-
Niewątpliwie udana kontynuacja klasyka z lat 70. Godny i porządny sequel, będący hołdem dla dzieła Carpentera i walentynką dla całej filmowej franczyzy, przywraca do żywych Michaela Myersa i rehabilituje go w hollywoodzkiej kinematografii.
-
Halloween nie jest filmem na każdy żołądek, ale wielbicielom serii, jak i gatunku zagwarantuje udany comeback jedno z największych rzeźników dużego ekranu.
-
Jest zwykłym straszakiem, nakręconym jednocześnie z szacunkiem dla oryginału, ale i zgodnie z wszystkimi prawidłami gatunku. Daje nam to sporo zalet, czasem jest to wszystko pomysłowo i sprawnie skręcone, ale mamy równie dużo "horrorowych głupotek".
-
Z pewnością nie przynosi ujmy dziełu Carpentera i bezapelacyjnie jest najlepszym z dotychczasowych sequeli, co nie jest niebotycznym wyczynem. To poprawnie zrealizowane kino, które pozostaje wierne klimatowi oryginału i regułom gatunkowym.
-
Na proste pytanie: "Czy to Halloween straszy?", trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Fakt, że nawet dzisiaj niemy facet szlachtujący nożem przypadkowych ludzi może wzbudzić tyle frajdy w mocno zblazowanej publiczności pozostaje jednak fascynujący!
-
Dawno nie było w kinie tak solidnego slashera z przemyślanie zbudowanym napięciem i zrobionego z prawdziwym szacunkiem dla fanów serii. "Halloween" z 2018 roku jest godną kontynuacją kultowego oryginału.
-
Jest to bardzo satysfakcjonujący seans, jeżeli tylko wiemy, na co przyszliśmy do kina, czyli na porządny slasher o seryjnym mordercy. Trup ściele się gęsto, Michael morduje szybko, brutalnie, mało finezyjnie, ale za to cholernie efektywnie, zawsze krwawo, a czasem nawet efekciarsko.
-
Stara się zachować wierność klasyce. Nie ma tutaj miejsca na rewolucję i nowe rozwiązania, a cały film składa się ze sprawdzonych, wręcz przewidywalnych, elementów. Krótko mówiąc dostajemy pełnoprawny slasher, w którym nie brakuje krwi czy płynu mózgowo-rdzeniowego.
-
Ma swoje problemy i niedociągnięcia, jednak działa jako platforma edukacyjno-zapoznawcza z klasyką kina grozy dla nowych widzów.
-
Jeśli nie jesteś fanatykiem serii "Halloween", albo masz już dość oklepanych patentów ze slasherów, odpuść sobie nowy sequel, albo poczekaj aż poleci w telewizji/trafi na platformę streamingową. Lepiej w nadchodzące święto Halloween, po raz kolejny obejrzeć pierwszą część słynnego horroru Johna Carpentera.
-
Powiem wprost: nie oczekiwałem zbyt wiele po nowym "Halloween" i dostałem solidnego slashera. Problem dla mnie jest taki, że ja już z takich filmów po prostu wyrosłem. Przestało to na mnie robić wrażenie.
-
Przebrzmiałe slasherowe schematy tworzą u Greena harmonijną plecionkę z nowoczesnością, co niewątpliwie wychodzi produkcji na dobre - bo klasyka klasyką, ale kotlet odgrzany po tylu latach mógłby smakować nieciekawie.
-
Jak na horror - gatunek, który przeżywa ostatnio dobry okres - jest to wszystko takie sobie. Jak na "Halloween" - bardzo dobre.
-
Michael Myers powraca w dobrym stylu. Póki co to jedyny udany renesans klasyki kina grozy i mam nadzieję, że nie ostatni.
-
To przede wszystkim świeże podejście do powtarzalnego i bardzo trudnego w unowocześnieniu tematu. To film bez udziwnień, produkcja, która zna swoją tożsamość i bawi się nią nawiązując akcją i pewnymi schematami do swojego własnego dziedzictwa.
-
Pomieszanie horroru i lekkiego kiczu sprawia, że mimowolnie delektujemy się okrucieństwem Myersa. Zagryzamy popcorn i popijamy colę, podczas gdy jego kolejne ofiary wydają ostatnie tchnienie, zaś z sali kinowej wychodzimy... zadowoleni.
-
Typowy slasher, któremu pomysłu wystarczyło na 10 minut, a potem zamienił się w jeden z głupszych ostatnio filmów.
-
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień i chyba będziemy musieli poczekać drugie tyle, by dostać ciekawy horror z Myersem w roli głównej.
-
Przykład na to, jak z klasą powracać do kinowych klasyków.
-
Halloween jest takie, jakie miało być. Bardzo zachowawcze, przewidywalne, ale jednocześnie sprawiające masę satysfakcji i odpowiednio krwawe.
-
Straszy i jednocześnie dostarcza sporo rozrywki. Idealny na halloweenowy seans, ale też na każdą inną porę. Tak dobrego slashera brakowało od bardzo dawna.
-
Na 40. urodziny Hollywood sprawiło bowiem serii wymarzony prezent urodzinowy - pierwszy udany sequel.
-
Nowe Halloween to godna kontynuacja oryginału z 1978 roku. Sprawnie napisany scenariusz, płynnie poprowadzona narracja i dwie świetne kreacje kultowych postaci tej serii, czyli Laurie i Michaela. Zdarzają się małe przestoje w trakcie filmu i jedna postać nie do końca spełniła moje oczekiwania, jednak to koniec końców dobry slasher, na który warto się wybrać.
-
Staromodna, pełnokrwista i zabójczo skuteczna kontynuacja. John Carpenter może być dumny - najnowsza część kultowej serii "Halloween" trafia prosto w serce wszystkich fanów kina grozy.
-
Słowem, wreszcie sequel pełną gębą, odwołujący się do poprzednika nie tylko historią i bohaterami, ale i wyglądem i klimatem.
-
Emocjonujące, wstrząsające i intymniejsze od oryginału - to bezsprzecznie najlepszy film spośród sequeli serii i organiczny ciąg dalszy opowieści, która zaczęła się końcem lat siedemdziesiątych, by - być może - nie skończyć się nigdy.
-
Solidny straszak w sam raz na listopad, który nie powinien zrazić miłośnika oryginału, a i przypadnie do gustu współczesnemu odbiorcy.
-
Porządny horror, jednak głównie dla zapaleńców serii, którzy zwrócą uwagę na stare miejscówki, meble, bohaterów, wspominane wydarzenia.
-
Nowe Halloween nie jest całkowitą porażką, jest lepsze niż spora część horrorów z ostatnich lat, ale nie zmienia to faktu, że film jest generalnie nudny i zapomina się o nim sekundę po wyjściu z kina.
-
To klasyczny slasher, w którym napięcie i atmosfera mają nadrzędne znaczenie i przewrotnie ta archaiczna formuła w czasach, gdy niewielu po nią sięga jest powiewem świeżości. Widzieliśmy już zaktualizowane oblicza Michaela Myers - to po prostu nie działa, a teraz król wreszcie wrócił na tron.
-
Dostaliśmy film przystosowany do naszych czasów, spinający całość zarówno fabularną, charakterologiczną, jak i wizualną klamrą, seans którego serdecznie polecam zarówno fanatykom oryginału, jak i po prostu miłośnikom jakościowego kina grozy.
-
Film co rusz puszcza oko do fanów oryginału, co z jednej strony uszlachetnia znany i ceniony przez wszystkich miłośników gatunku koszmar z Haddonfield. Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że w całym tym kinofilskim zgiełku gubi się gdzieś duch filmu Carpentera.
-
Sceny finałowe bronią się dynamizmem i przewrotnością, choć z minimalizmem pierwszego "Halloween" nijak nie są w stanie konkurować: to był bowiem horror niepokojący i stale trzymający w napięciu, a najnowszy sequel więcej wspólnego ma z sensacją, jest niebywale charyzmatyczny − co, naturalnie, też jest zaletą.
-
Całkiem solidny slasherek z ciekawymi scenami mordów i próbą naśladowania stylu z oryginalnego filmu Johna Carpentera. Nie jest to jednak nowe nadejście mesjasza, jak twierdzą niektórzy znawcy gatunku.
-
W filmie Davida Gordona Greena najbardziej urzekł mnie szacunek, jaki żywi on dla oryginału. Czy to dlatego, że naprawdę czuje klimat, czy dlatego, że przy filmie majstrowali twórcy oryginalnego scenariusza, Carpenter i Debra Hill? Nie wiem, natomiast byłem szczęśliwy, że nie zmienili postaci Myersa.
-
Paradoksalnie, taki oldschoolowy i świadomy swojego dziedzictwa slasher był bardzo potrzebnym powiewem świeżości.
-
Przyznam, że nowy Halloween pozostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony byłem bardziej niż usatysfakcjonowany powrotem do slasherowej stylistyki znanej z oryginału, którą następnie David Gordon Green wywraca.
-
Czekaliśmy 40 lat i było warto. Halloween to świetny powrót Michaela Myersa.
-
Nie odmieni historii kina, czy nawet gatunku, ale na okołohalloweenowy seans z dreszczykiem nada się jak najbardziej.