Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
3.9 10.0 0.0 30
Bardzo negatywnie oceniony przez krytyków
4.0
Negatywnie oceniony przez użytkowników

Gdy jeden z braci ląduje w więzieniu, drugi - policjant postanawia pomóc mu z niego wyjść.

  • Recenzje krytyków

  • Recenzje użytkowników

    • O środowisku kibolskim film opowiada, co prawda w sposób przerysowany, ale jednak ciekawie - nawiązania do jednego z krakowskich klubów trafne. Film rozpada się jednak ze względu na wątek rywalizacji dwóch braci, niczym Kaina i Abla. Całość ratuje fantastyczna rola Królikowskiego. Nieźle również Zawadzka. Wydaje się po frekwencji na pierwszych pokazach, ze popularność Vegi powoli przemija. Odwrotnie proporcjonalnie do krytyki jego filmów. Jakby Vega tracił również poczucie humoru.

    • Najlepszy film Vegi od pierwszego Pitbulla? Nareszcie jest to film, który klei się na poziomie scenariusza i który jest niezły poziomie reżyserskiego rzemiosła. Wiadomo, że tu wszystko jest dość wyraźnie ociosane, nie ma miejsca na niedpowiedzenia i niuansowanie; jest sporo klisz i efekciarskich poz, nie mówiąc już o przesadnej wulgarności i szokująco brutalnych scenach. Ale całość ładnie się spina w swojej niedoskonałości. Niezły film. Na tle innych filmów Vegi - znakomity.

    • Nie jest to broń boże wybitne dzieło ale na tle wcześniejszych dokonań tego reżysera jawi się jako arcydzieło

    • Było kilka niezłych scen, ale ta końcówka XD

    • Królikowski i Zawadzka uratowali ten seans. Byłem już jedną nogą od wyjścia z sali kinowej. Kolejny raz dostajemy teledysk, z taką różnicą że nie ma już nawet śmiesznych scen.

    • Ma obiecujący początek, przynajmniej fabularnie, bo technicznie leży, ale pojawia się Zawadzka i wszystko psuje. Na szczęście jest jeszcze świetny Królikowski.

    • Cóż, to kolejna część Vegaverse, tyle że o piłkarzach, popełniający praktycznie te same błędy, co jego starsi bracia. A finał to jest jakieś jedno wielkie nieporozumienie, który niezamierzenie wywołał u mnie głośny śmiech. Sorry, ale to, co wtedy odwala Stuhr, to są jakieś jaja.