W zaniedbanej części Bejrutu dwunastoletni Zain pozywa rodziców za to, że się urodził.
- Aktorzy: Zain Al Rafeea, Yordanos Shiferaw, Boluwatife Treasure Bankole, Kawthar Al Haddad, Fadi Yousef i 15 więcej
- Reżyser: Nadine Labaki
- Scenarzyści: Nadine Labaki, Khaled Mouzannar, Michelle Kesrouani, Jihad Hojeily
- Premiera kinowa: 22 lutego 2019
- Premiera światowa: 17 stycznia 2018
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 18 maja 2018
-
Ma w sobie naturalną wiarygodność, chwilami prowadzone jest przez Labaki z dokumentalną manierą. Choć osadzone zostało w Libanie, wykazuje pewne dyskretne podobieństwo do zagranicznych nurtów i ruchów artystycznych: włoskiego neorealizmu, amerykańskiego social realism. Oczywiste są zaś konotacje łączące film z Boylowskim "Slumdogiem".
-
Labaki umiejętnie lawiruje między tandetnym moralizatorstwem a przejmującą opowieścią o nadziei zgubionej gdzieś w chaosie małych bejruckich domków. Bezsprzeczne jest to kino aspirujące do miana artystycznego i angażującego, nawet jeśli niektóre sceny są w nim nakręcone pod tzw. publiczkę. Niemniej warto skusić się na seans.
-
Rollercoaster emocji, który przygniecie was swoją siłą rażenia. To trudne, ale wielkie kino.
-
Doskonale wyważony. Nie ma ani ocierającego się o kicz romantyzmu "Slumdoga", ani pornografii nędzy reportaży o biednych dzieciach trzeciego świata. Piękne kino. Ściska za serce.
-
To nie jest tylko apel do rodziców całego świata ale społeczności w ogóle. To dramat, który na długi czas pozostanie w pamięci widza - we mnie siedzi do dziś, kilka dni po seansie.
-
Choć główny bohater jest przesadnie wystylizowany, a jego losy chwilami wydają się niewiarygodne, to docenić trzeba moralną niejednoznaczność filmu. Kafarnaum nie przynosi bowiem łatwych rozstrzygnięć.
-
Labaki wzięła sobie do serca słowa swojej bohaterki i zrobiła, co w swojej mocy, by nie uczynić z "Kafarnaum" łzawej, spolaryzowanej opowieści o złych rodzicach i ich biednych dzieciach, i stworzyć obraz jak najbliższy wielowymiarowej prawdzie, wymierzony w system, a nie człowieka.
-
Przy takich filmach jak "Capharnaüm" łatwo uderzyć w populistyczne tony, ale Labaki udało się uniknąć ostentacyjnej pretensjonalności i pójścia najłatwiejszą drogą. Dlatego, że nie skupia się tylko na przesadzonej, realistycznej narracji, ale w jej ramach buduje też uniwersalną i wzruszającą opowieść o przyjaźni i solidarności.
-
Otwiera oczy na rzeczywistość wokół. Porusza sumienie.
-
"Kafarnaum" określiłbym mianem kina przeszywającego serce. Ten film uderza i zagnieżdża się w człowieku. Łatwo byłoby z tej opowieści uczynić emocjonalny szantaż, ale Labaki wie, kiedy zwolnić.
-
Libanka wykazała się jednak znakomitym wyczuciem i ogromnym talentem reżyserskim i wcale nie siląc się na nadmierny, lodowaty dystans, udało jej się ominąć drogę wymuszania fizjologicznego wzruszenia.
-
Spodziewałem się po tym filmie sporo, ale mimo wszystko jestem zaskoczony odpowiedzialnością i empatią, z jaką Nadine Labaki udało się przedstawić bohaterów "Kafarnaum". Ani na chwilę nie popada w sentymentalizm, nie czyni z Zaina egzotycznej sieroty, której zadaniem jest apelować do sumień ludzi z sytego Zachodu.
-
Wzruszający, emocjonujący, poniekąd szokujący, ale przede wszystkim uświadamiający. Od zarania sztuki filmowej w kinie mogliśmy "zwiedzać" miejsca, których w życiu nie widzieliśmy i których nie mamy szans poniekąd zobaczyć. Film jest pełen wad, ale warto na nie przymknąć oko, bo zalety z pewnością praktycznie każdemu je wynagrodzą.
-
Zbudowany jest właściwie z samych stylistyczno-fabularnych paradoksów. Są one źródłem jego siły, lecz czasem bywają także przekleństwem.
-
Libańska reżyserka najbardziej zaimponowała mi jednak świadomością, że życie kina społecznego nie powinno się kończyć na festiwalowej sali. Dlatego jej "Kafarnaum", mimo oddania realizmowi, celuje także w serca widzów.
-
Historia jest po prostu angażująca i z racji tematu przykra, nie ma tu żadnej na siłę wrzuconej manipulacji, a wykorzystanie dzieci ściśle związane jest morałem.
-
Labaki gra na emocjach widza, ale się nimi nie bawi. Świadomie, śmielej niż dotychczas, wykorzystuje kinowe środki wyrazu, wiedząc, iż ostatecznie "obraz jako szok i obraz jako banał to dwie strony tej samej rzeczywistości".
-
Libanka pokazuje przepiękną wrażliwość. Sposób, w jaki podchodzi do swoich dziecięcych bohaterów, ale też do tematu kobiecości, kobiecego ciała, macierzyństwa, wzrusza i zachwyca.
-
Twórcy filmu na szczęście nie upajają się szczegółami życia na ulicy, lecz starają się oddać jego koloryt i rytm bez przesadnie szczegółowego rozwodzenia się nad drastycznymi detalami. Udało się w wielu kluczowych partiach filmu umknąć przed wszechobecną dziś estetyką reportażu-klipu, epatującego na przemian brutalnością i sentymentem.
-
Powiedzieć o tym filmie - dramat społeczny - to litota. To horror społeczny, który prowokuje chęć zakrywania oczu, mimo że największe strachy to nie potwory, a jak już to te w ludzkiej skórze - brak tutaj hiperbolizacji, za to jest ogromny ładunek przenikliwej obserwacji.
-
Duża część osób powie pewnie, że to nie idea w tym filmie jest najcenniejsza, a sam ładunek emocjonalny. Jeżeli wyjmiemy z filmu zaangażowanego społecznie cały przekaz i pole do refleksji, zostaną nam jedynie urocze dzieci żyjące w upokarzającej biedzie, które sfilmowano wyłącznie po to, by uprzywilejowany, biały widz mógł się wzruszyć. Innymi słowami - poverty porn.
-
Godny rywal "Zimnej wojny". Aż zaskakująco niesentymentalny i rzeczowy.
-
Nadine Labaki prezentuje w dziele najlepsze składniki swojego stylu: niesamowite wyczucie filmowych konwencji, upodobanie do arabskiej ornamentyki przejawiające się bogatą paletą barw, skłonność do używania lekkiego tonu w ważnych sprawach i do improwizacji.
-
Przypomina o najważniejszej misji kina - uświadamianiu.
-
Na szczęście kilka tych telewizyjno-cukierkowych tonów nie psuje całości. Labaki może nie przywraca wiary w interwencyjne kino społeczne, ale udaje jej się opakować ważną treść w atrakcyjną narrację, będąc blisko bohaterów i korzystając z bardzo prostych środków, a to w ostatnich latach nie udawało się nawet takim mistrzom jak Ken Loach.
-
Choć bardzo wprost głosi swoje tezy, czyni z tej prostolijności swój największy atut. Dzieło Labaki jest dzięki temu niezwykle wiarygodne, dobrze oddając stan umysłu bohatera i pozwalając współodczuwać dramatyczną sytuację, w której się znalazł. Wielkie Kino!
-
Jeszcze nigdy głos Nadine Labaki nie wybrzmiał tak głośno i wyraźnie. Trudno obok jej najnowszego filmu, rozchwytywanego przez festiwale i nominowanego do Oscara "Kafarnaum", przejść obojętnie. Jeszcze trudniej pozbyć się emocji, które wywołuje, sprzeciwu, który zasiewa w widzu.
-
Pomimo dydaktycznego potencjału tej historii, Labaki odsłania dramat swojego bohatera bez ulegania pokusom sentymentalizmu. Losy Zaina - odgrywanego przez chłopca znalezionego wśród syryjskich imigrantów w Libanie - nie są przesądzone, a wybór, który rozgrywa się w jego duszy, trzyma nas nieustannie w napięciu.
-
Nadine Labaki zrobiła film, który chcąc go skrytykować można nazwać "demagogicznym". Można go też nazwać takim, który manipuluje emocjami widzów, można go nazwać na szereg innych sposobów. Ale nie da się zaprzeczyć jednej, podstawowej kwestii - że Kafarnaum doskonale udaje się rzecz najważniejsza dla tego obrazu. Zmusza do refleksji, stawia przed lustrem, zbija w puch nasze małe, ego-centryczne i pozbawione dystansu i proporcji widzenie spraw w ich kluczowym sednie.
-
Kafarnaum nie tylko złamało moje serce. On otworzył mi oczy na rzeczy, o których nigdy nie chciałem wiedzieć. Wstrząsnął mną i zostawił w kawałkach w sali kinowej. I o takich filmach pamięta się latami.
-
Dzieło mocno immersyjne i produkcja, która momentami ociera się o dokument, gdy filmuje z szerszej perspektywy całe miasto.
-
Labeki nie chce na siłę apelować do sumień Europejczyków. Nie grozi palcem, nie krzyczy, że trzeba działać, choć korzysta z dobrze znanych klisz i schematów. Jej Kafarnaum nie jest filmem zaangażowanym społecznie, ale dramatem o podeptanych dziecięcych marzeniach.
-
Szczerość, która wylewa się z filmu, pozbawia go ckliwości, reżyserka nie chce moralizować, nie posuwa się do sztuczności świata przedstawionego, chce natomiast pokazać z dokumentalnym zacięciem, jak może wyglądać - i jak zapewne w wielu miejscach na świecie wygląda - życie zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, dorastających w biedzie i braku miłości dzieci pozostawionych samych sobie i zdanych tylko na siebie.