Zabójczyni wychowana i wyszkolona w klasztorze zostaje wysłana w rodzinne strony z misją zlikwidowania swojego byłego narzeczonego.
- Aktorzy: Qi Shu, Chen Chang, Yun Zhou, Satoshi Tsumabuki, Nikki Hsin-Ying Hsieh i 12 więcej
- Reżyser: Hsiao-hsien Hou
- Scenarzyści: Cheng Ah, T'ien-wen Chu, Hsiao-hsien Hou, Hai-Meng Hsieh
- Premiera kinowa: 18 marca 2016
- Premiera światowa: 21 maja 2015
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Wszystko, co się da - włącznie z emocjami bohaterów - wyrażane jest obrazem, kolorem, ustawieniem światła.
-
Ze względu na trudną fabułę i nie zbyt wartką narrację widz zaczyna odczuwać nudę. Opowiadana historia dłuży się i przestaje angażować. Nie Yinniang pozostaje ze swoimi dylematami sama, bo przestają one obchodzić widza.
-
Subtelny, niespieszny, nie mówiący niczego wprost oraz niezwykle wrażliwy na estetyzm film. To piękne kino, stanowiące po trosze ruchomy obraz klasycznego malarstwa z Chin o nadzwyczajnym wyczuciu reżyserskim.
-
Trzy lata temu Wong Kar-Wai stworzył "Wielkiego mistrza", film, który bronił się jedynie wysmakowanymi zdjęciami i scenami walki. Hsiao-hsien Hou w "Zabójczyni" stworzył coś przeciwnego - ocalił swój autorski styl, marginalizując pełne maestrii bitwy i pozbawiając ich niezwykłości. Tym samym udowodnił, że jest nie tylko świetnym reżyserem intymnych, prostych opowieści, ale także na tyle sprawnym twórcą, że nawet twarde konwencje potrafi dostosować do swojego stylu.
-
Niezwykle powolny, wyciszony i niespieszny.
-
Hsiao-hsien skupił się nie na widowiskowych scenach walk, nie na dynamicznym montażu i wartkiej akcji, ale na rzeczywistości, w której rozgrywa się ta historia i dylematach młodej dziewczyny skazanej na bycie maszyną do zabijania albo podejmującej próbę samodzielnego kształtowania swojego losu. Nadał tym samym swojemu filmowi rys niemal szekspirowski.
-
Nareszcie trafia na nasze ekrany. Późno, bo późno, ale to jeden z tych filmów, który oczekiwanie wynagradza z nawiązką.
-
Wizualna orgia dla zmysłów oraz poruszająca przypowieść o poszukiwaniu wyzwolenia.
-
Każda scena jest tak piękna, że nieomal wyciska łzy z oczu.
-
Arcyprzyjemna wyprawa wehikułem czasu do Chin z IX w.
-
Kino, w którym dzieje się bardzo dużo, ale najmniej na poziomie fabuły - tę twórcy redukują do minimum, robiąc miejsce dla konfliktów wewnętrznych bohaterów i eksponując subtelne zdarzenia w tle, na które nigdy nie ma miejsca w kinie głównego nurtu.
-
Rozkojarzony europejski widz może mieć spore kłopoty z wyłowieniem zawiłości zakulisowej gry toczącej się na różnych poziomach, wysiłek w pełni się jednak opłaci.
-
Ocena z pewnością krzywdzi to wysmakowane i wytrawne dzieło, ale co poradzić, kiedy film strasznie nudny.
-
Tylko jeśli nauczymy się doceniać estetyczną stronę tego filmu, docenimy piękno kryjącej się w nim opowieści i zrozumiemy sportretowaną w nim bohaterkę.
-
Nie jest to film ani dla każdego, ani na każdą porę czy stan umysłu. Ten musi być chłonny swoistej medytacji, nastawiony na aktywny odbiór, bo reżyser nie podaje niczego na tacy, nie zajmuje widza kinematograficznymi technikami.
-
Piękna, liryczna opowieść z efektownymi scenami walki i przepięknymi zdjęciami.
-
Jest więc przykładem jak w pozornie nieefektowny i minimalistyczny sposób stworzyć opowieść pełną rozmachu.
-
Nie mogę się jednak dopatrzeć niczego więcej poza sztucznością, nudą i przeestetyzowaniem.
-
Nie irytuje, nie spędza snu z powiek, bo zza konwencji nie wychyla się zbyt często reżyser filmu, który chce widza do czegoś przekonać. Szafuje chwytami stylistycznymi na neutralnym poziomie, tworząc przezroczystą wizję świata przedstawionego.
-
Słusznie uhonorowana w Cannes nagrodą za reżyserię, jest filmem formalistycznym w najlepszym znaczeniu tego słowa.
-
To jest coś więcej, niż solidne, orientalne kino kopane, tutaj trzeba się zgodzić. Jednak brak temperatury, mocnego kręgosłupa fabularnego i naśladowanie azjatyckich klasyków jest nieznośne.
-
Zabójczo piękna, potrafi ładnie opowiadać, czasem zaskoczy zmianą tempa czy oczaruje nastrojem, ale to nie wystarczy, byśmy zapamiętali ją na dłużej.
-
Rzadko spotyka się dziś dzieła, które taką wagę przywiązują do siły opowieści. I rzadko ten wybór się opłaca, ale tym razem mamy do czynienia z prawdziwym świętem narracji.
-
Minimalistyczna akcja, sentencjonalne dialogi zmuszają widza do interpretacyjnego wysiłku - wynagradzanego w pełni przez niezwykle zmysłowe piękno świata, do którego zostaje zabrany.
-
Pełen jest drobiazgowości ukazującej epokę, w której dzieją się oglądane wydarzenia, a wielość podglądanych rytuałów wymownie nakreśla ducha tamtych czasów.
-
Forma artystycznej kreacji i jej treść stają się wyrazicielami tej samej myśli w sposób we współczesnym kinie rzadko spotykany.
-
Kino medytacyjne, relaksujące, nieprzystające do dzisiejszych czasów, choć jednocześnie piękne.
-
Dla wielbicieli kina gatunku wuxia, twórczości reżysera, dla koneserów. Nie wszystkim może się spodobać.
-
Kino zdecydowanie kontemplacyjne, pełne niezwykle długich, nieruchomych ujęć, które jednak można by oglądać bez końca. To fantastyczna gra kolorów w świetle świec i cieniach powiewających na wietrze firan, praktycznie obywająca się bez muzyki, wyjąwszy rytmiczne uderzenia w bębny.
-
Najmniej wciągający film sztuk walki, jaki nosiła ta ziemia! I najpiękniejszy chińskojęzyczny film tego roku, a może i dekady...