Znudzona swoim życiem żona producenta filmowego razem z niejakim Jacques'em wyrusza w podróż samochodem.
- Aktorzy: Diane Lane, Alec Baldwin, Arnaud Viard, Élise Tielrooy, Cédric Monnet
- Reżyser: Eleanor Coppola
- Scenarzysta: Eleanor Coppola
- Premiera kinowa: 21 lipca 2017
- Premiera światowa: 12 września 2016
- Dodany: 12 maja 2017
-
Papierowe postacie wzięte z katalogu nie interesują bardziej od turystycznych wojaży, a przy kolejnej scenie w restauracji samemu ma się ochotę upić z nudów. Ani Diane Lane ani Alec Baldwin nie zaskakują, a granie przez nich, na dwie w sumie miny, sztywnych i nieszczęśliwych sobą Amerykanów nie wzbudza żadnych emocji.
-
Nie ma zbyt zajmującej fabuły, a to co może być w nim ciekawe zawarte jest przede wszystkim w atmosferze, ładnych zdjęciach, w trasie podróży, kontemplowaniu miłych chwil i spożywaniu pysznych francuskich potraw.
-
Jest niczym wykwintna podróż, którą o wiele lepiej przeżyć na własnej skórze, niż oglądać na kinowym ekranie. W filmie Coppoli zabrakło intensywności barw i smaków, które pozwoliłyby zapomnieć o poszukiwaniu sensów w oglądanej fabule. Nie znajdziemy ich w cichych ujęciach delektowania się chwilą.
-
Nudny i oderwany od rzeczywistości jak ckliwa produkcja telewizyjna komediodramat.
-
Jest w gruncie rzeczy folderem reklamowym podróży samochodowych po Francji. Należy mu przyznać, że skutecznym i niepozbawionym uroku.
-
Jeśli szukacie dojrzałego i ambitnego dzieła filmowego, "Paryż może poczekać" raczej nie spełni waszych oczekiwań. Jeśli jednak frajda obcowania z pięknem francuskich pejzaży, urokami francuskiej kuchni i Diane Lane są dla was wystarczającymi powodami, by pójść do kina, istnieje duża szansa, że seans będzie przyjemnością.
-
Bohaterowie na swojej drodze mijają kliszę za kliszą, ale wyzbywając się cynizmu, odnajdują w tym krzepiącą wartość. Taką samą szansę dostaje widz.
-
Modelowy przykład tego, jak można użyć współczesnego kina do reklamy kraju/regionu/miasta. Są momenty, że fabuła przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie - liczy się to, żeby pokazać bogactwo francuskich serów, przepych lokali gastronomicznych i bogactwo skarbów narodowych: zabytków, muzeów itd. Ta "tajemnicza" wycieczka do Francji od początku nie ma w sobie nic naturalnego, podobnie jak cały film.
-
Jeśli ktoś wybiera się na Paryż może poczekać, aby na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć się w ciepłym, urokliwym klimacie południa Francji, nie powinien się zawieść.
-
Relaksuje niczym program telewizyjny poświęcony egzotycznej kuchni. Podsuwa przy tym sympatycznych towarzyszy podróży i pozwala przysłuchiwać się ich przekomarzaniom.
-
Coppola nawiązuje do swoich przeżyć bardzo subtelnie - na to, żeby rozliczyć się z własnym życiem spędzonym na drugim planie jest chyba po prostu za grzeczna. Zamiast wydawać fortunę na produkowane przez mnichów sery następnym razem powinna zainwestować w dobrego scenarzystę, ale jedno trzeba jej przyznać: jeśli po zobaczeniu jej filmu nie będzie się miało ochoty zarezerwować lotu do Francji, bardzo się zdziwię.
-
Świat wykreowany przez Eleanor Coppola jest uroczy, choć brakuje mu głębi. Ostatecznie to niezobowiązująca opowieść, którą możemy zobaczyć, ale absolutnie nie jest to pozycja obowiązkowa.
-
Marna fabuła zakopana w ogromie jedzenia i zalana hektolitrami drogiego wina.
-
Jest czasami zabawnie, ogólnie sympatycznie i na luzie. To ciepły, miły, lekki film. Dobry na zabicie czasu, poczucia atmosfery wakacji, relaksu.
-
Wiemy przecież, że podobne rzeczy - z lepszym lub gorszym skutkiem - robi Woody Allen, ale u niego część kasy od merostwa Paryża czy Londynu idzie na kilkadziesiąt malowniczych ujęć, a resztę ładuje się w historię i bohaterów. U Coppoli kolejność jest odwrotna: to fabuła - w zasadzie: fabułeczka - ma być pretekstem do budowy hiperrealistycznego wizerunku Francji.
-
Sprawia wrażenie pełnometrażowego spotu reklamującego wycieczkę po Francji - i choć nie można temu krajowi odmówić uroku i smaku - miejsce jako główny bohater sprawdzi się w reportażach czy przewodnikach, ale nie w filmie fabularnym, który w założeniu ma zapewnić odbiorcy rozrywkę.
-
Cała historia, opowiedziana z uśmiechem, jest wspaniałą promocją slow life'u, jakiego nieustannie powinniśmy się uczyć.
-
Choć reżyserka nie opanowała do perfekcji sztuki filmowej, bez wielkich ambicji stworzyła uroczą francusko-amerykańską historię dojrzałych bohaterów, która pozwala na chwilę się zapomnieć i oddać błogiej naiwności.
-
Kinowy przyjemniaczek. Czaruje jak towarzysz podróży Annie, ale nie liczymy na coś poważnego - kinowo się nie nasycimy, bo jednak to znamy.
-
Coppolowie przyzwyczaili nas jednak do dzieł autorskich, a w przypadku Eleanor jest nieco inaczej. Z jednej strony, jej film pachnie winem i jedzeniem, a z drugiej - zalatuje poradnikiem dla znudzonych gospodyń domowych.
-
Współczesny widz, przyzwyczajony do elektryzujących zwrotów akcji i bombardujących go w niemal każdej klatce efektów specjalnych może nawet stwierdzić, że obraz nakreślony przez Coppolę jest... nudny. Twórczyni zdaje się jednak nie dbać o to - jej celem nie jest sukces mierzony dolarami odnotowanymi przez box office czy wysokie noty krytyków, ale sprzedanie własnego pomysłu na kino - kameralne, intymne, skupione na tym, co tu i teraz. Pomysłu, którego nie sposób nie kupić.