Małżeństwo, które straciło pieniądze przeznaczone na studia córki, postanawia zdobyć je za wszelką cenę. Zakładają w domu nielegalne kasyno.
- Aktorzy: Will Ferrell, Amy Poehler, Jason Mantzoukas, Ryan Simpkins, Nick Kroll i 15 więcej
- Reżyser: Andrew Jay Cohen
- Scenarzyści: Andrew Jay Cohen, Brendan O'Brien
- Premiera kinowa: 18 sierpnia 2017
- Premiera DVD: 17 stycznia 2018
- Premiera światowa: 26 czerwca 2017
- Dodany: 3 lipca 2017
-
Jako niezobowiązująca komedia Dom wygranych wypada więc poprawnie. W bardziej obfitym filmowo sezonie pewnie by przepadł, jednak teraz dla wszystkich wakacyjnych blockbusterów może być alternatywą.
-
Ciekawy pomysł na komedię sensacyjną, ale twórcom wyszedł jedynie ciąg wulgarnych gagów połączonych cienką nicią fabularną.
-
Najlepszą częścią filmu "Dom wygranych" jest frywolność Ferrella i Poehler, ale kiedy czas stąpać po ziemi, wtedy zaczynają się schody.
-
O ile więc punkt wyjścia był obiecujący, zamiast satyry dostaliśmy przeciętną komedyjkę bez ryzyka, zadowalającą się gagami w stylu siusianie na trawniku, krzyczenie czy obcinanie palców.
-
Klisz na ekranie jest tu więcej niż ustawa przewiduje. Sztampowe dowcipy w postaci pijaństw, sikania gdzie popadnie, palenia trawy czy przypadkowego obcinania palców znużą miłośników gatunku.
-
Efekt jest zabójczo niewiarygodny. Jak na film w ludzkiej skali, zrodzony z empatycznego instynktu, "Dom wygranych" razi swoją emocjonalną pustką.
-
W filmie wielokrotnie pojawia się niewielki atrybut w postaci jointa. Prawdopodobnie jest on receptą na stworzenie komedii a la Dom wygranych - pełnej niekompatybilnych motywów, które finalnie tworzą zgrabną, choć mało wyrafinowaną konstrukcję tytułowego budynku.
-
Pozbawiona wyczucia reżyseria, mizerny scenariusz i źle dobrani aktorzy rozjeżdżają komediowo płodny punkt wyjścia. Film nie sprawdza się na żadnym poziomie. Wszystko, co wypaliło, zmieściło się w zwiastunie. Na całość szkoda czasu.
-
Największym problemem Domu Wygranych nie są nawet nietrafione dowcipy, ale brak ciekawych bohaterów, którym byśmy dopingowali. Fabuła jest poprowadzona bez jakichkolwiek emocji. Reżyser po prostu zalicza kolejne punkty w swojej opowieści.
-
Ogląda się bez bólu, ale na zabawę z prawdziwego zdarzenia raczej nie ma co liczyć.
-
Lekka produkcja, która może nie wywoła salw śmiechu, jednak zagwarantuje odrobinę pozytywnej energii na resztę dnia.
-
Dobry przykład, że nawet para sprawdzonych komików nie zastąpi scenariusza i zabawnych gagów, bo gdy z filmu wieje nudą nawet najbardziej wyłupiaste oczy Ferrella i śnieżnobiały uśmiech Poehler to za mało, by seans uznać za udany.