-
Mów do mnie! w pewien sposób stało się już instant classikiem. Czy słusznie? Ciężko ocenić. Z jednej strony to film niepozbawiony wad, stosujący sporo ogranych rozwiązań, od pewnego momentu zbyt przewidywalny. Z drugiej świetnie nakręcony, niepokojący, pełen imponujących scen, które nie pozwalają oderwać oczu od ekranu. Pewne jest jedno, o Talk to Me będzie się mówić jeszcze bardzo długo.
-
To film sprawnie zrealizowany, z ładnymi zdjęciami, przejmującą muzyką i paroma "momentami" - to wszystkie jego zalety, jakie można wymienić. Chociaż niewiele oddziela go od dna przeciętności, do kubełka popcornu w rękach niedzielnych widzów horrorów na pewno się nada.
-
58 sierpnia
- 1
- Skomentuj
-
-
Gdyby mnie postawiono pod ścianą, bez wątpienia znalazłbym kilka słabszych punktów - jak chociażby to, że zasady przenikania się światów fizycznego i spirytualnego wydają się być nie do końca konsekwentne - ale są to kwestie drugorzędne i w zasadzie nie wpływają na odbiór całości. Liczy się bowiem jedno - oto dwóch od lat śmieszkujących na Youtubie gości z Australii pokazało, jak się realizuje świetne kino grozy.
-
Sukces "Mów do mnie" to jednak nie tylko zasługa świetnej obsady, mrocznej atmosfery i ciekawej fabuły wykorzystującej gatunkowe motywy, takie jak seanse okultystyczne, demoniczne historie czy opętania. Najbardziej przerażająca w filmie braci Philippou jest dobitna współczesność ich opowieści.
-
Pozostaje świetnym debiutem i świadectwem ich doskonałej znajomości filmowego rzemiosła, bardzo przyjemnym seansem dla tych wszystkich, którzy uwielbiają czuć się w kinie nieprzyjemnie.
-
Podnieście dla nich ręce w górę i zróbcie hałas. W zachowawczym pejzażu tegorocznych kinowych wakacji zasłużyli na to jak mało kto.
-
Australijczycy stworzyli horror, który niejednokrotnie mrozi krew w żyłach. Sceny opętań zarówno obrzydzają, jak i wzbudzają trwogę, pozostawiając na długo w głowie groteskowo umalowane twarze aktorów.
-
Zdecydowanie mnie nie zawiódł - to bardzo dobry horror, który w świeży sposób żongluje popularnymi schematami. Nietypowy australijski setting, dopracowana warstwa techniczna oraz unikatowy klimat sprawiają, że warto wybrać się do kina, nawet pomimo pewnych niedostatków w grze aktorskiej.
-
Spełnia swoją grozową funkcję, ale ja nie chcę tego nazywać kinem wybitnym. Jest to dobry horror, jeden z lepszych jakie ostatnio widziałam i zdecydowanie Wam go polecam, ale u mnie objawienia nie było.
-
6.920 września
- Skomentuj
-
-
Pomimo sporadycznej schematyczności, Mów do mnie jest horrorem, który gwarantuje niepowtarzalny szereg przeżyć. Australijska produkcja sprawiła, że poczułem się, jakbym po raz pierwszy miał do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi. Jest to doskonale napisany film, który całkowicie wykorzystał swój potencjał. Wciąga niczym umarli do czyśćca.
-
Jeśli nie czujecie się na siłach, by oglądać intensywne, chwilami dobrze walnięte horrory, to obierzcie kurs na inny seans. Ale jeśli lubicie ten gatunek i nęci Was strach w bezpiecznych, kinowych warunkach - idźcie, oglądajcie i mówcie, jak było! Dla mnie to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, bliski rycia mózgu na poziomie Martwego zła, i z postaciami, które borykają się z trudnymi problemami, być może nam bliskimi.
-
Ale to już było - krzykną malkontenci! "Linia życia" na przykład, gdzie młodzi ludzi zatrzymywali bicie serca, by sprawdzić, co jest po drugiej stronie. I masa innych horrorów, w których opętanie szło pod rękę z bujającymi w obłokach nastolatkami i ich buzującymi hormonami. Jednak "Mów do mnie" to coś więcej. Bez nagłego straszaka spoza kadru w postaci głośnego dźwięku itp. potrafi zaciągnąć do szafy sekretów, potworów i igrania "z ogniem".
-
Jeśli potrzebujecie dać nastolatkowi lekcję wychowawczą pod tematem "nie ćpaj", to polecam podwójny seans "Mów do mnie!" i "Requiem dla snu". Właściwie tylko do tego ten film się nadaje.
-
Mocny kandydat do najlepszego horroru 2023 roku.
-
Naturalistyczny, organiczny i po prostu bardzo sprawnie zrealizowany horror. Dzięki świetnej grze aktorskiej iz namacalnej wręcz brutalności pozwala grozie wypełznąć z ekranu, przez co łatwo przymknąć oko na drobne mankamenty. Potencjalny "cult classic".
-
8.316 sierpnia
- Skomentuj
-
-
Choć film australijskich debiutantów, braci Philippou, stanowczo czerpie z wzorców pełnokrwistego horroru - mamy tu duchy, seanse spirytystyczne, opętanie - to jednak oś tej opowieści stanowi konwencjonalny dramat.