Matka trójki dzieci, za namową brata, decyduje się zatrudnić nianię. Opiekunka całkowicie odmienia życie rodziny.
- Aktorzy: Charlize Theron, Mackenzie Davis, Ron Livingston, Asher Miles Fallica, Lia Frankland i 15 więcej
- Reżyser: Jason Reitman
- Scenarzysta: Diablo Cody
- Premiera kinowa: 11 maja 2018
- Premiera światowa: 23 stycznia 2018
- Dodany: 16 stycznia 2018
-
Odbiorca nastawiony na kawałek dobrego kina powinien być zadowolony.
-
Tully skrzy się dowcipem i, przy całym swym poważnym przesłaniu, zaskakująco lekką atmosferą, budząc zadumę nad koniecznością pogodzenia się z myślą, że najlepsi jesteśmy, poświęcając się innym, nie zaś dbając o własne potrzeby.
-
Mimo wszystko "Tully" w pełni zasługuje na uwagę, a jej sensualna i akwatyczna aura jest jednym z bardziej metaforycznych,a jednocześnie bliskich widzowi, obrazów macierzyństwa w kinie.
-
Mały, dziwny i niespodziewany film, równie chimeryczny jak mały nadwrażliwiec Jonah i równie zagadkowy, jak pojawiająca się i znikająca znienacka bohaterka tytułowa.
-
Tworząc produkcję o trudach macierzyństwa nie trudno popaść w patos i powtarzalność, jednak w tym przypadku jest inaczej. Reżyser pod powłoką prostej historii stworzył wzruszającą i zmuszającą do myślenia opowieść o naszych codziennych zmaganiach z problemami jakie dostarcza nam każdy dzień naszego życia.
-
Najmocniejszą stroną filmu są aktorki: Charlize Theron i Mackenzie Davies, idealnie wcielające się w dwie odsłony tej samej kobiety, przed i po macierzyństwie. Z wprawą kameleona Theron odtwarza kolejne wcielenia Matki-Monstera.
-
Szkoda tylko, że zamiast prawdziwego, odsłaniającego wszystkie "brudy" macierzyństwa dramatu otrzymaliśmy półtoragodzinną próbę mierzenia się z tematem. Eksperymentowanie na widowni nie zawsze jest dobrym pomysłem, chyba że widz ma szansę wyjść z seansu z odkrywczą myślą lub niesamowitym doświadczeniem - w tym przypadku nie dostajemy żadnej z tych wartości.
-
Przykład amerykańskiej produkcji, którą mógłbym oglądać bez końca - łączy w sobie sprawność realizacyjną z europejską wrażliwością. Jestem zauroczony!
-
Duet Reitman-Cody ma potencjał i nadal świetnie radzi sobie z filmową materią.
-
Skromne, niedoskonałe dzieło, z widocznym sundance'owym rodowodem, potrafi jednak poruszyć nie tylko borykające się z nadmiarem obowiązków kobiety, ale każdego, kto ma w sobie wystarczająco empatii. To film, po którym poczułem potrzebę powiedzenia żonie prostego "dziękuję".
-
Reżyser Jason Reitman dobrze łączy sarkastyczne i tragiczne wątki scenariusza.
-
Tully zaliczyłabym do filmów dobrych, wartych uwagi i zobaczenia. Dzieło posiada wiele plusów, jednak nie spodoba się wymagającym widzom.
-
Jeden z tych filmów, które po prostu się ogląda i pochłania całym sercem. Warto dać temu filmowi szansę, gdyż Tully jest w stanie przemówić szczerym oraz czystym głosem, tak bardzo potrzebnym w dzisiejszym zgiełku i natłoku wrażeń.
-
Podobnie, jak w innych filmach napisanych przez Diablo Cody, największym atutem okazują się dialogi. Autorka świetnie czuje dynamikę codziennych rozmów, fantastycznie wygrywa momenty zakłopotania, zwyczajne nieporozumienia, nieprzemyślane odzywki. Również dlatego "Tully" wypada tak naturalnie i prawdziwie.
-
6.79 maja 2018
- Skomentuj
-
-
Mądry, delikatny, ale pod powierzchnią dosadny.
-
Lekka, urokliwa komedia, która roztacza swój czar i wciąga do swojego świata. Ogląda się ją z uśmiechem na ustach.
-
Film ogląda się znakomicie. Reitman potrafi z wielką lekkością opowiadać również o poważnych sprawach, co udowodnił chociażby znakomitym filmem.
-
Mądra, chwilami zabawna, chwilami przerażająca opowieść o blaskach i cieniach macierzyństwa, którą powinien obejrzeć każdy. Bez względu na wiek i płeć.
-
Chociaż obsada robi co może, aby utrzymać całość przy życiu - Theron w najlepszych momentach filmu zagarnia cały ekran dla siebie, a my mamy szansę widzieć, jak Mackenzie Davis powoli staje się jedną z najciekawszych, młodych aktorek - ze schematycznością "Tully" ostatecznie nie udaje się wygrać i do kina wkrada się zwyczajne znużenie. Kibicuję Reitmanowi z całego serca, aby następnym razem się udało, ale tym razem - jestem na nie.
-
Imponuje zarówno pod względem formalnym, bo wiele tu wizualnych i montażowych perełek, jak również fabularnym. Mamy wciągającą historię, świetne dialogi, dowcipy które nie żenują i zaskakujący twist, nadający filmowi pewien surrealistyczny naddatek.
-
Wszelkie niedoskonałości fabularne nikną przy fenomenalnej obsadzie. Charlize Theron tworzy przejmujący portret zagubienia, samotności i desperacji, aby ponownie stanąć na nogi w rzeczywistości, na którą nikt nigdy nie jest w pełni gotowy.
-
Uwielbiam określenie "mały wielki film" i Tully spokojnie mogę zaliczyć do tej grupy. Twórcy pod powłoką prostej historii prowadzą opowieść o ludzkiej egzystencji, bez zbytniej pompatyczności, ale za to z ogromną lekkością i humorem.
-
Miły komediodramat z przewagą tego pierwszego. W roli głównej wystąpiła Charlize Theron i jest świetna. Zawsze podziwiam łatwość, z jaką ta dwumetrowa blond seksbomba, która na co dzień reklamuje Diora, przeistacza się w zwyczajną, steraną życiem kobietę.
-
Doceniam to, z jakim ciepłem i zrozumieniem Diablo Cody portretuje kolejne stadia kobiecości, ale jestem bardzo ciekawa, jaki scenariusz by upichciła po tym, jakby zapoznała się z sytuacją kobiet w naszym pięknym kraju. To by było mocne.
-
Świetnie zrealizowany i całkiem zręcznie napisany komediodramat, który bawi i przekazuje kilka trafnych refleksji.
-
Smutny i gorzki film o samotności, który dzięki puencie zostaje z widzem jeszcze po seansie. Mimo że Reitman porusza poważne tematy, nie ma zamiaru kręcić dramatu psychologicznego i nie próbuje na siłę "upoważnić" swojego stylu. Zostaje w strefie własnego komfortu i poetyki, z którą przedziera się od początku kariery.
-
Choć jest miejscami zabawnym filmem, na pewno nie jest komedią. Tak jak w poprzednich filmach duetu Reitman - Cody, w lekkostrawnej formie został podany ważny problem, bardzo realistycznie przedstawiony, a jednocześnie mądrze, ale subtelnie skomentowany.
-
Reitman nadal trzyma się kina niezależnego w duchu, ale "Tully" nie do końca mnie powaliła. Być może ta nietypowa narracja mnie odstraszyła, niemniej świetne dialogi oraz aktorstwo są w stanie przyciągnąć uwagę do końca.
-
Trio Reitman, Cody i Theron po raz drugi stanęło na wysokości zadania i dało widzom wspaniały, mądry film, w którym trudno jest się nie zakochać.
-
Reitman i Cody wieńczą mocnym akcentem swoją rodzicielską trylogię. Po Juno i Kobietach na skraju dojrzałości Tully jawi się jako udane podsumowanie, a jednocześnie najbardziej dojrzały film pary twórców.
-
Jest przede wszystkim bezkompromisową opowieścią o ciemnych stronach macierzyństwa, przypominającą wymową rodzimą "Hubę" Anki i Wilhelma Sasnalów. Ale równocześnie jest historią niesamowicie przewrotną, nie tylko ze względu na narracyjne niespodzianki.
-
Szczypta banałów, ale w rękach Reitmana nawet ta szczypta nie smakuje jak garść soli wrzucona do zupy. Czasem przez dłuższy czas nic się nie dzieje, by w kolejnych doprowadzić głównych bohaterów na skraj załamania nerwowego.
-
Jest w tym filmie jakaś dziwna magia.
-
Mądra, ciepła i zabawna opowieść o nieuchronnej etapowości życia. Nie tylko dla mam.
-
Diablo Cody znów serwuje nam scenariusz grający na stereotypach, szczery, naładowany zarówno trudnymi emocjami, jak i sporą dawką lekkości, ciepła, humoru. To kino dla szerokiego grona odbiorców, które po prostu będzie się podobać, ale nie dające się zdominować sztampie.
-
Na ekranie zazwyczaj olśniewająca urodą Theron przepoczwarza się w męczennicę macierzyństwa. Wielkie zwały tłuszczu i obrzmiała twarz. Niechlujny ubiór, zrezygnowane pozy. To wszystko jest prezentowane widzom ze wściekłą nachalnością, której nie łagodzi raczej przeciętnej jakości humor.
-
Niezwykle poruszająca, głęboka opowieść o byciu nieidealnym - jakże potrzebna w dobie Photoshopa, wystylizowanych zdjęć na Instagramie i doniesień o celebrytkach, które dwa dni po porodzie kręcą salta w programach pokroju "Tańca z gwiazdami".
-
Ta zręczność do łączenia ze sobą potencjalnie niepołączalnych porządków okazuje się w efekcie największym zwycięstwem Tully: jest tu trochę Podziemnego kręgu, trochę przestylizowania z Ghost story, trochę naturalności Boyhoodu, najwięcej jednak trafnych obserwacji i prozy codzienności naznaczonej szczerym zawodem.
-
Wbrew pozorom film okazuje się niezwykle lekki i przyjemny w odbiorze. Ponadto potrafi wprowadzić nas w pozytywny nastrój i pokazać, że jego prawdziwym wydźwiękiem jest radość z bycia mamą pomimo wielu przeszkód.
-
Jeśli potrzebujecie emocjonalnej odtrutki w dobie blockbusterowego szaleństwa początku sezonu letniego, Tully będzie idealnym wyborem. Pod płaszczykiem kipiących od autoironii dialogów i inteligenckiej zabawy kliszami, znajdziecie prawdziwie emocjonalną podróż.
-
Mądry prorodzinny konserwatyzm to coś, co w kinie zdarza się rzadko.
-
Przyjemne i nieoczywiste kino obyczajowe, któremu ciężko zarzucić cokolwiek poza niezbyt skomplikowaną fabułą. Ale i tak pozostaje w naszej głowie jeszcze jakiś czas po seansie.