-
Pióro Hamptona i Zellera nie jest już tak ostre, jak w "Ojcu", jest tu zaskakująco wiele scenariuszowych skrótów, no i dramaturgicznych baboli, których trudno było się po nich spodziewać.
-
Mimo kilku lepszych scen, "The Son" - podobnie jak "Mój piękny syn", z którym obraz Zellera pod pewnymi względami może się zrymować - ociera się o kicz. Sądząc po reakcjach publiczności, może nawet mu to popłaci - ale nikt mnie nie przekona, że to arcydzieło.
-
Zeller spina film znaczeniową klamrą, próbując dać swoim postaciom jakąś formę wyzwolenia. Operowanie odkupieńczym fantazmatem wybrzmiewa jednak następną fałszywą nutą. Adaptacja kolejnej sztuki francuskiego prozaika i dramaturga grzęźnie w pretensji, przesadzie oraz taniej płaczliwości niczym Wieloryb Darrena Aronofskiego.
-
223 marca
-