Christian i Ana wiodą pełne dostatku i miłości życie. Ich spokój zakłóca jej były szef, który chce się na niej zemścić.
- Aktorzy: Dakota Johnson, Jamie Dornan, Eric Johnson, Eloise Mumford, Rita Ora i 15 więcej
- Reżyser: James Foley
- Scenarzysta: Niall Leonard
- Premiera kinowa: 9 lutego 2018
- Premiera DVD: 11 czerwca 2018
- Premiera światowa: 6 stycznia 2018
- Ostatnia aktywność: 11 stycznia
- Dodany: 19 września 2017
-
Nie jest ani lepsze ani gorsze od poprzednich części - prezentuje identyczny poziom.
-
To w sumie taki sam film jak poprzednie odsłony serii, tylko lepszy. Jest tu wszystko, czego fani serii mogą wymagać, a nawet więcej.
-
Przeciwników serii - którzy pewnie znów plują sobie w brodę, że dali się w to wrobić - "zaskoczy" wyjątkowo drewnianymi dialogami oraz sztucznością niemal każdej sceny. Także nudą, bo w tym filmie właściwie nic się nie dzieje.
-
Nie oczekujmy zbyt wiele od "Nowego oblicza Greya" - twórcy popełniają każdy błąd poprzednich części serii.
-
Gdybym przygotowywał tę recenzję z takim samym poszanowaniem dla odbiorcy, jakie wykazują twórcy kolejnych Greyów, to właśnie dowiedzielibyście się, że teksty o filmach najlepiej pisze się na klawiaturach Logitech, popijając herbatę Lipton.
-
Nie zaskakuje, będąc kontynuacją mało ciekawego tworu. Mimo potencjału na całkiem wartką akcję, sceny, jak w poprzednich częściach, nawzajem sobie przeszkadzają.
-
Jeśli trylogia o Christianie Greyu ma być odpowiedzią na potrzeby kobiet i można ją zakwalifikować jako soft porno, to trzeba było po prostu nakręcić pełnometrażowy film pornograficzny i przestać udawać, że komukolwiek jakakolwiek fabuła jest do czegoś potrzebna.
-
Jest to taki film, w którym nawet scena seksu na kuchennym blacie zawiera tzw. lokowanie produktu.
-
Wbrew tytułowi nie oferuje nic nowego.
-
To już na szczęście koniec tej nie tylko beznadziejnej i fatalnie nakręconej, ale też mocno szkodliwej społecznie trylogii.
-
Trudno już obliczyć, ile twarzy miał pokazać niejaki Grey w trylogii mu poświęconej. Na finał zapowiedziano nowe oblicze, jednak to ciągle to samo, plastikowe lico, za którym kryją się wyłącznie wyobrażenia.
-
Miejmy więc nadzieje, że po tym pompatycznym zamknięciu trylogii, nasz Christian nigdy nie będzie chciał być jak Arsenal. Nie wiem bowiem, czy wiele osób chciałoby, aby odwiedził kina po raz czwarty.
-
Nic więcej niż przeciętne kino, o którym po seansie mało kto będzie pamiętał. Idealny tytuł, aby w chwili nudy obejrzeć go kiedyś na VOD.
-
Najpopularniejsza trylogia s/m w historii kina kończy się zamknięciem czerwonego pokoju na klucz. W końcu czasem należy być rozpustną kochanką, ale najważniejsze to być mamą - naprawić to, co zniszczyła rodzicielka mrukliwego pana Greya.
-
"Nowe oblicze Greya" streścić można w kilku linijkach tekstu bądź 3-minutowym teledysku.
-
To już nie satyna, a mydło wrzucone do blendera i zmielone na gładko - niestrawne i mdłe.
-
Stanowi dość przeciętne podsumowanie trylogii będącej pionierem w swoim gatunku przecierającym szlaki przyszłym produkcjom tego typu.
-
To powrót do jakości pierwszej części, po niezwykle nudnej i bezowocnej "dwójce", której nie udało się przeskoczyć jakościowego progu o wysokości krawężnika.
-
"Nowe oblicze Greya" to w zestawieniu z pozostałymi odsłonami film zarazem najgorszy i najlepszy. To nadal nudne i męczące barachło, które będzie ciążyć w portfoliach twórców jeszcze przez kilka lat, na ich szczęście wraz z niemałymi sumami na kontach, ale jednocześnie część ta jako jedyna dostarczyła mi masochistycznej frajdy, walcząc tym samym o miejsce na liście guilty pleasure.
-
Mam wielką nadzieję, że szczególnie Dakota Johnson szybko stanie na nogi, przeliczy pieniądze zarobione z Greya i wróci do dobrej roboty w amerykańskim kinie niezależnym.
-
Dostajemy dokładnie to samo, czego można było oczekiwać. Nikt na tym etapie nie próbuje zmieniać, kombinować, poprawiać czy na przykład napisać scenariusz.
-
Przy poprzednich częściach serii jakoś się jeszcze bawiłem.
-
Jest jednocześnie jedną z niewielu produkcji, w których trudno doszukać się jakiejkolwiek struktury filmu. Nie sposób tu wyodrębnić zawiązania akcji, nie ma narastającego poczucia zagrożenia, a punkt kulminacyjny to jednocześnie zakończenie całego konfliktu, który rzekomo miał w filmie narastać.
-
Zapomnijmy więc o tym filmie, przepełnionym niewiarygodnością i naiwnością, ale pamiętajmy o dobrej muzyce.
-
Ostatnia część sado-maso bombonierkowego romansidła Kopciuszka o imieniu Anastasia i perwersyjnego księcia ma jeden walor. Kończy się prorodzinnie!
-
Nie odstaje od żenująco niskiego poziomu poprzednich dwóch filmów. Jest do końca wierny scenariuszowym idiotyzmom, drewnianej grze aktorskiej i w żadnym wypadku nie zasługuje na wydane na niego pieniądze.