Młody i ambitny perkusista za wszelką cenę pragnie dołączyć do czołówki najwybitniejszych artystów muzyki jazzowej.
- Aktorzy: Miles Teller, J.K. Simmons, Paul Reiser, Melissa Benoist, Austin Stowell i 15 więcej
- Reżyser: Damien Chazelle
- Scenarzysta: Damien Chazelle
- Premiera kinowa: 2 stycznia 2015
- Premiera DVD: 6 maja 2015
- Premiera światowa: 16 stycznia 2014
- Ostatnia aktywność: 26 maja
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Reżyser "Whiplash", Damien Chazelle umie przykuć uwagę i podkręcić tempo. W niewielu filmach robienie muzyki wygląda równie efektownie. Tu przypomina ono pole bitewne. Ma to jednak swoje wady.
-
Na pierwszy rzut oka, Whiplash to powtarzana milion razy historia o ambitnym uczniu i surowym nauczycielu. Jednak ten film łamie utarte schematy i zabiera niczego niespodziewającego się widza na emocjonalną jazdę bez trzymanki.
-
Odsłania jeden z wariantów amerykańskiej fantazji, której celem są spełnienie i perfekcja.
-
Chyba był to najlepszy film muzyczny obejrzany przeze mnie w życiu.
-
To niesamowite dzieło Chazella można określić mianem thrillera muzycznego, pełnego nieoczekiwanych zwrotów akcji i suspensu, którego nie powstydziłby się z pewnością mistrz Hitchcock.
-
Przewidywalne być musi, że dzieło Damiena Chazelle to również wspaniała uczta dla uszu.
-
Chciałbym powiedzieć reżyserowi, że wykonał dobrą robotę, ale obawiam się, że mógłby przez to spocząć na laurach i sobie odpuścić.
-
Reżyser pozbawił Whiplash specyficznego czaru i uczuć, jakimi przesiąknięte są standardowe filmy o muzykach i muzyce, na rzecz ukazania bądź co bądź pasjonującego pojedynku mistrza i ucznia.
-
Relacja mistrz - uczeń fascynuje i przeraża, nie będąc do końca jednowymiarowa.
-
Intensywny i hipnotyczny, działa i spełnia swoją rolę, opowiada historię o osiąganiu szczytu, doskonałości artystycznej kosztem wszystkiego. Robi to w niezwykły sposób.
-
Bywa nieprzyjemny, ma niesympatycznych bohaterów, a przecież mimo wszystko sprawia masę radości. Natychmiast wciąga, angażuje i pochłania intensywnością, budzi podziw inwencją i brawurą.
-
Na seansie "Whiplash" nie da się usiedzieć na miejscu, jesteśmy wciąż w ruchu, szybko tupiemy nogą w rytm przyspieszającej perkusji. To jest niezwykła zaleta tego filmu. Film jest wykańczający, ale chce się go obejrzeć ponownie. No i czemu nie, ostatnia scena to mistrzostwo świata - przejście do legendy kina.
-
Namiętny list miłosny do muzyki napisany w sposób, który nawet kogoś, kto jazz uważa za kakofoniczny jazgot, poderwie z kinowego fotela.
-
Jedna z najlepszych produkcji o edukacji, geniuszu, ciężkiej pracy, marzeniach i ambicjach. I o tym, dlaczego wiele dobrze zapowiadających się talentów kończy na byciu dobrze zapowiadającymi się talentami.
-
Nic dziwnego, że "Whiplash" do oscarowego wyścigu startuje z pole position.
-
Co druga scena "Whiplash" to zapierający dech w piersiach realizacyjny popis, a tempo, jakie Fletcher narzuca Neymanowi, wzorowo odbijają obliczone co do ułamków sekund cięcia.
-
Choć uważam że jest zrobiony niezwykle zręcznie to nie robi na mnie aż tak ogromnego wrażenia. Może to znowu kwestia zbyt wysokich oczekiwań, ponieważ Whiplash został mi sprzedany jako naprawdę mocny i elektryzujący.
-
Krew, pot i łzy - tak można podsumować obraz Damiena Chazelle. Niestety, w momencie pojawienia się napisów końcowych najwięcej pojawia się tych ostatnich - najgorsze, że nie spływają one po policzkach przez nadmiar szczęścia...
-
Chcecie już w pierwszych dniach stycznia zaliczyć jeden z najlepszych filmów nowego roku? W takim razie wybierzcie się do kina na "Whiplash".
-
To w zasadzie Teatr Telewizji, kilka lokacji zaledwie, kilkoro aktorów w wiodących rolach. Wszystko opiera się zatem na doskonale zrytmizowanych emocjach bohaterów, wygranym w dopracowanym w najdrobniejszych niuansach scenariuszu.
-
Nie uniknął wad. Mimo to, jest obrazem godnym obejrzenia i zastanowienia się nad granicami w dążeniu do wytyczonych celów oraz akceptacji przez ważne dla nas osoby.
-
Kino przez wielkie "K". Dzieło, które jest idealnym przykładem na to, jak film powinien wpływać na widza.
-
To na pewno film, do którego warto wrócić, nawet, jeśli podczas oglądania będziemy odczuwać fizyczny ból i zaciskać mocno szczęki.
-
To niezwykłe, że po finalnym ujęciu zdajemy sobie sprawę, że tym wszystkim przesiąkliśmy i musimy dopiero zdjąć ten przepocony t-shirt, żeby dojść do siebie. A i tak pozostają napisy końcowe, i zostajemy z tym cudownym uczuciem - światła nie gasną, a muzyka wciąż gra...
-
Jestem pewna, że za parę lat będę nadal mówiła, że "Whiplash" to jeden z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek obejrzałam.