Jeanette zostaje sama z synem, gdy jej mąż wyjeżdża, po raz kolejny uciekając od problemów. Kobieta wdaje się w romans, który jednak tylko na chwilę pozwala jej poczuć się dziewczyną, jaką była kiedyś - szaloną, atrakcyjną i pełną życia.
- Aktorzy: Carey Mulligan, Jake Gyllenhaal, Ed Oxenbould, Bill Camp, Zoe Margaret Colletti i 15 więcej
- Reżyser: Paul Dano
- Scenarzyści: Paul Dano, Zoe Kazan
- Premiera kinowa: 7 grudnia 2018
- Premiera światowa: 20 stycznia 2018
- Dodany: 11 maja 2018
-
Jeden z mocniejszych filmów roku. Wysublimowany w zdjęciach, ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi, a przede wszystkim niezwykle sugestywny i działający na wyobraźnię widza. Oszczędne kino grające na emocjach, stonowane, a jednocześnie niezwykle wyraziste. Warto się z nim zapoznać, bo to dowód na narodziny nowej gwiazdy.
-
Mimo, iż "Kraina wielkiego nieba" jest debiutem solidnym to jednocześnie do bólu poprawnym i spokojnym, stąd też wielu widzów może się rozczarować. Osobiście liczyłam na trochę więcej oryginalności ze strony Paula Dano.
-
Chociaż Dano omija wiele pułapek, jakie czyhają na twórców po raz pierwszy maczających palce w sztuce filmowej, traci też po drodze coś, co stanowiło zawsze największą zaletę debiutanckich produkcji: poczucie artystycznej swobody i chęć eksperymentowania.
-
Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Kraina wielkiego nieba to debiut reżyserski - ręce same składają się do oklasków. Ten kameralny dramat w wyjątkowo przemyślany i wysublimowany sposób obrazuje rozpad rodziny widziany oczyma nastolatka.
-
Mimo że momentami przebija się tu brak doświadczenia młodego debiutanta, choćby w utrzymaniu poziomu zniuansowania historii, niewątpliwie ma on spory talent i zdolny do przenikliwych analiz umysł. Choć to dobry aktor, mam nadzieję, że zostanie przy reżyserii, bo to mu wychodzi nawet lepiej.
-
W "Krainie wielkiego nieba" Paul Dano pokazuje drobne tąpnięcia, małe eksplozje i większe implozje, które są solą mieszczańskiego życia, rzeczywistość, która nie dorasta do marzeń, ludzi, którzy nie dorastają do rzeczywistości.
-
Poetycka melancholia w wersji retro, która nie buduje swojej siły na malarsko wystylizowanych kadrach, ale na buzujących autentyzmem emocjach swoich bohaterów.
-
Siła obrazu młodego Dano tkwi w kompleksowym ukazaniu relacji między bohaterami, zagranymi z wielkim wyczuciem przez utalentowanych aktorów. Reżyser w wywiadach podkreśla, że łatwo było mu zrozumieć i utożsamić się z postaciami. Kiedy się spojrzy w pełne przerażenia oczy niezwykle podobnego do Dano Eda Oxenboulda, nietrudno jest w to uwierzyć.
-
Znając twórców, z którymi współpracował Paul Dano, wypadało spodziewać się solidnej produkcji. "Kraina..." to jednak zaskakująco dojrzałe kino, w którym widać zręby własnego stylu i świadome podejście do pracy.
-
Kino oszczędne, ale nieoszczędzające widza. Film, który podpala długi lont dynamitu. Tylko po wybuchu jest dalej stagnacja i odgrywanie na zgliszczach codzienności. Codzienności - czarnego charakteru w tym pięknym i przenikliwym filmie.
-
Całość przypomina zatem pracę dyplomową. Dano pokazuje, czego się nauczył. Na pewno miał dobre wzorce i wie, jak podobne filmy powinny wyglądać. Zrealizował bardzo porządne, zgodne z regułami gatunku kino. Zabrakło mu natomiast twórczego pazura, czegoś, co wyróżniłoby jego dzieło od dziesiątek podobnych.
-
Paul Dano debiutuje jako reżyser. Wychodzi mu to dobrze, ale o wiele gorzej niż role w "Aż poleje się krew", "Małej miss", czy "Labiryncie".
-
Choć zabrakło silnych emocji, Dano udało się wyciągnąć esencję z bezradności młodego człowieka w obliczu problemów dorosłych, a także dojrzałość w cichym oczekiwaniu na lepsze chwile. To poprawny debiut bez wielkich potknięć i zaskoczeń.
-
To nie tylko udany, ale wręcz naprawdę mocny debiut, po którym warto obserwować poczynania Paula Dano po tej stronie kamery. Pełna reżyserska świadomość i kontrola.
-
Bez najmniejszych wyrzutów sumienia mogę nazwać "Krainę wielkiego nieba" jednym z najlepszych debiutów reżyserskich ostatnich lat, o ile nie dwudziestego pierwszego wieku w ogóle.
-
Szkoda, że ten obraz nie utrzymał równego poziomu, bo byłby pretendentem do miana dramatu roku. A tak zyskujemy solidny film z ciekawą perspektywą i świetną obsadą.
-
Mały wielki film, gdzie każdy gest, mimika oraz cisza, stanowią, że widz zostaje przewiercony od środka wnikliwością i nieprzewidywalnością.
-
Sporo w tym reżyserskiej wrażliwości, sympatii oraz - jak na debiut - dojrzałości.
-
Mimo pewnych braków debiut Paula Dano to bardzo sprawnie skonstruowany film. Bohaterowie nie są czarno-biali, a historia pozbawiona jest nieścisłości fabularnych, często obecnych w debiutanckich dziełach.
-
Nie jest to wszystko specjalnie odkrywcze czy oryginalne, ale debiutującemu w roli reżysera znanemu aktorowi udało się coś trudniejszego niż samo opowiedzenie historii - zbudowanie klimatu. Z pewnością też potrafi on postępować ze swoimi kolegami po fachu, gdyż wszyscy tu - na czele z Mulligan - grają perfekcyjnie.
-
Film nasycony jest nostalgią, ale nie jest sentymentalny ani ckliwy. Dzięki świetnemu aktorstwu różne mielizny narracyjne udało się ładnie zatuszować prawdziwymi emocjami.
-
To właśnie dzięki ambiwalentnej konstrukcji jej postaci film Dano zyskuje na oryginalności, a sama historia ma bardziej gorzki smak.
-
Dobrze zagrane, ale niesatysfakcjonujące.
-
Mimo ciekawych tekstów, które stanowią nie tylko interesujące spojrzenie w punkt widzenia bohaterów, ale także inteligentne bon-moty, szybko wkracza na utarte tory rodzinnego dramatu, serwując dość typowe sceny i rozwiązania fabularne.
-
Gdybym miał sobie wyobrazić debiut prawie idealny - antykabotyński, skromny, świetnie napisany i obsadzony - pomyślałbym właśnie o "Wildlife" Paula Dano, aktora o twarzy wiecznego dzieciaka. Polski tytuł - "Kraina wielkiego nieba" - zupełnie nie oddaje ciężaru tego filmu, jest zbyt miękki, zbyt ogólny.
-
Paul Dano nakręcił dobry film. Zawarł w nim nie tylko analizę niszczących skutków kryzysu, lecz przyjrzał się przyczynom, dla których ludzie się rozstają.
-
Debiut reżyserki Dano opiera się oczywiście na kreacjach aktorskich Mulligen i Gyllenhaala.
-
Uwielbiam takie kino. Kino do bólu proste, niestosujące żadnych niespodziewanych dramatów większych niż wszystko, czego może doświadczyć każdy z nas, a kipiące od emocji.
-
To zadziwiające, jak wiele miejsca znalazło się dla czułości w filmie, opowiadającym o goryczy, cierpieniu i rozczarowaniu. Dano wykazał się wyjątkową wrażliwością i ogromnymi pokładami empatii. Przy reżyserze, który nie potrafiłby spojrzeć na swoich pogubionych bohaterów z sympatią, cała historia popadłaby w śmieszność, a w najlepszym razie budziłaby irytację.
-
Dano z zaskakującym wyczuciem ukazuje los trojga ludzi, którym nagle życie wymyka się spod kontroli. Nie wskazuje jednoznacznie, co jest przyczyną kryzysu Brinsonów - bieda, frustracja czy skostniały model rodziny lat 60. Tym, co w jego filmie pociąga szczególnie, jest konsekwentnie budowana aura dziwności, surrealistyczny naddatek, który wyłania się zza fasady zwyczajnej egzystencji na amerykańskiej prowincji.
-
Debiutujący po tamtej stronie kamery Paul Dano do tej pory grał w tej samej lidze, co jego koledzy. Teraz dzięki stylowej adaptacji powieści Richarda Forda dołącza do członków elitarnej grupy, których przejście między specjalizacjami zakończyło się sukcesem.
-
Kraina wiecznego nieba, to więcej niż solidna pozycja, która daje nadzieję na solidną reżyserską karierę Paula Dano.
-
Dano prawdopodobnie tworzy najlepszy debiut XXI wieku, a ja nie mogę się doczekać, aż będę go mógł zobaczyć po raz kolejny. Choćby po to by zadać pytanie "Do you love him, mum?".
-
Są debiuty i Debiuty. Kraina wielkiego nieba sprawia, że z niecierpliwością będę czekać na kolejny reżyserski projekt Paula Dano.