na lepszą opowieść.
-
I Wojna Światowa w filmie wciąż pozostaje tematem niespełnionym. Okazuje się, że sam pomysł na formę nie spełnia wszystkich oczekiwań oddania przeszłości należnej uwagi. Ciężko powiedzieć czyja to jest wina.
-
Robi wrażenie. Ale ja potrzebuje więcej. Potrzebuję pierwiastka ludzkiego. W" Dunkierce" Nolana było go niewiele, ale wystarczył bym obserwował ze wzruszeniem każdą scenę. W 1917 patrzyłem znużony na prawie niezniszczalne maszyny, wędrujące od punktu A do punktu B.
-
Sam Mendes stworzył najlepszy film wojenny od czasu Szeregowca Ryana. To obraz świeży, znakomicie zrealizowany i pokazujący, że w tym gatunku nadal można zaprezentować coś nowego i niezwykle interesującego.
-
Można powiedzieć, że "1917" bardziej ogląda się jak horror, a nie film wojenny, w którym w rolę zamaskowanego mordercy ścigającego naszych bohaterów wciela się sama wojna.
-
Jest nie tylko fenomenalnym dziełem na poziomie reżyserii i realizacji scen akcji, ale i bardzo ujmującym, ciężkim i smutnym dramatem, którego symbolizm wizualny wynosi do miana niepowtarzalnego wydarzenia w kinematografii.
-
Doskonale wyreżyserowane, piękne widowisko, którego charakter jest w stanie doprowadzić widza do mocnych, skrajnych emocji. Jeśli wyłączy się myślenie na 2 godziny i da się porwać wybitnym wizualiom i muzyce, dostanie się dzieło wielkie i epokowe.
-
"1917" ogląda się nie jak wojenne widowisko czy antywojenny manifest, a jak migawkę z frontu, dwie godziny z życia szeregowych żołnierzy, którym powierzono misję bez wątpienia ważną, o osobistym charakterze, ale bez większego znaczenia dla wyniku wojny. Ostatecznie nie wybrakowany momentami scenariusz, a techniczna maestria to główna siła filmu Mendesa.
-
Z pozoru wydać by się mogło, że film Sama Mendesa to skąpana w brudzie wizualna ballada batalistyczna o złu wojny, ale która w rzeczywistości w najbardziej wiarygodny sposób ukazuje pozbawione patosu oblicze wojny. Wprawdzie nie jest to też arcydzieło pozbawione wad, ale i tak jedyne w swoim rodzaju filmowe doświadczenie, którego warto doznać.
-
Świetny film zarówno pod względem technicznym jak i fabularnym. To wzruszający, pełen bólu obraz samotnych bohaterów, o których historia nie zawsze pamięta. Ale my będziemy, bo o tym filmie zapomnieć jest trudno. Wywołuje tak wiele emocji, że zostaje w pamięci na długi czas.
-
Najlepszy film o wojnie od czasu "Szeregowca Ryana". A wszystkie nominacje do najważniejszych nagród są całkowicie zasłużone. Sam Mendes w 1917 udowadnia po raz kolejny, że jest wybitnym reżyserem, który potrafi robić wielkie kino.
-
Lodowaty i wyrachowany, wręcz cyniczny. Powstał bowiem tylko po to, by napawać się własną doskonałością - lecz jedynie techniczną.
-
Momenty, w których bohaterowie kroczą ziemią niczyją, jeżą włosy bardziej, niż niejeden film grozy. Nagle odkrywamy, że pole bitwy to nie tylko spalona ziemia i kratery, to również stosy zgniłych ciał ludzi i zwierząt oraz hordy wszechobecnych szczurów. A gdy Schofield i Blake zostają zmuszeni, by zejść w samą czeluść piekła, nasz niepokój sięga zenitu.
-
Bo choć widowisko Mendesa nie mówi w temacie wojny niczego nowego, to wyróżnia się szczególnie pod względem realizatorskim i wprowadza kino wojenne na nowy poziom technicznego zaawansowania. "1917" jest perfekcyjny technicznie, zaskakuje dbałością o szczegóły, raczy przepiękną muzyką Thomasa Newmana.
-
Magiczne zdjęcia Rogera Deakinsa, zapierająca dech w piersiach scenografia, precyzyjna reżyseria i nienaganne aktorstwo składają się na filmowy sukces "1917". Film Mendesa z pewnością będzie jednym z największych faworytów tegorocznej gali Oscarów.
-
Choć w 1917 nie brakuje pewnych scenariuszowych niedoskonałości, to najpełniejsze kinowe przeżycie, jakiego doświadczyłem od bardzo długiego czasu.
-
Audiowizualny majstersztyk, fantastyczny popis możliwości dzisiejszego kina, który za sprawą rzadko spotykanej formy wrzuca widzów w sam środek wojennego piekła. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dzieło Mendesa nie tylko nie wnosi już nic do szeroko pojętego kina wojennego pod względem treści, ale nawet nie próbuje tego robić.