-
115recenzji
-
67ocen
-
37pozytywnych
-
30negatywnych
-
5.7średnia
-
55%pozytywnych
-
0.8odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Niezależnie od tego, czy lekki ton całości uznacie za zaletę, czy ograniczenie, z kina wyjdziecie pokrzepieni. To mało? Sami się przekonajcie.
-
Wszechobecna dosłowność sprawia, że nawet wysunięte tu, w moim przekonaniu słuszne, postulaty - wezwanie do utrzymania ekologicznej równowagi, propozycja podziału królewskiej władzy, wreszcie równość w różnorodnym społeczeństwie - co rusz przywalają jak obuchem w łeb. Obawiam się, że po takim uderzeniu w pamięci zostaje jedynie tęcza, brokat i tona lukru.
-
Uśmiech goni uśmiech, a strachy są fałszywe. Dobrze chociaż, że wilk ma zęby.
-
Mimo że "Proxima" opowiada o zmaskulinizowanej branży, twórczyni udaje się wyjść poza szufladkę z napisem "zły patriarchat". Melancholijna historia rozstania matki i córki okazuje się także studium walki kobiecego ciała - z materią, fizyką i własną biologią.
-
Co z tego, że wyłupiaste oczy pierwszoplanowej Andrei Riseborough wyrażają więcej, niż film na to zasługuje. Co z tego, że zdarzają się momenty solidnej zwyrolskiej makabry, a całości słusznie ciąży defetyzm co się zowie... No właśnie, co z tego? Obok tej klątwy przechodzimy obojętnie.
Najwyżej ocenione
-
Ekspresyjna forma filmowa każe mi powiedzieć bez żadnej przesady: taki film nakręciłby sam Dżiga Wiertow, gdyby zamiast odwzorowywać codzienność, postanowił opowiedzieć o traktorach, które tańczą.
-
Narracyjny majstersztyk.
-
Choć film, jak sam bohater, nie zdejmuje nogi z gazu - od początku znamy wyznaczony przez Bondowską konwencję rozkład jazdy. Każda odsłona tych przygód przypominała zresztą o chlubnej zasadzie rządzącej gatunkową rozrywką: kino należy odbierać na sposób rytualny - celebrować znany przepis i cieszyć się płynącą z niego energią.
-
Bezpretensjonalna pochwała ludzkiej solidarności, woli walki, nauki i poczucia humoru. To również, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, blockbuster wychwalający prostotę, uderzający widza w samo serce, a przy tym pompujący mu adrenalinę z prędkością, za którą tak kochamy przygodowe historie.
-
Idzie z duchem czasu, a raczej zgodnie z potrzebami współczesnych trzydziesto- i czterdziestolatków, daje się porwać romantycznemu sentymentalizmowi nie zrywając jednak z brutalnym dla miłości realizmem.
Najniżej ocenione
-
A może by tak potraktować "Boga zemsty" jak kinową parodię powieści Roberta Ludluma, wybitnego twórcy i patrona dzieł spod znaku conspiracy thriller? Może to poradnik o błędach, jakich filmowcy, kreując aurę tajemniczości, nie powinni popełniać?
-
Przekonywanie przekonanych - nie tego oczekuję od kina.
-
Nie sposób cenić produkt, którego twórcy uważają odbiorców za głupszych od siebie.
-
Musical Davida Stubbsa przypomina katalog romantycznych fantazji, o których śniły nasze babcie. Naszym babciom polecam więc seans z całego serca, całej reszcie - niekoniecznie.
-
Co najmniej od czasów premiery "Rififi" Julesa Dassina wiadomo, że przestępczy research i piętrowe komplikacje w trakcie napadu mogą stanowić crème de la crème filmu. "Złodziej i oszustka" nie spełnia nawet tej obietnicy, skrótowy we wszystkim, czego się dotknie.
Odrębnie ocenione
-
Nie sposób cenić produkt, którego twórcy uważają odbiorców za głupszych od siebie.
-
Narracyjny majstersztyk.
-
Być może przykładam do bajki zbyt ciężkie działa. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby spuścić nieco powietrza z tej utopijnej bańki, wówczas nie tylko Grinch, ale i cała społeczność Ktosiów mogłaby czegoś się nauczyć, a wraz z nią - także kilkuletni widzowie.
-
A może by tak potraktować "Boga zemsty" jak kinową parodię powieści Roberta Ludluma, wybitnego twórcy i patrona dzieł spod znaku conspiracy thriller? Może to poradnik o błędach, jakich filmowcy, kreując aurę tajemniczości, nie powinni popełniać?
-
Fakt, że na liście sponsorów filmu znajdziemy firmę bukmacherską oraz czołową instytucję organizującą wyścigi konne w Australii, mówi o filmie Griffiths więcej, niż ona sama chciałaby przyznać.