Dramat inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, w którym dobro walczy ze złem. Dwudziestokilkuletnia matka Anna wychowuje samotnie siedmioletniego syna, ledwo wiążąc koniec z końcem.
- Aktorzy: Michalina Olszańska, Franciszek Pieczka, Anna Seniuk, Rafał Fudalej, Maciej Bożek i 15 więcej
- Reżyser: Robert Wichrowski
- Scenarzysta: Paweł Sala
- Premiera kinowa: 19 stycznia 2018
- Premiera światowa: 5 sierpnia 2017
- Dodany: 29 sierpnia 2017
-
Robert Wichrowski serwuje widzom mocne kino. Świetnie gra obrazem.
-
Zamienia prawdziwy dramat w emocjonalny szantaż w telenowelowej stylistyce.
-
To naprawdę produkcja, która nas w żaden sposób nie rozgrzewa. Za to emocjonalnie jest soplem lodu, a i my jesteśmy całkowicie zmarznięci przez tą niezgrabność fabularną i wizualną.
-
Takiego bezwzględnego zimna i braku wyrozumiałości to nawet w lutym nie ma. A co dopiero w bajkach Andersena.
-
Choć nie sposób odmówić autorom dobrych chęci i odwagi, nie są oni w stanie przelać zrozumienia na swoich bohaterów i podjąć próby wytłumaczenia, jakie mechanizmy mogły nimi kierować. Przede wszystkim zaś nie potrafią ani nas poruszyć, ani nami wstrząsnąć.
-
Nie sprawdza się na żadnym z poziomów. Reżyseria jest nieumiejętna, autor za grosz nie ma pomysłu, a scenariusz w zasadzie nie istnieje, bo przez większość filmu oglądamy paradę nikomu niepotrzebnych scen.
-
Nie demonizowałabym tej produkcji - sam pomysł nie jest taki zły, tylko realizacji zabrakło... tego czegoś. Wydaje się, że reżyser powinien jeszcze popracować nad warsztatem, a w następnej kolejności brać się za wielopłaszczyznowe dzieła. Wyraźnie próbował stworzyć kino na poły artystyczne, co jednak w tym całym miszmaszu dodaje tylko niepotrzebnego bałaganu.
-
Potrzebowałby poprawy scenariusza, wycięcia wielu scen, zmiany muzyki i zdolnego operatora. A to zbyt wiele, aby uznać ten film nawet za udany.
-
Niestety to, co ważne i istotne zajmuje, w tym filmie zaledwie kilka minut, a resztę wypełniają niepotrzebne sceny. Film Rafała Wichrowskiego potrzebowałby poprawy scenariusza, wycięcia wielu scen, zmiany muzyki i zdolnego operatora.
-
Miałkość intelektualną i emocjonalną do pewnego stopnia kompensują przyjemne dla oka i ucha zdjęcia oraz muzyka. Nie sądzę jednak, by znalazło się zbyt wielu widzów, których to zadowoli.
-
Jest cały szereg powodów, dla których "Syna Królowej Śniegu" trzeba odrzucić i pozwolić na odejście w filmowe zapomnienie.
-
Jest produkcją mierną, na którą zdecydowanie nie polecam zabierać dzieci, i to nie tylko z powodu wielu scen zawierających nagość.
-
Zamiast poruszać, razi śmiesznością i tabloidowymi uproszczeniami.
-
Zamiast szokować, prowokować, albo choćby irytować, popada w niezamierzoną groteskę - nieudolna realizacja tylko pogłębiła wrażenie śmieszności płynące ze sposobu opowiedzenia o pogubionej w swoich uczuciach i życiu bohaterce. Najgorsze jest to, że ten film można czytać również w kluczu politycznym - taka interpretacja widziałaby w nim wyjątkowo wyrachowaną, niesmaczną i upraszczającą rzeczywistość pro-life'ową agitkę, zrównującą dzieciobójstwo z aborcją.