Prymatolog Davis Okoye nawiązuje więź z inteligentnym gorylem. Nieudany eksperyment naukowy sprawia, że małpa oraz inne zwierzęta zaczynają siać spustoszenie w mieście.
- Aktorzy: Dwayne Johnson, Naomie Harris, Malin Åkerman, Jeffrey Dean Morgan, Jake Lacy i 15 więcej
- Reżyser: Brad Peyton
- Scenarzyści: Ryan Engle, Ryan Condal, Carlton Cuse, Adam Sztykiel
- Premiera kinowa: 11 maja 2018
- Premiera światowa: 11 kwietnia 2018
- Ostatnia aktywność: 1 stycznia
- Dodany: 13 października 2017
-
Na pewno nie zapisze się w historii kina rozrywkowego jako tytuł, który zmienił całą branżę na zawsze, ale jest w stanie zagwarantować wystarczająco dużo radości, żeby nie czuć się rozczarowanym po wyjściu z kina.
-
Typowy przykład solidnego summer blockbustera - lekki, bezpretensjonalny, przyjemny i dający frajdę. Wszelcy miłośnicy filmowych monstrów i Dwayne Johnsona powinni poczuć się usatysfakcjonowani.
-
Wystarczyłaby odrobina kreatywności i talentu, by z Rampage uczynić przyjemne, zabawne widowisko, a nie zbiór spektakularnych scen, o których zapomina się po pięciu minutach od wyrzucenia do śmietnika pudełka po popcornie.
-
Głupiutka produkcja na podstawie gry wideo o ogromnych potworach, która fanom gatunku z pewnością się spodoba.
-
W swojej formule brawurowej rozrywki film wypada znakomicie. Nikt tu nie udaje, że planował zrobić arcydzieło, w swojej klasie jest to jednak absolutna perełka.
-
Typowy letni blockbuster. Efektowny, ale pusty, wręcz głupi. Jako rozrywka na wieczór sprawdzi się, ale... mógł być przecież o wiele lepszy.
-
Nie dostarcza tylu emocji, ile mógłby. Przeciwko filmowi przemawiają jego postaci drugoplanowe, które zostają potraktowane po macoszemu i są jedynie karykaturami.
-
Nie da się ukryć, że "Rampage: Dzika furia" może przypaść do gustu wielbicielom filmów o gigantycznych potworach atakujących i niszczących miasta. Niestety, zarazem przy oglądaniu dzieła Brada Peytona najlepiej w ogóle nie myśleć.
-
Mniej tu humoru niż w innych produkcjach z udziałem Johnsona, historia napisana na kolanie atakuje frazesami o tym, że człowiek to największa bestia na Ziemi, a wreszcie sama akcja - rozwałka w mieście rozmywa się w chaosie i epatowaniu CGI. Zaletą filmu jest odwaga twórców w sięganiu po zaskakującą jak na PG-13 brutalność i słownictwo.
-
Posiada kilka wad - ich największe nagromadzenie pojawia się w okolicach drugiego aktu. Na szczęście finał produkcji okazuje się dziełem w pełni satysfakcjonującym, dostarczającym piorunujących wrażeń i emocjonujących atrakcji. Przy tym destrukcja miasta - doskonale pokrywająca się z konwencją oryginalnych gier komputerowych - nakreślona zostaje z pieczołowitymi detalami.
-
Cudownie niedorzeczne widowisko przygodowe i doświadczenie czystego kinowego eskapizmu.
-
To, pomimo ogromnego zaplecza produkcyjnego, kino rozrywkowe ze średniej półki. Nie uświadczysz tutaj wybitnej gry aktorskiej, autentycznie głębokich i poruszających dialogów oraz efektów zapierających dech w piersiach.
-
Nie jest zły, ale nie dorównuje innym z tego gatunku, a to może spowodować, że widzowie będą mieli przesyt takich produkcji, stracą zainteresowanie, a takie produkcyjniaki jak film z The Rockiem popsują rynek. Niemniej, fani wielkich potworów powinni być usatysfakcjonowani.
-
Kierunek obrany przez twórców sprawił, że oglądanie tego jest nieprzyjemne, żmudne i nawet realistyczna krew na maksymalnie obcisłej koszulce głównego bohatera nam tego nie uprzyjemnią.
-
Film dla fanów olbrzymich i groźnych potworów oraz efektów specjalnych - nie natomiast dla poszukiwaczy dobrej historii.
-
2.72 maja 2018
- Skomentuj
-
-
Dostajemy napakowanego przystojniaka, męską przyjaźń, trochę dwuznacznych żartów, zaczątki romansu i przede wszystkim wybuchy oraz walące się budynki. Mieszanka w sam raz, by pozwolić odpocząć pewnym partiom mózgu i nawet zaśmiać się raz czy dwa.
-
Nie jest to kino, które wybitnie wam bym polecił, ale jako ucieczka od codziennych problemów i własnego mózgu - nawet się do jakiegoś stopnia sprawdza.
-
Kiczowate, bezpretensjonalne guilty pleasure.
-
Kolejna niewiele znacząca produkcja, która może sprawić nieco rozrywki, ale nie pozostaje z widzem na dłużej. Ot, kolejny wysokobudżetowy film zarabiający krocie i dodająca kolejny tytuł do i tak już bogatego portfolio Dwayne'a Johnsona.
-
Po Rampage: Dzikiej furii spodziewałem się kina akcji w trakcie którego mógłbym się odprężyć i za dużo nie myśleć. Niestety, ilość bezsensownych pomysłów i idiotycznych rozwiązań scenariuszowych uniemożliwia uzyskanie takiej rozrywki.
-
Ktoś tu wyłączył działanie praw fizyki i logiki, ale frajda jest.
-
Jeżeli całkowicie wyłączymy szare komórki i do kina wybierzemy się po to, żeby obejrzeć efektowną rozpierduchę, nad którą twórcy efektów specjalnych spędzili więcej czasu niż cała ekipa na planie razem wzięta, to trafiliście w dziesiątkę. Oglądanie Rampage. Dzikiej furii w roli zwykłego widza jest niezłą zabawą, miłą dla oka, ale całkowicie wylatującą z pamięci po napisach końcowych.
-
Przypomina gigantyczny plac zabaw, na którym hollywoodzcy twórcy urządzili sobie dyskotekę. Mając praktycznie nieograniczony budżet i wielką gwiazdę w obsadzie, postanowili zabawić się w kino, wrzucając do filmu wszystkie najbardziej szalone pomysły na rozwałkę.
-
Zdecydowanie jeden z lepszych filmów na podstawie gry.
-
Typowy tytuł do zaliczenia w nudne popołudnie, gdy nie chce nam się skupiać nad tym co dzieje się na ekranie.
-
Nie należy do najlepszych filmów. Mamy w nim sporo dziur fabularnych i dość nieprawdopodobnych scen. Ale w tej produkcji chodzi przede wszystkim o dostarczenie widzowi rozrywki, więc jeśli szukacie takiego obrazu, możecie wybrać się do kina na Dziką furię.
-
5.54 maja 2018
- Skomentuj
-
-
Kino pozbawione zębów, choć potwory kąsają mocno, przewidywalne, fabularnie miałkie, a co gorsza nudnawe. Nie ma chyba nic gorszego niż film akcji, na którym można się zdrzemnąć, a i tak nic się nie straci, bo finał jest znany od pierwszej minuty seansu.
-
Logika walczy z widowiskowością, scenariusz z efektami specjalnymi, zdrowy rozsądek z absurdem, a pragmatyzm z eskapizmem. Jeżeli przed seansem wiemy, po której stronie się opowiedzieć, to raczej nie spotka nas rozczarowanie.
-
Całość udekorowana została naprawdę widowiskowymi efektami specjalnymi. Cała finałowa rozróba to jedna wielka orgia dantejskich scen z przerośniętymi bestiami w rolach głównych. Czyni to z "Rampage: Dzikiej furii" kwintesencję niezbyt mądrego - ale przyjemnego - letniego widowiska.
-
W kategorii wiosennego hitu jest co najwyżej letni. I to nie przez temperaturę za oknem, a przez jego letni klimacik, który ani ziębi, ani grzeje, ale pozostawia wrażenie dużego niedosytu.
-
Jest dokładnie tym, czego można się było po tym filmie spodziewać - to durna, ale porządna rozrywka.
-
Brak tu podobnych emocji, co w "San Andreas", nie ma też równie udanych dowcipów, co w "Podróży na tajemniczą wyspę" i ostatecznie seans "Rampage" sprowadza się do podziwiania cyfrowej demolki.
-
Ja wiem, co powiecie - jak można oczekiwać od takiego filmu logiki? Nie oczekuję tego. Oczekuję angażującej, choćby w najbardziej prostacki sposób, historii opartej na prostych emocjach i rozwałce. I trochę wiarygodności w podejściu do inteligencji widza. Emocji tu jednak nie było, a i rozwałka okazała się rozczarowująca.
-
Jeśli masz wolny wieczór i Ci się nudzi owszem możesz obejrzeć, ale nie spodziewaj się niczego nadzwyczajnego.
-
Dokładnie to, czego można spodziewać się po filmie z taką fabułą. Świetny początek, potem chyba zabrakło trochę odwagi w zrobieniu czegoś nieszablonowego.