
-
Iñárritu nie musiał hamować swego ego, bo świadomie tworzył film na poły autobiograficzny, w którym wyraził swój stosunek do świata, robiąc obrachunek z własnymi rozterkami, cierpieniem, śmiertelnością, wypaleniem, dziedzictwem, tożsamością. To wszystko, dzięki artystycznej klasie reżysera, staje się uniwersalne - dzięki czemu sami możemy się z tym mierzyć czy utożsamiać. I coś poznawać.
-
Wszystko fajnie, tylko film Majewskiego ma jeden mankament: brak realizmu epoki.
-
Trochę bałaganiarski i puszczony "na żywioł", ale trafiający "w punkt" czy też raczej w wiele punktów tego, co się obecnie dzieje na świecie: z ludźmi, z mediami, popkulturą, politykami, środowiskiem naturalnym, nauką, naukowcami...
-
6.927 grudnia 2021
-
Nie mogę przełknąć tego, że mając taki artystyczny potencjał i historię, która mogłaby być prawdziwym scenariuszowym "killerem", "Dom Gucci" prawie że utonął w mydlanej operze.
-
Jestem pełen podziwu dla Ridley'a Scotta, który w wieku 83 lat kręci tak solidny i zażywny film jak "Ostatni pojedynek", a przy tym zachowuje swój fantastyczny wizualny styl oraz niezwykłą zdolność absorbowania uwagi widza - skupiania jej na filmowych bohaterach i tym, co się z nimi dzieje. Scott jest w tym wszystkim niesłychanie efektywny...
-
Jak na ironię, to co miało "zmiękczyć" bondowski charakter, wprowadzić pewną korektę do DNA odpowiedzialnego za kreację kolejnych klonów serii, zadziałało moim zdaniem na niekorzyść filmu, rozbijając go formalnie i stylistycznie. Mnogość wątków - ich zagmatwanie, brak ciągłości w budowaniu napięcia sprawiało, że film się nieco rozłaził, nie trzymając się kupy. Kilka świetnie nakręconych sekwencji z szaloną jak zwykle akcją, tylko to wrażenie potęgowało.
-
Po pierwsze, film nie jest według mnie głęboki - zarówno w sensie zawartości filozoficznej czy myślowej, jak również humanistycznej i egzystencjalnej. Po drugie, nie ma też on większych walorów poetyckich, ani nawet estetycznych - wbrew usilnego wiązania go z poezją perską, czy wskazywania na obecne w nim ponoć piękno kadrowych ujęć.
-
6.512 czerwca 2021
-
Jest rzeczywiście świetnie zrealizowany, aktorstwo jest pierwszej klasy, reżyser radzi sobie ze swoją robotą znakomicie, choć tempo, a zwłaszcza rozłożenie akcentów poważnych i komediowych jest nierówne w tym sensie, że zaczynają one czasami ze sobą kolidować.
-
"Marsjanin" "Odyseją Kosmiczną 2001" nie jest - i nawet nie próbuje być. I dobrze, bo mogłoby się to źle skończyć. Wprawdzie ktoś napisał, że Scott tym filmem wynosi gatunek sci-fi na wyższe poziomy, to jednak dla mnie jest to bardziej taki skok w bok: niezwykle udana próba połączenia motywu survivalowego z humorem w ciągle rozpoznawalnej formule kina sci-fi.
-
8.421 maja 2021
-
Byłbym hipokrytą, gdybym się nie przyznał do tego, że mimo wszystko oglądałem ten film w napięciu i z satysfakcją uczestnictwa w sprawnie urządzonym widowisku. Denis Villeneuve, mimo że nie miał tu do dyspozycji tak kompleksowego i wymagającego scenariusza, jak np. w "Pogorzelisku" czy "Labiryncie", to jednak również i tym razem udowodnił, że jest reżyserem bardzo dobrym i z produkcją hollywoodzką radzi sobie znakomicie.
-
7.821 maja 2021
-
To prawda, że "Mank" wygląda czasami jak parodia arcydzieła, które David Fincher najprawdopodobniej chciał stworzyć, a jednak niektóre komponenty tego filmu są według mnie tak dobre, że chronią cały obraz przed plajtą.
-
7.521 kwietnia 2021
-
Nigdy nie wpada w rejony moralizowania, sentymentalizmu czy kaznodziejstwa, choć wyraźnie wskazuje na to, że bycie głuchym wcale nie musi być brane za kalectwo, czy ułomność, która ogranicza i degraduje w jakimś sensie dotkniętego tym człowieka.
-
7.519 kwietnia 2021
-
Ma w sobie tyle energii, nerwu i pasji, że nie sposób się na nim nudzić i nie ekscytować. Przy czym wynika to nie tylko z dobrze napisanego scenariusza, który od samego początku przykuwa uwagę, co przede wszystkim z fantastycznej gry Carey Mulligan.
-
7.518 kwietnia 2021
-
Sorkinowi zależało na tym, aby jego film smakował nie tylko widowni o bardziej liberalnych poglądach, ale i był do przełknięcia tudzież strawienia przez widzów mieszczących się raczej po stronie konserwatywnej. To chyba dlatego "Proces Siódemki z Chicago" nigdy nie wchodzi na grząski grunt, pozostawiając widza w strefie względnego komfortu. Kosztem realizmu.
-
8.516 kwietnia 2021
-
Używa sprawdzonych formułek kina rodzinnego, odwołuje się do familijnych sentymentów, nie zadziera ostro ze społecznymi realiami, zachęca do kibicowania prekariatowi... wreszcie jest "życiowy" i artystycznie bezpretensjonalny.
-
Hopkins używa całego siebie jak instrumentu, na którym wygrywa całą gamę uczuć i nastrojów człowieka doświadczającego własnej umysłowej degradacji, postępującej paranoi - zagubienia, konfuzji, strachu, cierpienia. Ale wracającego też do tego kogoś, kim był przed starością i chorobą - mężczyzny mającego kontrolę nad swoim życiem, inteligentnego, błyskotliwego...
-
Twarz McDormand to przede wszystkim wyraz człowieczeństwa, bez względu na estetykę naszej aparycji i szatek, w jakie się stroimy. Dlatego jest to twarz fascynująca. I na swój sposób piękna.
-
7.518 marca 2021
-
Nie jest szczytowym osiągnięciem światowego kina, ale dość sprawnie eksponuje to, co jest największym atutem filmowej sztuki: widowiskowość i zdolność narracyjną.
-
Niestety, w niewielu filmach sceny tzw. "erotyczne" wymęczyły mnie tak bardzo, jak w tym - stworzonym bądź co bądź przez kobiety - dziele. Zresztą, wszystko wskazywało na to, że również dla biorących udział w tych kopulacjach aktorów/bohaterów, owe akty seksualne były bardziej mechaniczną torturą, niż intymnym spotkaniem dwojga ludzi przynoszącym jakąkolwiek przyjemność - o czułości i miłości nie wspominając.
-
Reżyser jest wobec swoich bohaterów wyrozumiały, zaś Internet i media społecznościowe traktuje li tylko jako instrumenty techniczne i mechanizmy, których wykorzystanie zależy jedynie od ich użytkowników. Nie tylko więc tych narzędzi nie demonizuje, ale wręcz je upowszednia i w jakimś sensie banalizuje.
-
Fantastyczną reżyserią i scenopisarstwem Farhadiego zachwycałem się już niejeden raz, nie chcę się więc powtarzać. Może tylko wspomnę o tym, co jest według mnie najbardziej dla nich charakterystyczne. Otóż to, że Farhadi, pisząc scenariusz jest piekielnie precyzyjny, totalnie panując nad swoim dziełem, a mimo to dając zarówno widzom, jak i aktorom taką wolność i swobodę, że tej jego "demiurgowej" wszechmocy zupełnie nie odczuwamy.
-
"Hejtera" warto obejrzeć, gdyż mimo pewnej rozwlekłości ma on potencjał przykucia uwagi widza, a ponadto stanowi komentarz do współczesności, która jednak zmienia się na naszych oczach w galopujący sposób. Ale tego, gdzie to wszystko pędzi, nie wie jednak nikt. Kino próbuje niektóre trendy przyłapać na gorącym uczynku, może więc jednak film Komasy ma jakąś wartość profetyczną?
-
6.527 sierpnia 2020
-
Film zbudowany jest z wielu dobrej jakości elementów i ma swoje momenty ale są też niemiłosiernie starte klisze, drętwe dialogi z tezą, estetyka i efekty rodem z VHS-owskiego kina B, antywojenna retoryka na poziomie gimbazy, łopatologiczne odniesienia socjologiczne i historyczne.... etc.
-
Wpisuje się w postmodernistyczny model poszatkowanego świata, w którym trudno jest odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu - gdzie estetyka zastępuje etykę, forma staje się ważniejsza od treści i do jednego wora wsypuje się wszelkie możliwe konwencje. No i mamy bigos - potrawę naszych czasów, którą karmi się mózgi konsumentów współczesnej kultury - głównie dla zabawy.
-
6.51 lutego 2020
-
Jest tak oryginalny, specyficzny i niezwykły, że wymyka się standardowej metodyce pisania recenzji filmowej, stawiając pod znakiem zapytania możliwość wyartykułowania czegoś adekwatnego do tego, co zawiera się w symbolicznej tkance znaczeniowej obrazu. "Dolinę Bogów" wypełnia takie mnóstwo symboli i metafor, które same w sobie mogą być wieloznaczne, albo - co gorsze - wymykające się nie tylko znaczeniom i sensom, ale i samym interpretacjom, pozostawiając widzów w konsternacji.
-
To jest film paradoksalny, bo mimo że dość przewrotnie traktuje dobro i zło to jednak wyzwala w nas dobroć.
-
Początek jest zachęcający. Zamiast pocztówkowych, nieskazitelnie pięknych toskańskich pejzaży, którymi zazwyczaj napawają się operatorzy filmów z akcją osadzoną w tej idyllicznej krainie oliwek, cyprysów i wina, patrzyliśmy na kadry Michała Dymka, który z włoskiego krajobrazu wydobył mglistą szarość, niekiedy wręcz mroczność...
-
Zdjęcia Vladimíra Smutný'ego mają w sobie hipnotyzującą wręcz moc. Ich monochromatyzm nie tyle odrealnia ukazywany świat, co go poetyzuje, a mimo to osadza w pewnej konkretności ludzkiego doświadczenia. Paradoksalnie, estetyzacja obrazu jednocześnie anestezjuje ukazywany w nim horror ale i umożliwia to, by dotarł on w nasze wnętrze gdzieś głębiej.
-
8.59 listopada 2019
-
Ponoć Vega jest z wykształcenia socjologiem, ale wizja jaką roztacza w swym filmie jest zbyt karykaturalna i w sumie prostacka, by mogła wnieść coś nowego i wartościowego w nasze postrzeganie polskiej rzeczywistości, czy też stanowić asumpt do jakiejś poważniejszej analizy zachowania członków politycznej kasty.
-
Oto przykład, jak ignorując fakty i chronologię, realizm i biograficzną ścisłość, można nakręcić znakomity film, który oddaje nie tylko ducha muzyki i sceniczne emploi, ale również charakter i fenomen jednego z największych showmanów w dziejach muzyki pop.
-
7.516 czerwca 2019
-
Czy "Roma" jest arcydziełem? Nie wiem, choć skłaniałbym się do odpowiedzi twierdzącej. Nie wahałbym się jednak uznać obrazu Cuaróna za jeden z najlepszych filmów ostatnich lat.
-
Koniec końców, w moich oczach, film Pawlikowskiego bardziej przypomina komiks niż prawdziwą opowieść o ludziach z krwi i kości. Fakt: komiks estetycznie niezwykle wysublimowany - dzięki czemu rzeczywiście przypomina on album z fotografiami - lecz będący tylko kalką życia, a nie jego domeną.
-
Schematyczność tego filmu jest rozbrajająca, potraktowanie w nim jego głównego społecznego motywu prościutkie, dramaturgiczna repetycyjność scen niezmordowana... a jednak "Green Book" nie jest filmem ani banalnym, ani płytkim, ani tym bardziej nużącym.
-
Trochę mi wstyd, że się bawiłem na filmie poruszającym sprawy, które swego czasu były dla mnie źródłem zupełnie niezabawnych konkluzji dotyczących mechanizmów władzy, politycznego cynizmu, korporacyjnego łupiestwa czy roli Stanów Zjednoczonych w destabilizacji Bliskiego Wschodu. Ale przecież kino, to również - kto wie, czy nie przede wszystkim? - rozrywka.
-
To chyba najlepszy film w dorobku Magdaleny Łazarkiewicz. A jest ona przecież twórczynią doświadczoną, która zdolności reżyserskie zaprezentowała już w swoim pamiętnym debiucie fabularnym, jakim był "Ostatni dzwonek" z 1989 roku. Jest to również - w moich oczach - jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem ostatnimi laty.
-
Dzieło niezwykle dojrzałe, znakomicie radzące sobie z przekazaniem widzowi uczuć i emocji - i to nie tylko za sprawą świetnego aktorstwa, ale i posługując się wszystkimi środkami filmowego przekazu, od tych wizualnych po dźwiękowe.
-
Wyróżnia się spośród filmów nominowanych do Oscara w kategorii Best Picture, nie tylko scenograficznym bogactwem i kostiumowym przepychem, ale również koncertowym popisem gry aktorskiej w wykonaniu fenomenalnego tercetu Stone-Coleman-Weisz.
-
Film, który emocjonalnie oddziałał na mnie chyba najmocniej z wszystkich filmów, jakie obejrzałem w ubiegłym roku. Kiedy zaraz po projekcji ktoś zapytał się o moje wrażenia, odpowiedziałem: nerve wrecking, heart breaking, tear jerking, bo rzeczywiście ładunek uczuciowy w tym filmie był ogromny i to on moim zdaniem zadecydował o powodzeniu "Narodzin gwiazdy" wśród widzów.
-
Wiem, dlaczego ten film oglądało mi się z wielką przyjemnością, mimo że w wielu miejscach on kulał i gdyby tak rozebrać go na części pierwsze, to lista potknięć byłaby naprawdę długa. Przyczyna jest prosta: muzyka zespołu Queen!
-
Niestety, film Smarzowskiego nie wypada według mnie korzystnie, jeśli zestawimy go z innymi filmami podejmującymi podobny temat, krytycznie odnoszącymi się do Kościoła, czy też do pewnych zjawisk związanych z istniejącym niewątpliwie w tej instytucji złem. "Kler" moim zdaniem jest pozbawiony głębi choćby słynnej "Wątpliwości" Shanley'a, kompleksowości "Spotlight" McCarthy'ego, czy też egzystencjalnego ciężaru "Zabić księdza" Holland.
-
Na pewno kino Mungiu wymaga skupienia. Także pewnej cierpliwości. Może być nużące, a jednak - kiedy wciągnie nas jego specyficzna narracja i klimat - bez mała fascynujące, bo ukazujące wiwisekcję rzeczywistości, w której zagłębieni są ludzie ze swoimi małymi wielkimi sprawami, które i nas zaczynają obchodzić.
-
7.925 marca 2019
-
To prawda, że film ten może się niekiedy wydawać zbyt płaskim widowiskiem, nieco nachalnym dydaktycznie a jednocześnie sztubackim - z przerysowanymi czy wręcz karykaturalnymi postaciami - ale nie ma w nim ani jednej minuty, która by nużyła, irytowała przesadą czy była "pudłem" reżysera.
-
7.730 stycznia 2019