-
Asghar Farhadi czuje się mocny. Widać to już po pierwszej scenie "Klienta" - zaczyna się ona, tak, tak, od trzęsienia ziemi. Po tego rodzaju geście już nie ma odwrotu, trzeba udowodnić, że potrafi się sprostać Hitchcockowi - zacząć od trzęsienia i sprawić, żeby później napięcie już tylko rosło. Irańczykowi przychodzi to z niebywałą łatwością, co nie jest jednak jakimś wielkim zaskoczeniem.
-
Zostawieni samym sobie Emad i Rana muszą na powrót odnaleźć wspólnie wyznawany kodeks wartości, do których zaliczyć trzeba sztukę wybaczania. Zostawieni samym sobie widzowie obserwują z kolei mieszczański dramat rozdmuchany do rozmiarów antycznej tragedii. Czy taka metoda gry w prawdę - fałsz przynosi efekt? Finałowe olśnienie mocno, by to sugerowało.
-
Przenikliwy, prowokujący dramat Farhadiego nie jest może tak doskonały jak "Rozstanie", ale dorównuje mu pod względem mocy oddziaływania na wyobraźnię i emocje. Świetne, dojrzałe kino przypominające nie tyle Hitchcocka, co bardziej "Krótki film o zabijaniu" Kieślowskiego, gdzie widz całym sercem stoi najpierw po stronie ofiar, a w finale role się odwracają.
-
Jest niezmiernie angażującym, trzymającym w napięciu dramatem psychologicznym. Nie tak intensywnym, enigmatycznym i niepozwalającym spać spokojnie jeszcze wiele dni po seansie jak wybitne Rozstanie, ale to wciąż film bardzo dobry, ponownie udowadniający maestrię reżysera w swojej metodzie.
-
Znakomity, dający do myślenia film o przemocy, rodzącej się z pozornie szlachetnych pobudek, którymi jest wybrukowane piekło kobiet na świecie, także tu w Polsce. Nie dziwi więc, że "Klient" w naszym kraju chwyta za jaja. On je wręcz wykręca.
-
Kolejna znakomicie napisana historia, w której nic nie jest czarno-białe.
-
Mimo drobnych wad i mankamentów, jakimi są dłużyzny w środkowej części realizacji, lub niepotrzebnie wprowadzane krótkie wątki czy też dalszoplanowe postaci, "Klienta" można, nie budząc żadnych kontrowersji, nazwać filmem genialnym.
-
Reżyser niewątpliwie "czuje obraz". Wiele potrafi uzyskać choćby tylko ujęciem otwierających się drzwi.
-
Mistrzostwo Farhadiego polega na igraniu z oczekiwaniami widza, którego zmusza do ciągłej rewizji własnych przekonań oraz do indywidualnego namysłu nad moralnością protagonistów.
-
Choć brakuje mu subtelności wcześniejszych filmów irańskiego reżysera, a kilka wątków wydaje się narysowanych nie tyle grubą kreską, ile wałkiem do malowania, "The Salesman" to dramat, który pulsuje wewnętrznym napięciem.
-
Rozumiem, o co chodziło, tylko nie byłem w stanie całkowicie wejść w ten film, co strasznie bolało. A może po prostu nie dojrzałem do tak specyficznego kina spoza swojego kręgu kultury.
-
Studium psychologiczne i tradycje gatunkowe nabrane czubatą łyżką, ostre jak brzytwa dialogi, a do tego soczysty przekrój relacji międzyludzkich zdają się kluczowym składnikami tego filmu - jednego z najlepszych dzieł w karierze irańskiego reżysera.
-
Choć jest to opowieść nierozerwalna od islamskiej kultury, jest podana na tyle uniwersalnie, że poruszy chrześcijanina i ateistę. Wielka to sztuka. Stąd nie mam oporów by nazwać ten film absolutnym arcydziełem.
-
Dobry dramat, mocno oddziaływujący na widza, ale niestety nie potrafi tak utrzymać napięcia jak poprzednie filmy tego twórcy. To co przykuwało naszą uwagę w innych dziełach reżysera, w tym zwyczajnie nudzi.
-
Nie markowe dzieło, lecz "Farhadi z przeceny".
-
Oprócz niezwykłości i wielowarstwowości "Klient" porusza dylematy, które pasują jak ulał do dyskusji o odpowiedzialności za czyny, o pochopności w ferowaniu wyroków i wymierzaniu kary.
-
Niekwestionowany kawał doskonałej filmowej roboty, to film jednak wobec "Rozstania" nieco wtórny i nieco zbyt wystudiowany, a przez to mniej angażujący. Co nie znaczy, że nie jest wart obejrzenia.
-
W ciągu dwóch godzin metrażu ma do zaoferowania równie dużo, co największe literackie "kobyły" mieszczańskiego realizmu, jakie miałem okazje przeczytać. Kiedyś Balzak, Hugo i Tołstoj, teraz Farhadi.
-
Farhadi znakomicie rozpisuje swoje historie, by niepokoiły etycznie, ale nie niosły żadnej umoralniającej lekcji. Potrafi wciągnąć w banalną historię, w której odbija się irańskie społeczeństwo wrażliwe na kwestie moralności, honoru i dobrego imienia.
-
Jest bardzo ciekawą propozycją irańskiego reżysera, który nawet ze zwykłej kłótni małżeńskiej potrafi zrobić emocjonalny wir. Poszczególne sceny są tak dobrze dopracowane, że seans pozostaje w swojej wizualnej formie jeszcze długo w pamięci.
-
Sprawia, że brakuje tchu, choć nie gnamy nigdzie w szaleńczym pędzie. Wyważone kino ludzkich emocji.
-
Przez chwilę nawet nie daje się tu wyczuć odległości. To poniekąd duża siła tego obrazu.
-
Aktorzy, którzy odgrywają swoje role z prawdziwym mistrzostwem potrafią delikatnie i subtelnie pokazać przemianę swoich postaci i powolne oddalanie ich od siebie. Wszystko to kumuluje się w znakomitym i mocno trzymającym w napięciu finale.
-
Na pozór spokojne kino, w którym jednak emocje buchają niczym płomienie, pokazujący, że każdy nasz wybór niesie za sobą konsekwencje.
-
Asghar Farhadi stworzył kolejny świetny obraz, po który warto sięgnąć, choćby ze względu na perfekcyjnie wykreowane portery psychologiczne postaci. Sama historia, pomimo swojej prostoty, angażuje widza, nie pozwalając mu oderwać się od ekranu.
-
Z pewnością interesujący film, który może się spodobać fanom światowego kina. Porusza on ciekawy temat w dość egzotycznym, ale dzięki temu interesującym dla nas środowisku, a przy tym nie wybiela on portretowanego społeczeństwa.
-
W pierwszej części zdarzają się przestoje - efekt zbyt pedantycznego stylu opowiadania - ale końcowe pół godziny jest już dramaturgicznym arcydziełem. Takiego dręczącego napięcia nie pamiętam z najlepszych thrillerów.
-
Fantastyczną reżyserią i scenopisarstwem Farhadiego zachwycałem się już niejeden raz, nie chcę się więc powtarzać. Może tylko wspomnę o tym, co jest według mnie najbardziej dla nich charakterystyczne. Otóż to, że Farhadi, pisząc scenariusz jest piekielnie precyzyjny, totalnie panując nad swoim dziełem, a mimo to dając zarówno widzom, jak i aktorom taką wolność i swobodę, że tej jego "demiurgowej" wszechmocy zupełnie nie odczuwamy.
-
Nie jest to film wolny od wad, nie jest też lepszy od "Rozstania", jest jednak mocnym kinem, na które warto poświęcić te 125 minut.
-
Asghar Farhadi, wielbiciel twórczości Arthura Millera, wie, że dobry dramat to zawsze jest konflikt nieoczywistych postaw. Na tym polega również tajemnica znakomitego kina.
-
O laureacie Oscara za "Rozstanie", Irańczyku Asgharze Farhadim, mówi się często, że umiejętności narracyjne odziedziczył po największych mistrzach dreszczowca, z Hitchcockiem na czele. Jest to o tyle interesujące, że jego nowy film zaczyna się, całkiem dosłownie, trzęsieniem ziemi. I choć bardzo szybko wychodzi na jaw, że to fałszywy alarm, napięcie zaczyna rosnąć.
-
Farhadi mistrzowsko stopniuje napięcie, równolegle prowadząc wątek życia domowego pary oraz ich pracę w teatrze.
-
Farhadi do perfekcji opanował formułę egzystencjalnego thrillera, w którym odsłania stopniowo kolejne tropy.
-
Dostarcza porządnej dawki emocji oraz napięcia, który w ostatecznym rozrachunku pozostawia widza z wieloma pytaniami i zmusza do myślenia.
-
Kwestionuje świat od początku do końca i bez wyskokowych metod robi skok na strefę komfortu widza. Rozszarpuje naszą dotychczasową wiedzą o człowieku, czyli o sobie i nie załagadza niczego.
-
Reżyser znakomicie balansuje pomiędzy motywem zemsty a przebaczenia, zazdrości i nienawiści, zmuszając widza do postawienia się na miejscu bohaterów. Warto zmierzyć się z tym filmem i wyciągnąć z niego własne wnioski.
-
Jest z pewnością filmem godnym polecenia każdemu, ponieważ bez względu na miejsce, w którym odgrywa się akcja, porusza uniwersalne problemy i przedstawia je w sposób, który pozwala na własną ocenę widzowi.
-
Interesujący. Farhadi porusza w nim temat dość nieoczekiwany, prowadząc narrację i potęgując napięcie po mistrzowsku. Z kina wyszłam spełniona, z poczuciem, że doświadczyłam dobrego kina.
-
Wszyscy wyczuwamy do czego doprowadzi ta eskalacja złego, ale i tak sekwencja finałowa bije na głowę niektóre sceny akcji, tyle w niej napięcia, frustracji, złości i agresji. A rozwoju akcji, jaki następuje, nie przewidziałby nawet najbardziej doświadczony kinoman.