-
- Ewa Stykowska
-
S01
Taki skondensowany Poe w wersji popcornowej, przełożony na współczesne realia i przynajmniej w moim odczuciu ograbiony z właściwej sobie mistyki i tajemnicy. Ogląda się raczej przyjemnie ten upadek amoralnego rodu, ale nie idzie za tym większa refleksja. Zabrakło mi tu tragizmu i obłędu, większej grozy, mniejszej groteski.
-
5.62 listopada
- 1
- Skomentuj
-
Godne pożegnanie Mike'a Flanagana z Netflixem.
-
Całość nie straszy też za bardzo, a chwilami za bardzo przypomina b-klasową mroczną satyrę na bogaczy i chciwość. Nie jest to rzecz kompletnie zła i nijaka, ale po wyniku zsumowania Mike'a Flanagana i Edgara Allana Poego spodziewałem się o wiele więcej.
-
Choć odwołań do Poego w serialu Flanagana jest cała masa, to zabrakło najważniejszego, najtrudniejszego do uchwycenia elementu - istoty twórczości wspomnianego nowelisty, głębokiego i bezceremonialnego wgryzienia się w ludzką duszę i psychikę. Flanagan tychże nawet nie liznął.
-
Flanagan przyszykował swoje pożegnalne dzieło jako halloweenową błyskotkę skrojoną pod sezonowy katalog Netflixa, serial, który straszy tak, żeby przypadkiem nie wystraszyć, a po twórczości Poego meandruje jedynie pretekstowo, tak by nie zniechęcać nikogo literackimi proweniencjami.
-
To bez wątpienia jedna z najważniejszych premier tegorocznego sezonu halloweenowego. Mike Flanagan, który przed laty dał światu fenomenalne "The Haunting of Hill House", powrócił, by zaserwować nam ostatni owoc swojej współpracy z Netfliksem.
-
Najlepsza rzecz jaką Mike Flanagan zrobił dla Netflixa. Fenomenalna technicznie, rewelacyjnie zagrana oraz chyba najbardziej interesująca adaptacja dzieł Poego jaką mogę sobie wyobrazić. Mroczne, niepokojące, brudne i bardzo satysfakcjonujące doświadczenie.
-
E.A. Poe zasługiwał na nietuzinkową firmę prezentacji filmowej.