W obliczu wielkiego zagrożenia Batman niechętnie łączy siły z Supermanem. Poza herosami do walki staje także wojownicza Wonder Woman.
- Aktorzy: Ben Affleck, Henry Cavill, Amy Adams, Jesse Eisenberg, Diane Lane i 15 więcej
- Reżyser: Zack Snyder
- Scenarzyści: Chris Terrio, David S. Goyer
- Premiera kinowa: 1 kwietnia 2016
- Premiera światowa: 12 marca 2016
- Ostatnia aktywność: 4 października
- Dodany: 19 lipca 2016
-
Jest przeszarżowanym średniakiem. Snyder nie rozumie, że mniej w pewnych przypadkach oznacza więcej, a chwil, gdy ukazuje się z najlepszej strony, jest jak na lekarstwo.
-
Problemem "Batman v Superman" nie jest brak pewnych nakręconych scen, lecz obecność wielu z nich.
-
Melancholijna, poważna, a niekiedy zawiesista atmosfera towarzysząca wydarzeniom na ekranie ratuje widowisko na spółkę ze scenariuszem, który nieraz wywoła pośród widzów żywsze emocje, nie zawsze pozytywne.
-
Choć film ogląda się przyjemnie i bez znużenia, trudno byłoby mu przypisać wartości wykraczające poza zwykły blockbuster.
-
Zbyt ciężki problemami rzeczywistości która nie istnieje, zbyt efektowny, efektami, które mają udawać prawdziwy świat. Jednak wszystko wynagradzają dobrzy aktorzy i scena finałowa.
-
Może nie jest to wielka klapa, ale mogło być lepiej. Batman i Superman zasługiwali jednak na lepszy pojedynek.
-
Imponuje stroną wizualną, podobnie jak ujęciami odzwierciedlającymi komiksowe kadry, ale w tej wizji niewiele jest pasji. Już dawno nie oglądałem filmu, który jednocześnie starał się przekazać wszystko i nic - dostajemy dużo wątków, a niewiele konkretnej treści.
-
Nie jest to oczywiście arcydzieło ani nawet obraz wybitny, ale w swojej formule sprawdza się - po dwakroć - znakomicie. I jako widowiskowe kino superbohaterskie, i jako wstęp do fabularnych opowieści o Lidze Sprawiedliwości, której narodziny możemy obserwować w finale tej historii.
-
"Batman v Superman" to dla mnie zupa jarzynowa. Taki twór, który powstaje z braku lepszych pomysłów i jest połączeniem mnóstwa rozgotowanych idei, smakuje jak wszystko i nic.
-
Rzadki przykład filmu, któremu wersja reżyserska naprawdę się przysłużyła. Nadal nie jest to arcydzieło, acz bez wątpienia widać znaczącą poprawę względem tego, co trafiło do kin.
-
Niejednokrotnie ugina się pod własnym ciężarem, reżyser serwuje nam jednak dwuipółgodzinną, pierwszorzędną rozrywkę i zachęca do wypłynięcia na głębię poznawczą.
-
Chociaż pod koniec seansu pozwalałam już sobie na otwarty śmiech, to te wybuchy radości miały w sobie więcej niż gorzką, cierpiącą nutę.
-
Przyciężki, bez dystansu do siebie, wyjałowiony praktycznie ze wszelkiego humoru i dobrze pojętej rozrywki.
-
Bardzo dobry film dla miłośników komiksów. Ci, którzy uwielbiają wynajdywać ukryte znaczenia, smaczki i ciekawostki będą wręcz zachwyceni.
-
Pod kątem fabularnym jest wątły jak łodyga młodej rośliny.
-
Bardzo przeciętny film, tragiczne wykorzystanie licencji.
-
Na zdrowy rozsądek nic się tutaj nie klei. Snyder nie jest też aż tak wybitną osobowością, żeby film ulepiony z pulpy uczynić swoim i przekonującym.
-
Nie jest filmem rewelacyjnym, ale o cały punkt lepszym niż solowe przygody Supermana. Widać wkład włożony w budowę fabularnego konceptu, choć mimo to nadal jest to film ukierunkowany na rozwałkę.
-
Niezwykle kontrastowy. Posiada zarówno wiele wad jak i zalet co czyni go jeszcze bardziej trudnym do ocenienia.
-
Żeby nie było - Batman v Superman: Świt sprawiedliwości jest filmem widowiskowym, bardzo sprawnie zrealizowanym, pełnym scen spektakularnych i zapadających w pamięć. Wiele z nich może się podobać. Szkoda więc, że jako całość obraz nie emocjonuje i nie zachwyca. To miała być rozrywka, a jest wielka smuta!
-
Poprzecinana różnymi wątkami fabuła dezorientuje widza, jednak nie wpływa na całościowy odbiór filmu. Zrównanie się z poziomem Marvela jest na razie niemożliwe, twórcy DC są jednak na dobrej drodze, aby zagrozić jedynemu hegemonowi ekranizacji komiksów.
-
Fatalnie zmontowany, ale warto go obejrzeć, choćby dla tych najlepszych sekwencji i rewelacyjnej postaci Batmana.
-
Największa wada tego filmu to jednak brak właściwego tempa i rytmu. Jest stanowczo zbyt długi, pojawia się w nim zbyt wiele wątków i bohaterów, a początkowe 2/3 mogą wzbudzić u widza zniecierpliwienie, rozczarowanie i irytacje.
-
Nieodpowiedzialne, niesamodzielne i niepotrzebne dzieło wykorzystujące dwie największe postacie amerykańskiej mitologii. Ani my, ani Snyder, ani Batman czy Superman nie zasługują na tak przystankowe dzieło.
-
Godny zobaczenia, chociaż fani komiksów mogą się odrobinę rozczarować. Warto obejrzeć go ze względu na wspaniałe efekty specjalne i sceny walki, doskonałego Jeremiego Ironsa oraz nowy wizerunek Batmana, który robi wrażenie.
-
W ostatecznym rozrachunku okazuje się być solidną rozrywką. I tylko w takich aspektach należy ją traktować.
-
Trójka herosów walcząca wspólnie, spektakularne sceny walki i Affleck bez koszulki sprawiły, że ten wieczór nie był zmarnowany.
-
Snyder nazbyt często stosuje tanią symbolikę, od której robi się człowiekowi źle, widząc, jak twórca traktuje widza. Chociaż chyba najbardziej irytuje fakt, że reżyser nie traktuje poważnie swojego odbiorcy. Miałem wrażenie, że różnorodność postaci opierała się wyłącznie na sposobie gry aktorskiej i pierwotnym zarysie.
-
Dla fanów komiksów i superbohaterskich światów sprawa wygląda trochę inaczej i w sumie powinienem zejść na 6, ale przez świetnego Afflecka i kilkoro innych aktorów, przez ciekawe projekty postaci i niektóre wątki, przez nie tak bardzo drewniane dialogi jak opisuje to amerykańska prasa - można uznać BvS za w miarę dobry początek, początek już drugi, ale niosący dobrą nowinę i światełko w tunelu.
-
Nudny, pozbawiony polotu i niesamowicie wręcz pretensjonalny. Zack Snyder próbuje zrobić z siebie wizjonera, ale podsuwa nam obraz, który równie dobrze mógłby nakręcić niezbyt utalentowany debiutant.
-
Mimo pozytywnego odbioru, mam świadomość, że film nie jest wybitny i wiele jego elementów można by wykonać lepiej. Nie dajcie się jednak ponieść fali. Jeśli jak ja zwlekaliście 2 lata, nie wahajcie się dłużej. Jestem przekonany, ze wielu z Was ze 145 minut seansu nie pożałuje ani jednej.
-
"Batman v Superman: Świt sprawiedliwości" cenię bardziej jako zjawisko, niż jako kompletne i satysfakcjonujące dzieło.
-
Twórcy zaserwowali nam kosztowną formę "zwiastuna" dalszych produkcji DC, film z paroma dobrymi momentami, z kilkoma wybornymi scenami i więcej niż przyzwoitą muzyką. "Dawn of Justice" odbiega jednak wyraźnie jakościowo od ostatniej ekranizacji "Supermana", którego notabene również nie oceniłem przychylnie.
-
Nie przejdzie bez echa, będziemy o nim jeszcze długo dyskutować, bo już wiadomo, że opinie są niesamowicie podzielone.
-
Epickie widowisko, które zabierze Was w sam środek batalii o losy świata. Film jest dokładnie tym, czym powinien być - rozrywką na najwyższym poziomie.
-
Mam bardzo, ale to bardzo mieszane uczucia co do tego filmu. "Batman v Superman" to zdecydowanie rozczarowanie, bo liczono głównie na nieprawdopodobne doświadczenie, które zmiecie wszystkie filmy superbohaterskie z powierzchni ziemi. Ale masa głupich błędów i niespójności scenariuszowych, gdzie zachowania bohaterów wydają się niezrozumiałe niszczy tą wizję, czasami doprowadzając patos do niestrawnych dawek.
-
Trzygodzinny, nieznośnie monumentalny kloc, fatalny do oglądania na dużym ekranie ze względu na ślimaczącą się akcję, trochę bardziej strawny w domowym zaciszu.
-
Bardzo się cieszę, że to dopiero pierwsza część całej serii filmów o Lidze Sprawiedliwości.