Była narciarka Molly Bloom zakłada najbardziej ekskluzywny, nielegalny klub pokerowy w USA. Pewnego dnia do drzwi bohaterki pukają agenci FBI.
- Aktorzy: Jessica Chastain, Idris Elba, Kevin Costner, Michael Cera, Jeremy Strong i 15 więcej
- Reżyser: Aaron Sorkin
- Scenarzysta: Aaron Sorkin
- Premiera kinowa: 5 stycznia 2018
- Premiera światowa: 8 września 2017
- Ostatnia aktywność: 30 sierpnia
- Dodany: 12 września 2017
-
Choć kinowy debiut reżyserski Sorkina jest filmem świetnie zrealizowanym, to jednak manifest feministyczny z niego marny.
-
Nieprzewidywalny, lecz przy tym jeszcze bezpieczny i niezaskakujący. Mam nadzieję, że w swoim kolejnym obrazie reżyser nie będzie się bał w pełni rozwinąć skrzydeł.
-
W Grze o wszystko brakuje trochę szaleństwa i odwagi, która wzniosłaby ten film ponad przeciętność.
-
Dzięki sprawnej narracji "Gra o wszystko" potrafi zainteresować widza niedostępnym światem wielkiego hazardu, gwarantując emocje przy oglądaniu kolejnych pokerowych potyczek.
-
Grą o wszystko Aaron Sorkin udowodnił, że w przyszłości być może będzie nie tylko wybitnym scenarzystą, ale też dobrym reżyserem.
-
Jak na Sorkina niczym nie zaskakuje. Ogląda się przyjemnie, z czasem jednak, gdy wydarzenia zaczynają na siebie nachodzić zaczyna wiać nudą, ale aktorstwo w dużym stopniu rekompensuje czas spędzony przy filmie.
-
Snorkin pokazał, że jest świetnym scenarzystą i solidnym reżyserem. Biorąc na warsztat autobiografię Molly Bloom, stworzył specyficzny dramat kryminalny.
-
Porządnie zrobiony dramat. Interesująca historia z wielkiego świata Hollywood i Nowego Jorku. Z ciekawym scenariuszem, trochę słabszą reżyserią oraz średnim aktorstwem wielkich gwiazd.
-
Większość krupierów i graczy w pokera w tym filmie to zawodowcy, którzy za 12 godzin profesjonalnego obracania żetonami i kartami dostawali na planie tylko 90 dol.
-
Aaron Sorkin po raz kolejny udowadnia, że w scenariuszowym fachu mało kto może mu dorównać. A Jessica Chastain ma piękny dekolt i do tego potrafi grać.
-
Można obejrzeć i całkiem dobrze się bawić na seansie. Jest tu wiele zbędnych wątków i dziwne zagmatwanie niedopowiedzeń, ale ogólnie, tak jak napisałam wcześniej, wszystko zostało przyjemnie, gładko i dynamicznie opowiedziane.
-
Można określić jedynie jako dobry. Co nie znaczy, że nie ogląda się tego z przyjemnością i zaciekawieniem historią.
-
Świetnie opowiedziana i rewelacyjnie zagrana prawdziwa historia Molly Bloom, przedsiębiorczej organizatorki pokera dla elit. Aaron Sorkin udanie debiutuje jako reżyser, ale nie bez potknięcia.
-
Forma jest smaczna, ale nie jest to temat z ostatniej chwili, raczej powtórka z rozrywki.
-
Na szczęście "Gra o wszystko" nie sprowadza się do opowieści o tym, że za każdą inteligentną, wygadaną i odnoszącą sukcesy kobietą stoi jakiś facet, najczęściej jej ojciec. Chastain daje zbyt wielowymiarowy występ, by dać się zamknąć w podobnej szufladce.
-
Pod koniec seansu odczuwałam już lekkie znużenie od nieprzerwanego potoku informacji i braku niedopowiedzeń, tak czasami potrzebnych w kinie. Jednak Aaron Sorkin może uznać swój debiut reżyserski za całkiem udany i gdy z czasem nabierze dystansu do własnej twórczości, będzie tylko lepiej.
-
Scenariuszowo bezbłędna produkcja, dobrze zagrana i poprawnie nakręcona ma szansę otworzyć drugą karierę scenarzysty.
-
Fascynująca opowieść o kobiecie, która w krótkim czasie stała się królową nielegalnych rozgrywek pokerowych.
-
Debiut reżyserski Aarona Sorkina można zaliczyć do udanych - świetne dialogi, porządnie skonstruowany portet psychologiczny bohaterki - ale trzeba przyznać, że za mało tu emocji i napięcia, które często charakteryzują filmy przez niego napisane.
-
Zaskakująco udany debiut Sorkina jako reżysera, chociaż jego styl scenariuszowy może już powoli wywoływać zmęczenie materiału. Niemniej utrzymuje przez sporą część tempo, błyszczy montażowo i aktorstwo, zaś sporo dialogów to prawdziwe perły.
-
Ma nie tylko tempo, ale i dobrych aktorów.
-
Jeśli film musi już mieć narratora, to niech to będzie narracja prowadzona zza kadru tak, jak w "Grze o wszystko". Debiut reżyserski znanego scenarzysty Aarona Sorkina jest pod tym względem wzorem do naśladowania. Idealnie trafia też w swój czas: pokazuje mikrokosmos patriarchalnego społeczeństwa.
-
Bardzo solidna produkcja, ale w żaden sposób nie szokująca czy zaskakująca.
-
Nikogo nie powinien rozczarować ten film, bo choć ktoś mógł zrobić to lepiej, nie oznacza, że tym razem było źle.
-
Jest w "Grze o wszystko" całe mnóstwo elementów, które pozwoliłyby temu filmowi pozostać na dłużej w głowie. A jednak tak się nie dzieje, co uważam za rozczarowanie.
-
Umiejętnie gra dynamicznym montażem, podbijając nerw pokerowych rozgrywek. Igra teledyskowymi cięciami, szczególnie przydatnymi przy tworzeniu atmosfery luksusu. Jednakże skłonność do moralizowania i bezzasadna długość całości otwierają drogę ku nudzie.
-
Film kończy się nieprawdopodobnie naciąganym zwrotem akcji, po którym następuje etatowe hollywoodzkie katharsis - ewidentnie pisana pod Oscary "szczera" rozmowa dwojga bohaterów, tak niebywale pompatyczna, że ocierająca się o autoparodię. I choć Oscary zapewne będą - znaczy, blef się udał - to poza Jessiką Chastain nikomu tu się nie należą.
-
Film jest duszny - pogrywa z widzem, jednocześnie dając jasno do zrozumienia kto jest dobry, a kto zły.
-
Świetnie zrealizowany obraz, który zdecydowanie jest wart poświęconego mu czasu. Jest intrygujący, wartki, wciągający oraz rewelacyjnie napisany.
-
Mimo że Sorkin nie porusza ani przez moment uczuciowego życia Molly Chastain pozostawia duże pole do domysłów. Aktorka rządzi na ekranie, a jej kolejne wydekoltowane kreacje przyciągają uwagę widza.
-
Niestety rozczarowuje. Aaron Sorkin nie zdał egzaminu i szkoda, że zmarnował całkiem niezły, choć niepozbawionych rażących błędów scenariusz i nie przekazał go komuś bardziej doświadczonemu na stołku reżyserskim.
-
Fascynująca historia o sukcesie, porażce, pieniądzach i drodze na szczyt.
-
Porządny kawał udanego filmowego rzemiosła. Film, który ma swoje wady, lecz potrafi je ukryć pod licznymi zaletami.
-
Choć wiele do wizyty w kinie zniechęcało - od nudnych zwiastunów, do okropnego plakatu z siedzącą nonszalancko na banknotach Jessicą - to ludzi z sercem pełnym miłości do sorkinowskiego geniuszu w kinie zawód na pewno nie spotka. "Feministyczny Wilk z Wall Street" okazuje się być bowiem mniej strasznym, niż go malują.
-
Próbuje sprzedać energię, której nie ma i głębię, która jest pozorna.
-
Świetny film zaglądający za kulisy wielkiego świata i jeszcze większych pieniędzy z kapitalną Jessica Chastain w roli głównej.
-
Z pewnością warto zobaczyć choćby dla samej Chastain, która w swej kreacji miesza nieodparty urok, subtelny seksapil i energię nieustępliwej kobiety sukcesu.
-
Niewątpliwie jest to film sprawnie zrealizowany, z sugestywną, a czasem wręcz nienaturalnie podkręconą dramaturgią, z udziałem dobrych aktorów i z ciekawą fabułą, więc pomimo moich narzekań na konstrukcję scenariusza, wielu widzom może się on wydać interesujący i atrakcyjny.
-
Jest filmem stworzonym dla fanów scenarzysty "Moneyballa", to niezaskakująca produkcja serwująca więcej tego samego, co zwykle.
-
Ma energię i mistrzowskie dialogi.
-
Opowiada na podziemiu hazardu zorganizowanym przez kobietę, ale o wiele bardziej interesuje go przeszłość i rodzicielskie relacje Molly. Zabrakło nutki ryzyka i postawienia wszystkiego na jedną kartę.