-
Sprawia wrażenie kłębka niepoukładanych myśli, z których tylko część odnajduje drogę prosto do widza.
-
Aronofsky powraca zatem w wielkim stylu i raz jeszcze sprowokuje pytania o to, czy bliskie realizmowi, pozbawione efekciarskich naddatków obrazy nie są jego prawdziwym, artystycznym powołaniem.
-
Trudno opisać jak niesamowitym i poruszającym przeżyciem jest "Wieloryb".
-
Być może nie udałoby się to twórcom, gdyby nie fenomenalny Brendan Fraser. Aktor wraca w glorii chwały, oddając roli całe serce, ale, jak się zdaje, wkładając w nią również własne doświadczenia - opowiedziane po cichu, smutkiem i rezygnacją. Może właśnie dlatego jest to tak przejmujące i - koniec końców - szczere.
-
Po to właśnie chodzę do kina - żeby poczuć emocje, czasem zupełnie odległe i zaskakujące. Ten film to jedna wielka emocja, za którą Aronofsky'emu i Fraserowi dziękuję!
-
Powtarzając jak mantrę ulubione zdania, Charlie recytuje: "najsmutniejsze były dla mnie te nudne rozdziały o rodzajach wielorybów, bo wiedziałam, że pisarz chce nam oszczędzić tego, co ma się wydarzyć na końcu książki". Najnowsze dzieło Aronofsky'ego jest tak czułe, poruszające i wzniosłe, że nawet te nudne rozdziały chciałbym znów przeczytać jeszcze dziś.
-
W mnogości wątków Wieloryba gubi się ich jakość.
-
Nie tylko wspaniały powrót aktorski po latach, ale także poruszający dramat podchodzący do tematu z empatią.