
- 94% pozytywnych
- 64 krytyków
- 98% pozytywnych
- 167 użytkowników
Po śmierci Joe'go, starszego brata, Lee Chandler, zaszokowany wiadomością, że brat powierzył mu opiekę nad swoim synem Patrickiem, wraca w rodzinne okolice. Lee rzuca wszystko i przenosi się do Manchester-by-the-Sea, zmuszony zmierzyć się z wydarzeniami przeszłości, które sprawiły, że rozstał się z żoną - Randi i opuścił miasteczko, w którym wyrastał.
- Aktorzy: Casey Affleck, Lucas Hedges, Michelle Williams, Kyle Chandler, Gretchen Mol i 15 więcej
- Reżyser: Kenneth Lonergan
- Scenariusz: Kenneth Lonergan
- Premiera kinowa: 20 stycznia 2017
- Premiera światowa: 23 stycznia 2016
- Ostatnia aktywność: 1 maja
- Dodany: 30 listopada 2016
-
Ściska za gardło i wzrusza do łez, pozostawiając miejsce na nutkę uśmiechu w najmniej oczekiwanym momencie. Z lekkością prowadzi przez dramaty bohaterów, magnetyzuje od początku do końca i nie pozostawia miejsca na odrobinę nudy czy ogranego patosu.
-
Elegijny, smutny film Lonergana, wydarzenie artystycznego kina amerykańskiego 2016 roku, paradoksalnie uczy nas jak radzić sobie z życiem. Jak się z nim zmagać, żeby naprawdę zobaczyć morze nad Manchesterem. Docenić taflę.
-
Jestem prawie pewna, że lepszego filmu w tym roku już nie obejrzę.
-
Wielkie amerykańskie kino. I cichy film o złamanym człowieku. Mądry, przejmujący, ważny.
-
Prosty, ale przepiękny film. Nakręcony z ogromnym wyczuciem smaku i operujący skromnymi środkami porusza nas do głębi i nie pozwala nam tak szybko powrócić do rzeczywistości.
-
Tak właśnie wygląda spełnione filmowe arcydzieło.
-
Kino poruszające, chwytające za gardło, z niedoścignioną kreacją Caseya Afflecka, okraszone pięknymi zdjęciami.
-
Amerykańskie kino najwyższego sortu, dokładnie takie, jak lubię najbardziej. Bez blichtru i bez kombinowania opowiadające o zwyczajnych ludziach z krwi i kości oraz ich szarych problemach, które czasem są o wiele za ciężkie, by udźwignąć je nawet z pomocą innych.
-
Dawno nie doświadczyłem w kinie filmu tak angażującego emocjonalnie, momentami bardzo trudnego w odbiorze, a jednocześnie bawiącego do łez.
-
Piękny film ulepiony z tragedii oraz uroku i wad małego miasteczka. Małe, wielkie kino.
-
Wolny od zbędnego moralizatorstwa czy dydaktyzmu Manchester by the Sea to prawdopodobnie jedna z najistotniejszych premier tego roku. Szczędząc patosu oraz omijając zgrabnie meandry gatunkowego melodramatu, kameralna produkcja Kennetha Lonergana w bardzo subtelny sposób opowiada o rzeczach głośnych, ważnych i przejmujących.
-
Emocjonalna bomba o zaskakująco dużej sile wybuchu.
-
Jest znakomitym obrazem, który nie ugina się pod swoim ciężarem. Nie jest to kino lekkie, ale doskonale wyważone, przez co ogląda się go z niesłabnącym zainteresowaniem.
-
Dla miłośników kina stonowanego na najwyższym poziomie.
-
Istna uczta dla kinomanów uwielbiających intensywne, wyraziste no i przede wszystkim emocjonujące kino, które potrafi dogłębnie poruszyć.
-
Nie potrafię sobie przypomnieć drugiej takiej sytuacji, gdy w połowie stycznia mam silne przekonanie, że właśnie obejrzałem film roku.
-
Produkcja dla tych, którzy poszukują w kinie szczerych emocji, którzy chcą się zanurzyć w oczyszczającej sadzawce codziennego życia, którzy chcą kina pozbawionego pretensjonalności, artystycznego zadęcia i przerostu formy nad treścią. Małe-wielkie kino!
-
Jedna z najlepszych amerykańskich produkcji 2016 roku.
-
Są rzeczy przejmująco smutne, a mimo to piękne i inspirujące.
-
Twórcom filmu należy się wielkie uznanie, przede wszystkim za to, że udało im się utrzymać film w stonowanym klimacie, uniknąć przesady, zbędnych wybuchów emocji i nie zrobić z tego płaczliwego dramatu, jakich wiele. Mimo powściągliwego charakteru dostarcza nam pokłady wrażeń i emocji, których ciężko pozbyć się po seansie.
-
Znakomity poziom dialogów w połączeniu z fantastycznym aktorstwem i sprawną reżyserią sprawiają, iż najnowszy obraz Kennetha Lonergana staje się pozycją obowiązkową dla wszystkich miłośników kina.
-
Ogłuszająca salwa dramatyczna, której hałas będzie nam dudnił długo po zakończeniu filmu.
-
Małe kino, które osiąga niebagatelne rozmiary w ilości emocji, które, choć bardzo tego chcielibyśmy, nie są ukazywane na twarzach bohaterów. Fenomenalna gra aktorska całej obsady, w szczególności Afflecka, to fundamenty sukcesu filmu Kennetha Lonergana.
-
Ze świetną obsadą i wysokiej klasy wykonaniem, produkcja przypaść powinna do gustu miłośnikom ambitnych dramatów psychologicznych.
-
Tak subtelnego, świetnie poprowadzonego i wyważonego dramatu nie widziałem od wielu wielu lat.
-
Posiada niewyobrażalny ładunek emocji, którego nie byłem w stanie sobie wyobrazić przed seansem.
-
Śmiem twierdzić, że to jedna z najlepszych produkcji XXI wieku.
-
Dla Caseya Afflecka to z pewnością rola życia.
-
Widz musi uzbroić się w cierpliwość, a nawet na końcu może poczuć się oszukanym, iż reżyser nie ukrył przed nim jakiegoś górnolotnego przesłania. Nie można jednak odmówić Lonerganowi umiejętności tworzenia niezwykłego klimatu, dzięki któremu odbiorca może przeżyć swoje katharsis, a kto wie, może i nawet podejmie próbę rozliczenia się ze swoją przeszłością.
-
Bardzo skromne, ale poruszające, trzymające mocno za gardło kino, nie pozwalające o sobie zapomnieć.
-
Film na pierwszy rzut oka niedostępny, oklepany i niespecjalnie angażujący po głębszym poznaniu okazuje się być znakomitym filmem. Dojrzałym emocjonalnie, koncertowo rozegranym i odegranym, a także zrealizowanym w stylu Mike'a Leigh pierwszorzędnym dramatem.
-
W odróżnieniu od jednego z ekranowych garażowych muzyków ani nie wyprzedza, ani nie opóźnia - idealnie wpasowuje się w rytm. Pociąga również za sobą widzów i sprawia, że przeszło dwugodzinny seans upływa niezauważalnie. Oby więcej takich pereł.
-
Mocne, wrażliwe kino i świetna rola Caseya Afflecka.
-
Oglądałem, czując autentyczną wdzięczność dla Lonergana za reżyserską i scenariuszową powściągliwość. Ta zrozumiała i naturalna w filmie, wyciskająca łzy gatunkowa klisza melodramatu nie prowadzi tu tylko do prostych wzruszeń.
-
Zachwyca zwyczajnością zdarzeń, banalnością pomyłek i upływu czasu. Ale przede wszystkim maestrią pokazywania bolesnej prozy codzienności życia po życiu. Jest cicho i kameralnie, ale wnętrze krzyczy z emocjonalnego poruszenia.
-
Jest to kino niespieszne, ale finalnie dostarczające intensywnych przeżyć. Recz prawdziwie ludzka, przy której po policzku może popłynąć niejedna łza.
-
Spokojne, skupione, ale niezwykle intensywne kino.
-
Kino poruszające, chwytające za gardło, okraszone pięknymi zdjęciami. Mamy sporą dawkę emocji, które po wyjściu z kina pozostają w głowie, ale nie przytłaczają.
-
Intymny film, który pomimo trudnego tematu nie przytłacza, a wszystko za sprawą ambitnych dialogów, które w monetach rozpaczy wnoszą do fabuły humor i sarkazm, tak potrzebny, by w przytłaczających momentach nie zatracić własnej osobowości.
-
Kenneth Lonergan zabiera widzów w podróż, która przełamie obojętność każdego. I nieważne, ile Oscarów zdobędzie Manchester by the Sea - ważne, jak wiele serc poruszy.
-
Pięknie powolny, lecz wyrazisty i nienużący dramat.
-
Jeden z nielicznych filmów, które można polecić w ciemno. Iskrzący dramat o ludzkich nieszczęściach. Brawurowo przedstawiony i zagrany.
-
Wszystko w "Manchester by the Sea" kręci się wokół poczucia winy, atmosfery podwójnej żałoby.
-
Film, w który bardzo trudno się wciągnąć, który jest chłodny, surowy pozbawiony większych emocji.
-
Choć reżyser podejmuje ciekawy temat, a jego obraz chwilami miewa świetne sceny, to w ogólnym rozrachunku, nie oferuje nic ponad to, co w ostatnich latach mogliśmy oglądać na ekranach kin.
-
Pokazuje zlepek wątków, żadnego w zasadzie nie zamyka ani nie wyczerpuje do końca.
-
Z klocków wielkiego kina powstał więc nieco przydługi, średni dramat. Ma świetne momenty, lecz żaden nie zapada w pamięć.
-
Przez większą część seansu nie byłam w stanie dostrzec emocjonalnego wulkanu jaki buzował pod skórą tego filmu. Doceniałam świetnie napisane sceny, niesamowity sposób inscenizacji, układów i relacji. Jednak lawa wulkaniczna dosięgła i mnie - przy najbardziej nieoczywistej scenie, najbardziej codziennej i neutralnej.
-
Nie jest roztańczony, nie zachwyca efektami specjalnymi ani neonowymi kolorami. Bezapelacyjnie jednak czaruje, a jego tajną bronią jest powtarzane przez Afflecka na przestrzeni całego filmu That's okay, które jeszcze długo po wyjściu z kina dudniło mi w głowie.
-
Cudowna filmowa produkcja i aż szkoda, że jest wyświetlana w Polsce w tak niewielu kinach.