Tomek, student prawa Uniwersytetu Warszawskiego, zostaje przyłapany na plagiacie i wydalony z uczelni. Postanawia jednak ukrywać ten fakt przed światem i nadal pobiera pomoc finansową od państwa Krasuckich - rodziców Gabi, przyjaciółki z czasów dzieciństwa. Kiedy oszustwo wychodzi na jaw, skompromitowany chłopak traci zaufanie i życzliwość swoich dobroczyńców. Przepełniony gniewem i żalem, oddzielony od Gabi, w której skrycie podkochuje się od lat, Tomek planuje zemstę na Krasuckich.
- Aktorzy: Maciej Musiałowski, Vanessa Aleksander, Danuta Stenka, Jacek Koman, Agata Kulesza i 15 więcej
- Reżyser: Jan Komasa
- Scenarzysta: Mateusz Pacewicz
- Premiera kinowa: 6 marca 2020
- Premiera DVD: 18 czerwca 2020
- Premiera światowa: 5 marca 2020
- Ostatnia aktywność: 22 maja
- Dodany: 31 stycznia 2020
-
Reżyser doskonale wie, kiedy widza kopnąć po jajach, kiedy trzymać jego nerwy jak postronki, a kiedy podsunąć marchewkę w postaci odrobiny humoru. Dzięki temu film śledzimy cały czas z uwagą, bez poczucia nudy czy dłużyzny lub też emocjonalnego przemęczenia widza.
-
8.310 marca 2020
- 1
- Skomentuj
-
-
Kino mocne, niezwykle aktualne i przede wszystkim prawdziwe.
-
Jest mocniejszy od poprzedniej części i dużo mówi o kondycji współczesnego człowieka, wystawiając nam dość ponure świadectwo.
-
Komasa staje się powoli, bardzo świadomym komentatorem rzeczywistości - potrafi wytknąć jej wady wprost, poprzez język filmu i myślę, że ma jeszcze wiele do powiedzenia.
-
Egzystencjalny krzyk rozpaczy wobec społecznego absurdu, mądrzejszy niż Joker, bardziej radykalny niż Parasite, równie przystępny i efektowny jak tamte dwa filmy, ale bardziej skonkretyzowany i nie bojący się wyzwań w komentowaniu tego, czego jeszcze nie zdążyliśmy do końca nazwać.
-
Jednego filmowi Jana Komasy odmówić nie można: palącej aktualności.
-
Choć ma swoje wady i uproszczenia, potrafi zaintrygować i uderzyć. Zwłaszcza, gdy dochodzi do brutalnego, wręcz krwawego finału. Wtedy widać do czego może doprowadzić bezpardonowa walka, szczególnie gdy sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli.
-
Jan Komasa w najnowszym swoim filmie Sala samobójców. Hejter po raz kolejny udowadnia, że ma szczęśliwą rękę do aktorów i że umie nimi kierować. Kreacja Macieja Musiałowskiego jako warszawskiego "słoika" jest wyjątkowo dojrzała i przekonywująca. I na niej w zasadzie opiera się cała dramaturgia filmu.
-
Niezwykle udany film pod względem tak technicznym, jak i artystycznym. To w końcu Komasa, u niego zawsze wszystko dobrze widać i świetnie słychać, a i pięknych kadrów tu nie brakuje. Ale prawdziwym majstersztykiem jest scenariusz, zresztą autorstwa twórcy tekstu do "Bożego ciała", Mateusza Pacewicza.
-
Budzący emocje obraz o ludziach, którzy rzadko znajdują się w centrum zainteresowania.
-
Wszystkie wydarzenia brną do przodu i dzięki niesamowicie wciągającej historii, nie pozwalają się zdekoncentrować. I choć można odetchnąć na chwilę w momencie, gdy zaczynają się napisy końcowe, tak prawdziwy strach powinien zacząć się rodzić, gdy po seansie znów zalogujemy się na swoje media społecznościowe.
-
Hejterski przewrót łączy ze sobą elementy pastiszu, groteski, dramatu psychologicznego oraz thrillera w najczystszej formie. W czasie seansu bez problemu można zauważyć, że reżyser cały czas eksperymentuje z formą i poszukuje swojej własnej filmowej maniery.
-
To produkcja unikająca kompromisów, będąca mocnym uderzeniem dla widza spodziewającego się łatwego seansu. Prowokująco analizuje współczesny świat, w którym według tej historii na każdego dobrego człowieka przypada kilku złych. A za każdym technologicznym dobrodziejstwem kryje się zagrożenie. Film dogłębnie smutny i zapadający w pamięć, kreujący jednego z najciekawszych antybohaterów polskiego kina.
-
Dziełem wielkim nie jest, ale bardzo umiejętnie stara się takowe naśladować. Sporo elementów w tym wielowarstwowym obrazie zdaje się działać perfekcyjnie.
-
Jest skuteczny jako thriller. Po swojej stronie ma tak niejasnego bohatera, jak i wykorzystanie naszych autentycznych lęków związanych z social mediami.
-
W "Hejterze" wszystko widać, tylko że widać aż za bardzo - jak w artykule świetnie piszącego publicysty, który poświęca myślenie dla wyrazistości, wyzbytego podejrzeń wobec swoich wniosków, wierzącego bardziej w siłę perswazji niż zdziwienia.
-
Początkowo Sala samobójców. Hejter to całkiem niezła analiza tego jak wygląda zorganizowany film w internecie i jak obywatele są manipulowani w politycznych kampaniach. Niestety później film zmienia się w coś na kształt polskiej odpowiedzi na Jokera.
-
"Hejtera" odbiera się jako film wiarygodny być może dlatego, że za jego realizacją stoi młoda ekipa - na czele z Janem Komasą, niespełna 40-letnim reżyserem, posiadającym już w swoim dorobku film nominowany do Oscara i 27-letnim scenarzystą Mateuszem Pancewiczem.
-
Nawet jeśli "Hejter" nie jest aż tak udanym filmem, co "Boże Ciało", to i tak jest to ambitne i odważne dzieło, które nie stroni od poruszania tematów tabu. Przekraczając granice moralności bez skrupułów odsłania zło, które leży w nas samych, sprawdzając się nie tylko w formie wciągającego thrillera, ale i także bardzo trafnego komentarza społecznego.
-
Hejter to film znacznie dojrzalszy od swojego poprzednika, który faktycznie ma szansę trafić do wielu widzów - nawet tych, którzy, tak jak ja, nie podchodzą zbyt entuzjastycznie do "jedynki".
-
To, choć przydługi, angażujący i zmuszający do refleksji seans, o którym będzie w naszym kraju bardzo głośno. I powinno.
-
"Hejtera" warto obejrzeć, gdyż mimo pewnej rozwlekłości ma on potencjał przykucia uwagi widza, a ponadto stanowi komentarz do współczesności, która jednak zmienia się na naszych oczach w galopujący sposób. Ale tego, gdzie to wszystko pędzi, nie wie jednak nikt. Kino próbuje niektóre trendy przyłapać na gorącym uczynku, może więc jednak film Komasy ma jakąś wartość profetyczną?
-
Hejter nie zaskakuje, tylko daje się zrozumieć. Hejter nie jest zapamiętywalny, bo jest wszechobecny. Hejter nie jest doskonały, ale stara się być szczery. Hejter jest brutalny. Hejter jest wart zobaczenia, bo Komasa naprawdę wie, co robi.
-
To praktycznie autonomiczna produkcja, która stoi na własnych nogach, bo ma pomysł na siebie i coś do przekazania. Udaje się jej w wiarygodny sposób poruszyć ważne problemy, które nas dotykają przez co dostaliśmy aktualny i potrzebny film.
-
To arcydzieło, które stanowi przestrogę przed tym, co faktycznie nam zagraża. W czasach kiedy rysuje się przed nami widmo epidemii, coraz częściej zapominamy o najbardziej zjadliwej zarazie - nienawiści.
-
Kolejny doskonały film Jana Komasy. Chociaż wyolbrzymia zjawiska i realia, to świetnie wykorzystuje je do budowania dramaturgii i suspensu. Całość dopełniona wspaniałą rolą głównego bohatera. Finalnie dostajemy hipnotyzujący obraz, który zadaje widzowi co chwilę ból i cierpienie, ale nie można się od niego oderwać.
-
"Sala samobójców 2: Hejter" jako zwykła kontynuacja nie miałaby pewnie racji bytu. Stąd podtytuł, ale mimo, że w pewnym momencie obie fabuły łączą się to druga cześć dla mnie przynajmniej jest dużo bardziej wartościowsza. Bo w szerszym zakresie pokazuje to co się dzieje w makroświecie, jak i naszych małych "ogródkach".
-
Kolejny dobry film Komasy, choć o dużo mniejszym wydźwięku niż Boże ciało. W tym wypadku widz nie dowiaduje się niczego nowego o świecie. Nie ma tu jakiejś prawdy objawionej czy głębszej myśli, z którą zostajemy po seansie.
-
Przeraża swoją naiwnością oraz płytkością. Jan Komasa i Mateusz Pacewicz zdecydowanie zbyt poważnie podeszli do tematu, przez co otrzymaliśmy nadętą i nastawioną na szokowanie opowieść o narodzinach.... właśnie, czego? Ekstremizmu? Terroryzmu? Tego, jak internetowy hejt rodzi realną nienawiść? Mam wrażenie, że twórcy sami do końca nie mogli się zdecydować, więc wszystkie elementy wrzucili do fabuły.
-
Wątek tej "sztafety cierpienia" nie tylko uzasadnia tytuł, ale też zamienia humanistyczny dyptyk Komasy w coś więcej niż sumę swoich składowych, mianowicie w spójną przypowieść o niewidzialnych ludziach oraz ich ledwie słyszalnym głosie.
-
Hejter jest klasę lepszy od pierwszej "Sali samobójców". Gdyby wszedł do kin w zeszłym roku, idealnie wpisałby się w nastroje i dyskusje prowadzone po najgłośniejszych premierach.
-
Nikt lepiej w polskim kinie nie opowiedział o istocie karierowiczostwa i pędu po trupach na społecznej drabinie niż Feliks Falk. Do teraz. Lutek z "Wodzireja" doczekał się nowej wersji. Znacznie bardziej przerażającej.
-
Doczekaliśmy się polskiego "Jokera". O ile w "Bożym Ciele" Jan Komasa zapraszał na terapię grupową, o tyle jego "Sala samobójców. Hejter" to niewygodny film o głębokich podziałach w naszym kraju i potędze manipulacji.
-
Jan Komasa dobrze wie, jak bardzo zło uwodzi i jak bardzo jest filmowe. "Sala samobójców. Hejter" choć w kinie nieco się dłuży, a jej przesłanie społeczne zostało nieco wyidealizowane przez krytyków, na pewno stała się miejscem narodzin gwiazdy kina. Maciej Musiałowski w tym momencie to najciekawszy polski aktor filmowy młodego pokolenia.
-
Dzieło konsekwentne, zrobione bez drżenia ręki, bezlitosne, wysmakowane, umiejące pokazać rosnące ciśnienie i krwawy odwet, nie tworząc jakiejś iluzji realiów, skromnych problemów, a będąc bardzo autentycznym i wiarygodnym.
-
Zamiast dzielić publiczność na zwolenników i przeciwników, raczej nią potrząśnie. "Hejter" to film, jakiego w Polsce jeszcze nie było.
-
Jest tak oderwany od rzeczywistości, że niedługo wystawi wnuczkę Grabskiego jako kandydatkę na prezydenta.
-
To film istotny, bo aktualny i pokazujący mechaniki kreowania nienawiści i niszczenia ludzi za pieniądze.
-
"Hejterowi" brakuje wyrafinowania, przebojowości i artyzmu "Bożego Ciała", ale z pewnością nie można tu narzekać na deficyty emocji czy zakłamywanie rzeczywistości. Rzetelne, piekielnie mocne, odpychające momentami kino, które warto ozdobić pozytywnymi hasztagami i wyniesionymi w górę kciukami.