-
Surowy i tajemniczy "High Life" okazuje się zatem filmem dziwnym, nieprzystępnym i niezrozumiałym. Nastrój i rytm to za mało, żeby ukryć scenariuszowe klisze, drętwe dialogi i niedomagającą dramaturgię. Natomiast rozegrana na trzech planach czasowych opowieść, mająca wyjaśnić jak Monte ze swoją niedawno urodzoną córką zostali sami w statku kosmicznym, wyraźnie plącze się i niepotrzebnie komplikuje.
-
Może wydać się nudny albo, wbrew konwencji, bardzo realistyczny. Bo czyż w kosmosie nie jest nudno? Może dlatego dobre nam na Ziemi?
-
Na całe szczęście, co kilka lat ktoś, jakby przypadkiem, wydaje na świat swoje własne Moon czy High Life - umowne, wysmakowane, a w końcu głęboko człowiecze lewitowanie z samym sobą poza czasem i przestrzenią.
-
High Life to narracyjny chaos - wyraźnie kuleje w nim podział na wstęp, rozwinięcie, zakończenie, nie sposób połączyć wątków, ponieważ prowadzą one donikąd, a artystyczny sposób przekazania wizji filmu science fiction nie wypalił. Nie ma tu ani Tarkowskiego, ani Kubricka, z których z całą pewnością mogłaby czerpać Claire Denis, podejmując się tematyki egzystencjalnych problemów człowieka w przestrzeni kosmicznej.
-
4.313 marca 2019
-
-
Wiadomo, że "High Life" to kino, które nigdy nie będzie "się podobać". Ulokowane gdzieś w najmniejszej salce kina studyjnego, ze sprawiającą opór, rozwleczoną narracją, którą doceni może garstka osób. Większość na wstępie ją wyśmieje i odrzuci.
-
"High Life" łatwo przekreślić przez wymagającą formułę, nużące lub nieskładne partie, ale jest w tym filmie coś na tyle intrygującego, że nie skorzystałem z kapsuły ratunkowej. Odważni widzowie mogą zaryzykować.
-
6.715 marca 2019
-
-
Na pewno warto zobaczyć ten film dla zdjęć, scenografii i aktorstwa, ale nie mógłbym go z czystym sumieniem polecić jako całości.
-
Claire Denis rzuciła niemałe wyzwanie widowni. High Life ogląda się z trudem. Oczywiście nie da się odmówić temu obrazowi formalnej elegancji, elipsy wprowadzające retrospekcje i nieoczywiste łączenie planów czasowych jest bez wątpienia najlepszym elementem filmu. Poza tym każdy aspekt obrazu stawia opór, od katatonicznego aktorstwa, przez ślamazarne tempo, po chropawą scenografię.
-
Niewątpliwie High Life jest tytułem prowokującym, lecz jednocześnie na tyle rozmemłanym narracyjnie, że nieprowadzącym do żadnych wniosków. Szaty science-fiction okazały się tym razem zbyt ciężkie i przygwoździły do ziemi ledwie zarysowaną fabułę.
-
Jest więc "High Life" bez dwóch zdań filmem sklejonym z fantastyczno-naukowej bazy: bogata korporacja plus wyczerpujące się ziemskie zasoby plus niewolnicza siła robocza równa się czarna dziura. Ale jest to również s-f w takim samym stopniu, w jakim były nim "Stalker" i "Solaris" Andrieja Tarkowskiego.
-
"High Life" jest czymś w rodzaju egzystencjalnego studium, w którym od filozoficznych kwestii ważniejsze okazują się nagie emocje i fizyczny konkret. Patrzcie i drżyjcie, na zmianę zszokowani i wzruszeni - oto ludzkie życie w swoich najbardziej intensywnych przejawach.
-
Rozumiem przeciwników "High Life". Znajdą tu źle napisane dialogi, nadmierne epatowanie szokiem, masę postaci-figurantów, zbyt wielką przepaść między wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Jednak jako kino obrazu niesie za sobą monolity myśli, doznań, wizji...
-
Naczelnym problemem "High Life" jest bowiem nieumiejętność wzbudzenia pozytywnych emocji. Kolejne obrazy budzą niechęć, bohaterowie pozostają odlegli. Wychodzenie części widowni z kina nie powinno zatem dziwić, ale jeśli lubicie niebanalne, artystyczne wyzwania, warto wystawić na próbę również własną cierpliwość.
-
Mimo ambicji film przystaje w połowie drogi i nie oferuje nic głębszego. Punkt wyjścia do rozważań jest prawie niedostrzegalny i to widz musi go stworzyć, aby się na nim oprzeć.
-
4.528 marca 2019
-
-
W całej swojej pompatyczności lub pretensjonalności, wydaje się być projektem skazanym na porażkę. Nikt chyba nie wierzył w to, że takie kino, przy europejskim budżecie i z europejską wrażliwością Denis, może się w ogóle udać. Co zresztą państwo za i przed kamerą nam udowodnili - nie udało się.
-
Trudno "High Life" z czystym sumieniem polecać. To z pewnością nie jest film dla każdego. Jeśli w kinie liczą się dla was dobre emocje i łatwo przyswajalne historie, nie odnajdziecie się na tym seansie. Ale jeśli jesteście widzami poszukującymi, którzy lubią czasem zagubić się w dziwnych fabułach tak zwanych "mózgotrzepów", siadajcie i cieszcie oczy.
-
Claire Denis, zastanawia się nad naturą zła, rolą tabu i chaosem emocji. W "High Life", z Agatą Buzek w jednej z ról, elementy dystopijnego science fiction mieszają się z kinem społecznym, a body horror z erotykiem. Dla niektórych ta eklektyczna mieszanka będzie niestrawna. Innych wystrzeli w kinofilski kosmos.