
- 98% pozytywnych
- 72 krytyków
- 97% pozytywnych
- 235 użytkowników
Dwóch młodych żołnierzy - Schofield i Blake dostają rozkaz przedostania się za linie wroga, aby dostarczyć tajną wiadomość, która pozwoli brytyjskim żołnierzy uniknąć wpadnięcia w śmiertelną pułapkę.
- Aktorzy: George MacKay, Dean-Charles Chapman, Mark Strong, Andrew Scott, Colin Firth i 15 więcej
- Reżyser: Sam Mendes
- Scenariusz: Sam Mendes, Krysty Wilson-Cairns
- Premiera kinowa: 24 stycznia 2020
- Premiera światowa: 25 grudnia 2019
- Ostatnia aktywność: 23 kwietnia
- Dodany: 2 sierpnia 2019
-
Przerażająco piękne kino. I ta realizacja godna najwyższych pochwał i wyróżnień. Siedziałem jak urzeczony zastanawiając się, kto po czymś takim chciałby kiedykolwiek pójść na wojnę.
-
Jest utworem, który nie pozostawia widza obojętnym wobec siebie. Wręcz przeciwnie - nie pozwala o sobie zapomnieć, wywiera w jego duszy ślad, pozwala przeżyć katharsis.
-
Montaż Lee Smitha, wybitne zdjęcia Rogera Deakinsa, scenografia, kostiumy, charakteryzacja, wszystkie te elementy składowe powodują, że jak nigdy dotąd przymiotnik "epicki" nie będzie słowem użytym na wyrost.
-
Choć w 1917 nie brakuje pewnych scenariuszowych niedoskonałości, to najpełniejsze kinowe przeżycie, jakiego doświadczyłem od bardzo długiego czasu.
-
Wielki i ponadczasowy. Idealny technicznie z porywającą narracją. Już jest jednym z klasyków kina wojennego obok "Czasu Apokalipsy", "Dunkierki", "Plutonu" czy wspomnianego wcześniej "Szeregowca Ryana". To obraz niezwykle intensywny, który zostaje z widzem jeszcze na długo po seansie.
-
Jest nie tylko fenomenalnym dziełem na poziomie reżyserii i realizacji scen akcji, ale i bardzo ujmującym, ciężkim i smutnym dramatem, którego symbolizm wizualny wynosi do miana niepowtarzalnego wydarzenia w kinematografii.
-
Jeśli jeszcze gdzieś przeczytacie, że "1917" to arcydzieło, esencja kina czy kolejny cud świata, to wiedzcie, że to po prostu prawda!
-
Chcecie obejrzeć cholernie dobre, mocne, trzymające w napięciu kino? O dwóch takich, co musieli przedrzeć się przez linie wroga, żeby ocalić 1600 ludzi? Idźcie na film "1917", a nie pożałujecie.
-
Zatem - czy "1917" stanie się klasykiem na miarę "Szeregowca Ryana"? Prawdę mówiąc - cholera wie. Jeśli jednak tak się nie stanie, to nie wiem, czy jakikolwiek inny film będzie miał na to szansę. Nowe dzieło Mendesa jest po prostu aż tak dobre.
-
Gdy przy stole zasiądzie kilku czarodziejów obrazu i jeden król reżyserii, wszystko w tej batalii musi pójść tak, jak powinno.
-
Niesamowite przeżycie, które może dostarczyć tylko kino. Bardzo intensywne, mroczne, trzymające w napięciu oraz zapierające dech w piersiach zdjęciami i reżyserią. Tutaj wojna wydaje się czymś namacalnym, lepkim, nieprzyjemnym miejscem.
-
Takie sceny starć ostatnio widzieliśmy chyba jeszcze w Szeregowcu Ryanie - Dunkierka i Przełęcz ocalonych się chowają.
-
Nie będzie to z mojej strony truizm i nadużycie, jeśli powiem, że to wybitny film, który zapisze się w annałach kina. Będziemy go wspominać i analizować po latach.
-
Wielkie kino godne wielkich nagród.
-
Najlepszy film w dorobku Sama Mendesa i zarazem pozycja, która na dobre uplasuje się w czubie najlepszych filmów wojennych, do których chętnie będziemy wracać. Brytyjski reżyser udowodnił także, że w tym gatunku filmowym można jeszcze wiele pokazać w oryginalny sposób, nie kopiując dzieł poprzedników.
-
Teatr przeszywającej grozy, a może cyrk filmowych sztuczek? Widzowie podzielą się na dwa obozy. Mnie ta mroczna "baśń" porwała i emocjonalnie rozszarpała - do czego przyczynił się również Thomas Newman ze swoimi kompozycjami. "1917" to chyba najlepszy z oscarowej stawki i obok "American Beauty" najbardziej dojrzały film Mendesa. Widowiskowy jak "Szeregowiec Ryan" i ściskający za gardło silniej niż "Dunkierka".
-
To nie tylko piękny obrazek wchłaniający widza przy pomocy niezrównanej estetyki. To także pasjonująca historia o wojnie, która nie miała sensu.
-
Mam nadzieję, że ten film będzie pierwszym akcentem, który sprawi, że kino wojenne wróci na salony za sprawą innych uznanych twórców.
-
Nie często na ekranach kin możemy oglądać produkcje z tak dużym przywiązaniem do najdrobniejszych szczegółów.
-
Momenty, w których bohaterowie kroczą ziemią niczyją, jeżą włosy bardziej, niż niejeden film grozy. Nagle odkrywamy, że pole bitwy to nie tylko spalona ziemia i kratery, to również stosy zgniłych ciał ludzi i zwierząt oraz hordy wszechobecnych szczurów. A gdy Schofield i Blake zostają zmuszeni, by zejść w samą czeluść piekła, nasz niepokój sięga zenitu.
-
Sam Mendes stworzył najlepszy film wojenny od czasu Szeregowca Ryana. To obraz świeży, znakomicie zrealizowany i pokazujący, że w tym gatunku nadal można zaprezentować coś nowego i niezwykle interesującego.
-
Zdecydowanie jeden z lepszych filmów wojennych, jakie zostały nakręcone w ciągu ostatnich lat.
-
Z pozoru wydać by się mogło, że film Sama Mendesa to skąpana w brudzie wizualna ballada batalistyczna o złu wojny, ale która w rzeczywistości w najbardziej wiarygodny sposób ukazuje pozbawione patosu oblicze wojny. Wprawdzie nie jest to też arcydzieło pozbawione wad, ale i tak jedyne w swoim rodzaju filmowe doświadczenie, którego warto doznać.
-
"1917" ogląda się nie jak wojenne widowisko czy antywojenny manifest, a jak migawkę z frontu, dwie godziny z życia szeregowych żołnierzy, którym powierzono misję bez wątpienia ważną, o osobistym charakterze, ale bez większego znaczenia dla wyniku wojny. Ostatecznie nie wybrakowany momentami scenariusz, a techniczna maestria to główna siła filmu Mendesa.
-
Realizm i upiorność wojny, ukazana oczami dwóch, pozornie zwykłych, szeregowych, wzbudzi wiele emocji, wzruszy oraz przerazi, a ujęcia niejednokrotnie sprawią, że wstrzymamy oddech czy zachwycimy się przemyślaną, acz nienachalną symboliką, którą Mendes delikatnie wplata w swoje kadry. Estetyka, w połączeniu z realizatorskim kunsztem i wybitną muzyką, nie da wam zapomnieć o tej produkcji.
-
Majstersztyk. Przypomina, czym jest magia kina.
-
Osiągnięcia wizualne są niezaprzeczalne, lecz pozbawiona głębszej komplikacji fabuła rozciągnięta w formę sennego koszmaru więcej ma wspólnego z grą komputerową niż z filmem.
-
W oczach bohaterów widać strach, a w powietrzu niemalże czuć fetor zwłok. Bardzo sugestywna to wizja i właśnie na tym polega mistrzostwo Mendesa.
-
Znakomity technicznie film wojenny, który warto obejrzeć, a jeszcze bardziej warto obejrzeć go w kinie.
-
Jest precyzyjnie realizowaną wizją reżysera przy współpracy z najlepszymi w branży. Stworzyli oni kino wysokiej próby, które na długo zapisze się w pamięci odbiorców.
-
Jeden z tych filmów, które koniecznie trzeba zobaczyć w kinie.
-
Wydaje nam się, że towarzyszymy bohaterom w ich wyprawie w czasie rzeczywistym. To dodaje realizmu i intensywności ich przeżyciom. A na ekranie sporo się dzieje.
-
Można powiedzieć, że "1917" bardziej ogląda się jak horror, a nie film wojenny, w którym w rolę zamaskowanego mordercy ścigającego naszych bohaterów wciela się sama wojna.
-
W moim odczuciu Sam Mendes zwyczajnie zrobił swoje: film nieskomplikowany fabularnie, wciągający i immersyjny jak gra wideo. To bardziej doświadczenie, a mniej historia i rekonstrukcja w rozumieniu muzealnego czy świątecznego festynu chorągwi i narodowych emblematów.
-
Kiedy wydaje Ci się, że nie da się zrobić bardziej realistycznego filmu wojennego to wchodzi Sam Mendes z Rogerem Deakinsem i robią swoje. Oj, będą tutaj Oscary.
-
W niespełna dwugodzinnym filmie kumuluje się praktycznie cała groza wojennego konfliktu: widmo śmierci, atmosfera wszechogarniającego chaosu, szokująca dosłownością agresja, która przychodzi znikąd i wyzwala zwierzęcy strach, ale jednocześnie opowieść o ludziach, których od bliskich dzielą setki tysięcy kilometrów i linii frontów.
-
Dzięki 1917 Sam Mendes wraca do grona najzdolniejszych reżyserów. A jego najnowszy film to jeden z najbardziej udanych filmów wojennych ostatnich lat, który obrazuje piekło militarnego konfliktu.
-
Magiczne zdjęcia Rogera Deakinsa, zapierająca dech w piersiach scenografia, precyzyjna reżyseria i nienaganne aktorstwo składają się na filmowy sukces "1917". Film Mendesa z pewnością będzie jednym z największych faworytów tegorocznej gali Oscarów.
-
Upiorny, przytłaczający i poruszający koszmar I Wojny Światowej.
-
Sam Mendes ma wystarczająco dużo wyczucia, by sceny wojennej zawieruchy przepleść elementami niespodziewanego humoru i zaskakującego liryzmu. Jego film jest jednak przede wszystkim dowodem na to, że współczesne kino wojenne ciągle może przekraczać granice, do których wcześniej nie udało mu się dotrzeć.
-
Roger Deakins i magicy od scenografii, kostiumów, dźwięku i cała reszta ekipy, przy pomocy Sama Mendesa, wykonali obraz idealny, pozbawiony audiowizualnej skazy, po który będzie można sięgać, gdy będzie chciało się doświadczyć perfekcji.
-
Kawał wyśmienitego kina. Jeśli nie zachwyci was historia przekraczania własnych granic i pokonywania słabości, z pewnością wyjdziecie zaczarowania maestrią Deakinsa.
-
Lodowaty i wyrachowany, wręcz cyniczny. Powstał bowiem tylko po to, by napawać się własną doskonałością - lecz jedynie techniczną.
-
Wpisze się w kino wojenne środka. Bez spektakularnie przedstawionych bitew, ale łapiący za serce. Bez setek statystów, ale potrafiący trzymać na uwadze dzięki ich niewielkich ilościach. Z obrazami wojny, które nawet jeśli nie zostaną w pamięci, to w trakcie seansu potrafiącymi zjeżyć włosy na głowie.
-
Czytałem fragmenty recenzji, autorom których "1917" kojarzył się z grą komputerową. Mi tak samo się kojarzył. Tylko przeważnie mówią o tym jako czymś negatywnym, a ja chciałbym to trochę wskazać jako pozytyw.
-
Ambitny projekt, który świetnie się ogląda, chociaż autorzy niepotrzebnie chcą prowadzić widza za rączkę i niemalże szepcząc mu do ucha, jak odbierać niektóre sceny. To jednak nie zmienia faktu, że film Sama Mendesa to kawał dobrego widowiska, które przerazi, obrzydzi, przestraszy, a nawet wzruszy.
-
Techniczny majstersztyk, który zasłużył na lepszą opowieść.