Artysta Mark Hogancamp dochodzi do siebie po brutalnej napaści, uciekając w świat fantazji.
- Aktorzy: Steve Carell, Leslie Mann, Diane Kruger, Merritt Wever, Janelle Monáe i 15 więcej
- Reżyser: Robert Zemeckis
- Scenarzyści: Caroline Thompson, Robert Zemeckis
- Premiera kinowa: 1 marca 2019
- Premiera światowa: 21 grudnia 2018
- Dodany: 22 września 2018
-
Co tu dużo kryć - jak na pozycję, która miałaby snuć diagnozę wokół historii prawdziwej, doskwiera tu brak podstawowych, narzucających się tematów, z których główny powinien sprowadzać się do utrzymywania człowieka w zasięgu wzroku, a niego jego tracenia.
-
Zemeckis nie uniknął paru bardzo niekomfortowych dla widzów scen, które zaskakują w tego typu filmie. Całość z pewnością mogła być lepsza, ale to na tyle unikatowy film, że warto go zobaczyć. Trochę w duchu Forresta Gumpa.
-
Trudno nazwać tę produkcję wypadkiem przy pracy. Prędzej to czołowe zderzenie samochodu osobowego z tirem, po którym zostały jedynie odłamki skrzywionej blachy. Szansa na wielki powrót została tu koncertowo zaprzepaszczona i tylko Carella żal, że nie miał szans przetrwać pod ostrzałem sojuszniczego ognia.
-
Jest tu tyle ciekawych wątków, które aż proszą się o rozwinięcie - chociażby seksualne frustracje bohatera. A tak zostaje tylko kicz, niezręczności i nuda. Trzymajcie się z daleka od Marwen.
-
Już po kilku minutach oglądania filmu nasuwa się nieodparte wrażenie, że radosny infantylizm kina superbohaterskiego w porównaniu z nadętą, nieinteligentną i zawstydzająco żałosną wizją Zemeckisa to są jakieś himalaje ambitnej rozrywki.
-
Pod względem technicznym nie można filmowi Witajcie w Marwen niczego zarzucić. Cała reszta zupełnie nie przekonuje. Witajcie w Marwen miał zadatki na kolejnego Forresta Gumpa, ale nie wyszło.
-
Witajcie w Marwen miało w zasadzie wszystko, by być poruszającym, ale podnoszącym na duchu filmem. Tymczasem to produkcja od pewnego momentu irytująca, w trakcie której coraz częściej patrzy się na zegarek.
-
Zemeckis stworzył swój obraz na wzór laurki, która może i jest ładna, ale także przesadzona, przesłodzona i brak w niej umiaru.
-
Przepiękna, ale i zarazem smutna opowieść o tym, jak wyimaginowany świat to często jedyna droga ucieczki od problemów życia codziennego. Wszystko owinięto w tak unikalny pomysł, który śledzi się z wielkim zaciekawieniem, że nie sposób nie polubić tej produkcji.
-
Czy film zasłużył na marny los w box office? Nie. Czy to udany film Zemeckisa? Nie do końca, bo potencjał był tutaj o wiele większe dzieło. Brakowało mi większego zaangażowania, głębszego wejścia w temat walki z traumą, a same sceny z lalkami - choć świetne - to tylko dodatek.
-
W Witajcie w Marwen chwilami wciąż czuć ten chłopięcy dryg Zemeckisa, szczególnie podczas oglądania naładowanych akcją sekwencji animowanych. To dla nich właśnie warto wybrać się na ten film do kina, poprawiając chociaż odrobinę jego, niesprawiedliwie beznadziejny, wynik finansowy.
-
W rezultacie otrzymujemy dzieło solidnie zrealizowane, lecz pozbawione polotu, o którym zapomina się praktycznie w chwili opuszczenia sali kinowej. Takie właśnie filmy - plastikowe jak lalka Barbie - powstają, kiedy skupiony na stronie wizualnej reżyser zapomina, że widz wymaga przede wszystkim ciekawej historii.
-
Jedna ze słabszych pozycji w filmografii Roberta Zemeckisa, o której można zapomnieć zaraz po seansie. Wielka szkoda, bo był w tej historii potencjał na naprawdę dobrą opowieść.