
Bartosz Czartoryski
Krytyk-
125recenzji
-
24oceny
-
14pozytywnych
-
10negatywnych
-
5.5średnia
-
58%pozytywnych
-
0.7odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Naprawdę szkoda, że nawet mimo tych stu pięćdziesięciu minut, nie starczyło czasu, by rozwinąć te wątki, a o uzbrojonych po zęby renegatach powiedzieć... cokolwiek. Ale za to mamy pif-paf. I trudno się sprzeczać: to naprawdę ładne i głośne pif-paf.
-
Bije tu gorące, humanistyczne serce. A to dużo.
-
Odpowiedź na pytanie, która wersja jest lepsza, nie jest wcale takie proste. Snyder nie wyeliminował błędów kinowej "Ligi", to cokolwiek karkołomne zadanie - są zbyt głęboko zakorzenione w glebie, z której wyrosła ta historia. Odsłona firmowana jego nazwiskiem z pewnością jest spójniejsza, nie tylko fabularnie, ale i stylistycznie.
-
Serial Jones niełatwo polubić od pierwszego odcinka, lecz wypada dać mu szansę, jeśli nie dla magnetyzującego duetu Wever/Gleeson, to z uwagi na fakt, że jest to propozycja faktycznie oferująca inne doświadczenie niż lwia część telewizyjnej ramówki. Czyli wsiadać, drzwi zamykać.
-
Simon twardo prowadzi fabułę, trzymając się opowieści snutej na kartach powieści przez Rotha, nie mydląc oczu fałszywymi nadziejami. Gwiazdy na amerykańskiej fladze bledną jak przelęknione twarze.
Najwyżej ocenione
-
Simon twardo prowadzi fabułę, trzymając się opowieści snutej na kartach powieści przez Rotha, nie mydląc oczu fałszywymi nadziejami. Gwiazdy na amerykańskiej fladze bledną jak przelęknione twarze.
-
Ogląda się chwilami z gulą w gardle, dlatego szkoda, że im bliżej końca seansu, tym usilniej Forster stara się te emocje rozchodzić. Lecz ewidentne braki scenariuszowe nie są zdolne rozproszyć magii roztaczanej przez Kubusia i spółkę, którzy mimo upływających lat nie zmienili się ani trochę.
-
Łatwo zarzucić opisywanemu tytułowi scenariuszową indolencję, lecz rachunek zysku i straty po przekalkulowaniu wychodzi na korzyść Won Shin-yeona. Podporządkowanie fabularnej zwartości dynamice opowiadania i karkołomnym fikołkom ostatecznie się opłaciło, choć niefrasobliwa nieszablonowość będzie łatwa do przetrawienia przez oko, lecz już niekoniecznie przez mózg.
-
Zbyt asekuracyjny, i to wtedy, kiedy Marvel może sobie pozwolić na ryzyko bez... ryzyka.
-
Bije tu gorące, humanistyczne serce. A to dużo.
Najniżej ocenione
-
Henson robi gorzej to, co inni - Peter Jackson czy Robert Zemeckis - zrobili już lepiej, epatując dowcipem ocierającym się o prymitywny humor klozetowy z kioskowej gazetki. Szkoda tego wysiłku włożonego przez prowadzone przez niego studio, można było te wszystkie środki spożytkować lepiej.
-
Zapowiada się jak kino survivalowe, gdzie bezkresne leśne ostępy okażą się klatką o grubych pniakach robiących za żelazne pręty, lecz ostatecznie wygląda niczym byle jaka krótkometrażówka, do której dokręcono niemal godzinę materiału.
-
Jedynym słusznym probierzem atrakcyjności podobnych produkcji jest oczywiście reakcja młodszej o ćwierć stulecia publiczności towarzyszącej zblazowanym krytykom podczas seansu - nie dla nas są pisane te żarty i żarciki, z wiekiem zaciera się odpowiednia perspektywa. Niestety, biorąc to pod uwagę, wciąż nie mam dobrych wieści. W kinie było cichutko od początku do końca.
-
Próżno tu szukać jakiegoś punktu zaczepienia, interesującego kontekstu, czy chociażby ciekawej roboty filmowej. Mówiąc krótko, "Polaroid" to kolejny horrorek z hollywoodzkiej sztancy.
-
Rozpada się, gdy staje w problematycznym rozkroku pomiędzy konstruowaniem sensacyjnej intrygi a niepotrzebną próbą zarysowania mechanizmu psychologii tłumu, wygenerowanego przez powszechność mediów społecznościowych.
Odrębnie ocenione
-
Rozpada się, gdy staje w problematycznym rozkroku pomiędzy konstruowaniem sensacyjnej intrygi a niepotrzebną próbą zarysowania mechanizmu psychologii tłumu, wygenerowanego przez powszechność mediów społecznościowych.
-
Pada ofiarą nie zawsze trafionych decyzji artystycznych, które, z braku innego słowa, sabotują samą opowieść. photo.title Bo jest tu nielicha fabuła i kiedy poskłada się to wszystko po seansie, film okazuje się sprawną opowieścią o ciężarze zrzuconym na barki kobiety, która powoli kruszeje, przytłoczona przeświadczeniem o zdradzie doznanej ze strony świata, ludzi, wiary i własnego ciała.
-
Próżno tu szukać jakiegoś punktu zaczepienia, interesującego kontekstu, czy chociażby ciekawej roboty filmowej. Mówiąc krótko, "Polaroid" to kolejny horrorek z hollywoodzkiej sztancy.
-
Cierpią na dwubiegunową przypadłość wynikającą z kwestii merkantylnych, bo materiału zarejestrowano na trzy odcinki serialu i wycięto z nich pełny metraż.
-
Jedynym słusznym probierzem atrakcyjności podobnych produkcji jest oczywiście reakcja młodszej o ćwierć stulecia publiczności towarzyszącej zblazowanym krytykom podczas seansu - nie dla nas są pisane te żarty i żarciki, z wiekiem zaciera się odpowiednia perspektywa. Niestety, biorąc to pod uwagę, wciąż nie mam dobrych wieści. W kinie było cichutko od początku do końca.