Polscy piloci tworzący Dywizjon 303 stają do walki w bitwie o Anglię.
- Aktorzy: Iwan Rheon, Milo Gibson, Stefanie Martini, Kryštof Hádek, Marcin Dorociński i 15 więcej
- Reżyser: David Blair
- Scenarzyści: Alastair Galbraith, Robert Ryan
- Premiera kinowa: 17 sierpnia 2018
- Premiera światowa: 9 sierpnia 2018
- Dodany: 17 czerwca 2018
-
Niestety, pomimo szczerych chęci, David Blair zrobił co najmniej przyzwoity film telewizyjny, który mogliby oglądać uczniowie szkół licealnych w ramach zajęć lub Kowalski w swoim domu w ciemny, jesienny, weekendowy wieczór.
-
Mimo, że opowiada o ważnym punkcie z naszej historii to niestety, ale po filmie o Polakach jedyne co się można z niego dowiedzieć to to, że my plus wódka równa się dobra impreza. Za mało jednak o tym czemu to akurat nasi piloci przysłużyli się najbardziej w Bitwie o Anglię.
-
Bez zbędnego patosu i przyzwoicie zagrane.
-
Nie od razu Rzym zbudowano, choć 303 ma więcej cieni niż blasków, to może okaże się małym krokiem naprzód w obszarze podnoszenia poziomu polskich produkcji patriotycznych.
-
To tylko i aż porządnie zrealizowane kino historyczne. Brakuje tu wszystkiego, co doskonale znamy z amerykańskich produkcji, które bez mrugnięcia okiem potrafią wykorzystać patos, pompatyczność i podniosłość swojej historii, ale nawet ostatnio brytyjski "Kres drogi" nie ustępował zbytnio temu, co znamy z amerykańskiego kina wojennego, a jednak na nasz grunt nie udało się tego przenieść.
-
Nie jest wybitny - brakuje lepszego scenariusza, przedstawienia postaci czy efektów specjalnych, ale dobrze się na nim bawiłem. Było kilka scen, które z pewnością zapamiętam, a same bitwy były wciągające.
-
To najwyżej poprawny film telewizyjny na niedzielne popołudnie.
-
Chwilami "303. Bitwa o Anglię" ma zadatki na solidne, poprawne kino, nie nuży, lecz co z tego, skoro powinna ekscytować. Otrzymaliśmy przeciętny film o nieprzeciętnych ludziach. A to za mało.
-
Walijski aktor miał na naukę sporo czasu, bo nad produkcją wisiały czarne chmury. Nieustanne perturbacje doprowadziły do wstrzymania jej na cztery lata, po drodze zdążył zmienić się nawet reżyser. W efekcie film wchodzi do kin równocześnie z polskim "Dywizjonem 303" Denisa Delicia. I chociaż "303. Bitwie o Anglię" daleko do doskonałości, może stanowić dobrą przeciwwagę dla tamtej patriotycznej produkcji.
-
Jak na rasowy film przystało, podkreślam - film, a nie kino historyczne, patriotyczne, czy dokumentalne, "303. Bitwa o Anglię" w udanych proporcjach miesza fikcję z historyczną prawdą. Dzięki temu ekranowe wprowadzenie świetnie dobranego do roli Jana Zumbacha Iwana Rheona, może zaciekawić nawet laika. Trzyma w napięciu, a jednocześnie pokazuje polską ułańską fantazję.
-
Ponieważ jednak film opowiada bardzo polską historię podczas drugiej wojny światowej, przynoszącej nam jak najbardziej zasłużoną chwałę, zainteresowanie filmem w Polsce było i jest spore.
-
Nawet jeśli po drodze uwiera słabe aktorstwo, toporne dialogi, formalne banały, ostatecznie film wciąga. Daje też do myślenia, choć są to myśli pełne fatalizmu i pozostawiające w ustach gorzki smak.
-
Historia Dywizjonu 303 idealnie nadaje się na film. David Blair nie wykorzystał jednak szansy, którą otrzymał. Nakręcił przeciętny telewizyjny film. Niezmiernie potrzebny, ale nie na tym poziomie. Zrealizowany z dramaturgią i akcją - tu tego zabrakło.
-
Przypomina o polskich bohaterach i ich działaniach w szeregach brytyjskich dywizjonów, ale owo przypomnienie niczego za sobą nie niesie. Żadnych emocji. Żadnego skupienia.
-
Filmowi daleko do niezapomnianych produkcji wojennych, momentami nuży i razi stereotypami. Mimo to bez zbędnego patosu przywraca on pamięć zapomnianym, heroicznym Polakom.
-
Przyzwoity film, który ani przez chwilę nie jest odpowiedzią na marzenia o wielkim kinie, które rozsławi na cały świat polskie bohaterstwo.
-
Kilka przyjemnych dla oka kadrów, parę pomysłowych sekwencji, Ramsay Bolton z ludzką twarzą i świetna scena komediowa u wojskowego okulisty to zdecydowanie zbyt mało, by "Bitwę o Anglię" nazwać nawet dobrym filmem. Bardzo potrzebnym na pewno. Piloci Dywizjonu 303 zasługują przecież na pamięć, ale jednocześnie na znacznie lepszy film.
-
To, co ważne w filmie - zdjęcia, aktorzy, scenariusz - leżą i kwiczą. Reklamowany na każdym billboardzie Dorociński pojawia się może na 10 minut, a słynnej sentencji Churchilla nie ma. I w sumie właściwie nie wiadomo, co było takiego niesamowitego w tych dzielnych chłopakach...
-
To piękne i chwalebne, że o wyczynach polskich bohaterów zaczynają opowiadać także i zachodni twórcy. Szkoda tylko, że robią to, jak na razie, w tak słabym stylu. "303. Bitwa o Anglię" to w najlepszym wypadku znośny film telewizyjny.
-
Jeżeli ktoś się spodziewa, że w "303. Bitwa o Anglię" walki powietrzne są choćby zbliżone do perełki Nolana, ten się srogo zawiedzie. Nie ten budżet, nie te przygotowania inie ta postprodukcja. To zupełnie inna liga niż kino hollywoodzkie.
-
Pierwszy z zapowiadanych od tygodni filmów o polskich lotnikach walczących w Bitwie o Anglię okazał się propozycją nieudolną, porażająco wręcz słabą, o zerowym niemal potencjale. Taki film, o tak ważniej historii, nie powinien w ogóle powstać.
-
Największym problemem filmu są jednak zgodnie z przewidywaniami walki powietrzne, które wyglądają jakby były, renderowane na średniej jakości smartfonie i montowane przez dziecko z podstawówki. Nie dość, że wyglądają fatalnie, to są ogromnie nużące, a jest ich naprawdę dużo. Dużo za dużo.
-
Mimo pewnych niedociągnięć film Blaira nie pozostawia widza obojętnym i pozostawia sporo refleksji po seansie. Najważniejsze jest to, że film w godny sposób upamiętnia bohaterów z Dywizjonu 303 - taki był przecież jeden z głównych celów twórców.
-
Gdyby 303. Bitwa o Anglię uzyskał większy budżet, byłoby to dzieło z pewnością pełniejsze, lepsze. Tak wyszedł raczej niewypał, z nieujmującymi efektami specjalnymi i wszechobecną nudą, która wkrada się w pewnym momencie i nie opuszcza już niestety do końca.
-
Jest zwyczajną średniobudżetową produkcją, która tylko w minimalnym stopniu oddaje charakter walk pilotów RAF i Polskich Sił Powietrznych z Luftwaffe. Słabe sceny walk powietrznych oraz zbyt rozbudowany wątek obyczajowy sprawiają, że nie jest to dzieło na miarę XXI wieku, wpisujące się w kanon filmów wojennych.
-
Kino pośpiesznie sklecone z dykt, przedpotopowych efektów specjalnych, miernego aktorstwa i jeszcze gorszego scenariusza.
-
Zawyżam jednak ocenę, bo nie chciałabym, żeby ten mocno niedoskonały technicznie, ale opowiadający ciekawą i ważną historię film, przemknął przez ekrany niezauważony.
-
Szkoda, że Marcin Dorociński dostaje w tym filmie całe 3,5 sceny, bo jest w nich naprawdę dobry. Szkoda, że Milo Gibson marnuje się w tym filmie jako John Kent. Szkoda, szkoda, szkoda.
-
Dostaniemy film dużo lepszy, niż większość produkcji nastawiony na zgromadzenie w kinach jak największej ilości szkolnych wycieczek, ale mimo wszystko produkcję, która nie wykorzystuje pełni swojego potencjału.
-
Przyzwoity film, choć z poważnymi problemami. Kuleją sceny walk między pilotami, a wątki rozgrywane na ziemi zaczynają po pewnym czasie nużyć.
-
Rzetelne kino wojenne, które unika przepychu i napompowanej atmosfery. To filmowa opowieść z dala od patriotycznych uniesień i nadużywanych sloganów. Blair tworzy raczej ukłon wobec polskich bohaterów, którzy po wojnie zostali zapomniani, a także wygnani z Anglii.
-
Do kina marsz! To świetne kino i wspaniała lekcja uczciwej historii.
-
Nie jest filmem tragicznym, czy też nawet słabym. To film na wskroś przeciętny, niegodny historii, którą opowiada. Jednak jest on ważny i potrzebny.
-
Nie jest specjalnie oszałamiający, ale na pewno należy docenić twórców za pietyzm w oddaniu historycznych szczegółów.
-
Muszę przyznać, że jednak w miarę to wszystko trzyma się faktów, a sami Anglicy potrafią pokazać, że nie zawsze byli wobec naszych bohaterów fair. Potencjał jednak był na wiele, wiele lepszy film, tylko wymagałby bardziej "pewnego" reżysera i scenarzysty, o budżecie nawet nie wspominając.
-
Jest nie tylko naprawdę wciągający, ale daje nam jeszcze coś, czego nie dał nam film pierwszy - historię Dywizjonu 303. poznajemy z brytyjskiej perspektywy.
-
Jeśli realistycznie ustawimy sobie poprzeczkę i wymagania wobec tego filmu, będziemy mieli powody do zadowolenia. To miał być solidny średniak i taki właśnie jest - w dodatku uczciwie pokazujący naszą historię.
-
Obraz rzemieślniczy i gruboskórny, zrealizowany bez grama poezji czy wyrafinowania.
-
Generalnie Davidowi Blairowi poszło całkiem dobrze, ale nie jest to obraz, którego oczekuje się po kinowym seansie. Wyszedł mu utwór ciekawy, co ważne - bez zadęcia. Lecz jest to opowieść kameralna, siłą rzeczy oszczędna w wyrazie, kojarząca się raczej z produkcją telewizyjną aniżeli filmem kinowym.
-
Lepszy wizualnie od Polskiego brata twór, ignoruje historię napisaną krwią i poświęceniem zabijając w żołnierzach patriotów, czyniąc z nich bandę utalentowanych lecz rozpitych i niewyżytych półgłówków.
-
W tej recenzji padnie wiele krytycznych słów, jednak w pierwszej kolejności chcę powiedzieć, że jest to dobry film, wart obejrzenia, potrzebny, chwilami poruszający, spełniający minimum, aby cokolwiek reprezentował nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
-
Tym, co wydaje się największą wartością filmu, jest fakt, że reżyser David Blair nie waha się pokazać kompromitujących zachowań swoich rodaków. Jego film jest pewną formą uderzenia się w piersi.