Gdy na świecie Transformery i ludzie toczą wojnę, Cade Yeager wraz ze swoimi towarzyszami wyrusza w podróż, aby zapobiec zagładzie.
- Aktorzy: Mark Wahlberg, Anthony Hopkins, Josh Duhamel, Laura Haddock, Santiago Cabrera i 15 więcej
- Reżyser: Michael Bay
- Scenarzyści: Art Marcum, Matt Holloway
- Premiera kinowa: 23 czerwca 2017
- Premiera DVD: 2 listopada 2017
- Premiera światowa: 18 czerwca 2017
- Ostatnia aktywność: 2 września
- Dodany: 5 listopada 2016
-
Oczywiście, seria "Transformers" ma ustaloną renomę i trudno spodziewać się, że jej najnowsza odsłona zaskoczy pogłębionym profilem bohaterów i ukrytym, pod pokładami efektów specjalnych, komentarzem do współczesności. Wymóg rozrywki na przyzwoitym poziomie to jednak faktor, bez którego kino blockbusterowe zionie większą niż w czarnej dziurze pustką.
-
To jeden z najgłupszych i najbardziej chaotycznych obrazów kinowych tego roku, ale jest coś wysoce niesmacznego w ostentacyjnym traktowaniu go jako kina niewartego uwagi, szczególnie wśród recenzentów, bo jako przykład rozrywki eskapistycznej do granic możliwości to ciekawe studium gatunku.
-
Ogrom efekciarstwa, bez względu na to, jak świetne by nie było, nie jest już w stanie przykryć żenującego scenariusza, czerstwych dialogów, nagromadzenia zupełnie zbędnych wątków i przeciąganie tego wszystkiego ponad miarę, żeby tylko upchnąć dodatkową godzinę wybuchów.
-
Przyznać muszę, że bawiłem się dobrze, jednak jednocześnie uważam, że Transformers: Ostatni Rycerz to jeden z najgorszych blockbusterów tego roku. Wygrywa tym, że jest dokładnie taki jak być powinien: efekciarski.
-
Brak innowacji i pozytywnych zaskoczeń pod jakimkolwiek względem - typowy dla tych produkcji - udzielił się także najnowszej części. Przez schematyczność i przewidywalność fabuły widz jest zmuszony walczyć z własnym znudzeniem i sennością w trakcie oglądania.
-
Kilka razy zgrzytałem co prawda zębami, bo niektóre absurdalne wręcz sceny psuły klimat, ale chociaż nie wszystko zagrało pod kątem fabuły i progresji postaci, a montaż filmu pozostawia nieco do życzenia, to jeśli chodzi o warstwę audiowizualną i wartość rozrywkową? Nie mam Transformers: Ostatni Rycerz nic a nic do zarzucenia.
-
Osobiście mam nadzieję, że Michael Bay postąpi zgodnie ze swoimi słowami i na tym filmie zakończy przygodę z serią. Bo to ciekawy świat o bardzo dużym potencjale i wierzę, że są twórcy, którzy potrafiliby go wykorzystać. Tymczasem pozostaje zawód - mogło być pięknie, a wyszło jak zawsze.
-
Trzeba przyznać bowiem, że poziom efektów specjalnych pozostawia konkurencję daleko w tyle. I tyle. Bo nawet w trzeciej części te walki oglądało się po prostu lepiej.
-
Fani serii raczej się nie zawiodą, ale nie daję gwarancji, czy reszta publiczności odbierze "Ostatniego Rycerza" chociażby pozytywnie. Osobiście pod koniec seansu nudziłam się niemiłosiernie, mimo że na ekranie pozornie działo się wiele.
-
Przeciętny widz może sobie tę produkcję odpuścić. Film trwa dwie i pół godziny, kipi wręcz akcją, ale i fatalnymi dialogami oraz fabularnymi nonsensami.
-
Tak naprawdę jedynym powodem, aby nie ocenić tej produkcji na 1 czy też na 0, jest fakt, że roboty wyglądają dobrze. Zrobiły na mnie wrażenie w pierwszej części i dalej robią.
-
Słaby film akcji który nie spełnił swojej roli. Nie polecam nawet fanom Transformerów.
-
Z wielką chęcią chciałbym wypisać każdy grzech najnowszej produkcji Michaela Baya, ale jest ich tak dużo przy metrażu 150 minut, że nie sposób ich zliczyć. W mojej opinii reżyser poległ sromotnie po raz kolejny i nie posłuchał słów krytyki ludzi, którzy domagali się większej spójności.
-
Jedynym plusem tego filmu jest to, że stanowi on kontynuację, i tak słabej, czwartej części.
-
Chciałoby się powiedzieć, że "Ostatni Rycerz" to propozycja wyłącznie dla największych fanów serii, ale i to nie jest prawdą. Wielu miłośników cyklu będzie zawiedzionych, bo z dawnego klimatu zostało tu niewiele.
-
Typowy odmóżdżacz, widowisko, które w odpowiednich warunkach i przy odpowiednim nastawieniu może umilić weekendowe popołudnie po ciężkim tygodniu.
-
Choć lubię niskich lotów rozrywkowe kino, tak jednak wymagam od niego podstawowej logiki i choćby odrobinę ciekawego scenariusza.
-
Film naprawdę udany i jeśli tylko nie należysz do tej grupy osób, która w każdym filmie chce widzieć piąte dno, powinieneś się na nim dobrze bawić. Ja bawiłem się świetnie.
-
Zdecydowanie film kiepski. Przepełniony patetycznie wygłaszanymi mądrościami i pełnymi wzniosłości mowami bohaterów.
-
Dla fanów lub tych, którzy wyrażają gotowość na czystą rozrywkę, film Transformers: Ostatni rycerz będzie pozycją w sam raz. Warto obejrzeć tę produkcję chociażby ze względu na Anthony'ego Hopkinsa i Bumblebee.
-
Okropny, straszny, niezbyt dobry i bardzo zły. I tu pojawia się pewien problem natury etycznej, bo osoby takie jak ja, uwielbiające filmy okropne, straszne, niezbyt dobre i bardzo złe, popłaczą się na nim z radości.
-
Wszystko wygląda w "Ostatnim Rycerzu" fajnie, ładnie i efektownie, bójki pomiędzy gigantycznymi robotami są tak skonstruowane, że widz ma podziwiać każdą sekundę czasu ekranowego, nie zastanawiając się nad ewentualnymi ubytkami w fabule. Tylko że "Ostatni Rycerz" to bardziej szereg spisanych na kolanie pomysłów niż pełnoprawna opowieść.
-
Trudno udawać, że nowa część "Transformersów" to projekt udany.
-
Bez wątpienia nowa odsłona Transformers swoje zarobi, dostarczy Hasbro kilku zabawek do szerokiej oferty, a także zadowoli tych najmniej wybrednych fanów, którzy lubią ładne opakowanie, ale nie interesuje ich całkowicie, co kryje się w jego środku. Nie potrzeba go nawet otwierać, by przekonać się o przerażającej pustce zionącej z wewnątrz.
-
Jest filmem wydmuszką, nieoferującym nic po za rewelacyjnie wyglądającą stronę zewnętrzną, ale świecąca pustką w środku. Fabuła zdaje się kręcić w kółko już od poprzedniej części, a pogłębiony chaos narracyjny przez nadmiar wątków, postaci i miejsc akcji nie dostarcza ani trochę zabawy. A przecież w tej serii to zawsze bezkompromisowa rozrywka była stawiana na pierwszym miejscu.
-
Przebija epickością chyba wszystko co widzieliśmy do tej pory w kinie.
-
To właściwie trzy filmy w jednym. Każdy trwa mniej więcej godzinę i jest bardziej chaotyczny od poprzedniego.
-
Są filmy tak złe, że aż dobre oraz po prostu złe. Transformers: Ostatni Rycerz należy do tej drugiej kategorii.
-
Doszło do tego, że na widowisku wypchanym efektami i akcją, walczyłem, żeby nie zasnąć.
-
Napompowane milionami dolarów widowisko o niczym.
-
Transformersom daleko do prostackiego, obliczonego wyłącznie na efekciarstwo popcornowego kina. Nawet jeżeli finał jest wiadomy, piękna kobieta i doświadczony przez życie, nieokrzesany Cade nie mogą skończyć wyłącznie na współpracy zawodowej, to nie jest to zwykła historia, z niezwykłymi możliwościami nowoczesnego kina.
-
Kino Baya w pełnym wydaniu. Kino akcji, sf, komedia, najbardziej wybuchowy tegoroczny blockbuster w jednym. I wciąż ta formuła zdaje swój egzamin.
-
Kawał dobrego wizualnie kina akcji. Mamy fabularne potknięcia, każda część serii je posiada, więc już się do tego przyzwyczaiłam, ale mamy także dopracowane efekty specjalne, odpowiednią ścieżkę dźwiękową, sporą dawkę humoru i ciekawych bohaterów.
-
Pomimo technicznego spełnienia, bezlitośnie niszczy zwoje mózgowe, wyciągając je z naszej głowy i prasując rozgrzanym żelazkiem trzymanym przez Michaela Baya.
-
Napakowana efektami specjalnymi wydmuszka, która nawet nie próbuje być czymś więcej. Oczywiście nigdy nie szukałem w serii głębi i poruszania trudnych tematów, ale urwanych wątków, braku logiki i konsekwencji wybaczyć nie mogę.
-
Michael Bay potrafi zaskakiwać: kiedy myślisz, że nic już gorszego nie nakręci, to pokazuje widzom coś w rodzaju Transformers: Ostatni rycerz.
-
To jednak tylko ładna wydmuszka. Reżyser napakował w nim tyle wątków i nawiązań, że mógłby z tego zrobić nawet i ze trzy filmy. Jednak razem tylko multiplikują zmęczenie i trudność w wysiedzeniu do końca seansu.
-
Jest dokładnie taki, jak się można było spodziewać. Czyli nic tu nie ma sensu, za to są efekty specjalne.
-
Nowe dziełko Michaela Baya, którego słusznie określa się baronem CGI porn, warto odpuścić, bo nikt Wam nie zwróci tych trzech godzin spędzonych w kinie w towarzystwie... niczego.
-
Jeśli idąc do kina spodziewacie się rozrywki na najwyższym poziomie to możecie się lekko rozczarować.