
-
188recenzji
-
181ocen
-
104pozytywne
-
77negatywnych
-
5.8średnia
-
57%pozytywnych
-
0.9odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Jest hołdem oddanym inteligenckim lękom. Marionetką, którą młodym twórcom podłożyli do animowania ich właśni ojcowie. Jest pójściem na łatwiznę i jednocześnie żebraniem o uwagę. Po "Hejterze" zainteresowanie Komasą i Pacewiczem może już tylko rosnąć.
-
Wang zrobiła film dokładnie taki, jaki chciała zrobić, skutecznie przeciwstawiając się amerykańskiej machinie produkcyjno-marketingowej.
-
To film z bardzo zachowawczym i moralizatorskim przesłaniem, w gruncie rzeczy zgodnym z propagandową putinowską tezą o "liberalnej zgniliźnie" napływającej z Zachodu.
-
Jest przede wszystkim lekcją akceptacji - bardzo prostą, ale też spójnie poprowadzoną i wypełnioną pozytywnymi emocjami.
-
W moim odczuciu Sam Mendes zwyczajnie zrobił swoje: film nieskomplikowany fabularnie, wciągający i immersyjny jak gra wideo. To bardziej doświadczenie, a mniej historia i rekonstrukcja w rozumieniu muzealnego czy świątecznego festynu chorągwi i narodowych emblematów.
Najwyżej ocenione
-
Naprawdę, sam Thomas Pynchon nie powstydziłby się takiej paranoicznej fabuły. Fabuły, która staje się faktem.
-
Kto pokazałby te wszystkie zmysłowe niuanse lepiej niż Jenkins?
-
Gdybym miał sobie wyobrazić debiut prawie idealny - antykabotyński, skromny, świetnie napisany i obsadzony - pomyślałbym właśnie o "Wildlife" Paula Dano, aktora o twarzy wiecznego dzieciaka. Polski tytuł - "Kraina wielkiego nieba" - zupełnie nie oddaje ciężaru tego filmu, jest zbyt miękki, zbyt ogólny.
-
Przekłada filozofię Baldwina na język obrazu i dodatkowo spina współczesnym kontekstem. Unika wielkich słów, stawia na subiektywną perspektywę, ale jeśli trzeba, pokazuje aktualność, przeoraną konfliktami rasowymi Amerykę A.D. 2015.
Najniżej ocenione
-
To po prostu, na poziomie czystego rzemiosła - scenariusza, montażu, gry aktorskiej - bardzo słabe kino.
-
Będę otwarty! I po raz nie wiem już który - a polskich filmów chrześcijańskich obejrzałem całkiem sporo - jestem zmuszony skapitulować. Ta materia stawia heroiczny opór, klęka przed nią dobra wola, od wielu lat na nic zdaje się pisanie i mówienie, że ewangelizacja też potrzebuje ciekawej i dobrze wykonanej formy. Że kino to nie zwitek świętych obrazków z torby księdza proboszcza. Na nic, skoro dostajemy wciąż ten sam film.
-
Zaprawdę, powiadam wam - nie mam bladego pojęcia, z jakiej galaktyki przybywa do nas "To boli".
-
Jeśli w porę się nie wycofamy, czeka nas półtorej godziny drewnianego aktorstwa, skleconego na kolanie scenariusza i wyjątkowo nudnych dialogów.
Odrębnie ocenione
-
Temat kobieco-kobiecej miłości w polskim kinie od dawna czeka na poważne potraktowanie i solidne wykonanie. I jakimś cudem doczekać się nie może.
-
Czerstwe dowcipy trzyma na nogach łopatologiczny scenariusz - oczywistości w rodzaju "dobry żołnierz kontra fajtłapowaty żołnierz", nieprzebierający w środkach, ale ostatecznie głupkowaci mafiozi, akcja zawiązywana według złotej reguły "zabili go i uciekł", to wszystko raczej nie zaprasza do śledzenia historii z wypiekami na twarzy.
-
Nie wystarczy zastąpić heterostereotypów homostereotypami i ogłosić, że robi się dobre kino gatunkowe przeciwko nietolerancji. Trzeba jeszcze przekonać widzów, że świat, który roztacza się przed nami na ekranie, mógłby zaistnieć naprawdę. Bez spełnienia tego podstawowego warunku nie ma co marzyć o uprawianiu porządnej dydaktyki.
-
To film z bardzo zachowawczym i moralizatorskim przesłaniem, w gruncie rzeczy zgodnym z propagandową putinowską tezą o "liberalnej zgniliźnie" napływającej z Zachodu.
-
Wielki "Ogród rodzinny" przypomina raczej grządkę nadgorliwego działkowca, który między kapustą posadził storczyki. Nic ciekawego w takim gąszczu po prostu wyrosnąć nie może.