-
W serialu zrealizowanym dla Netflixa brakuje kilku wątków znanych z książki, wiele innych jest potraktowanych marginalnie, ale twórcom mimo to udało się zachować ducha powieści.
-
Nie jest zapewne serialem idealnym, ale budzi we mnie gorące uczucia: tęsknotę za intensywnością przeżyć, nostalgię, dziecięcą radość.
-
Chociaż serial jest bardzo dobrze zrealizowany, a główni bohaterowie wręcz doskonale obsadzeni, to jednak finalnie pozostaje po nim dość gorzki posmak.
-
Mimo wszystko serial się broni. Nie wykorzystuje potencjału książki - i wiem, że się powtarzam, ale powieściowy materiał naprawdę można było "przyciemnić" bez wpychania w fabułę nowoczesnegoobrazu Avonlea - ale pomimo wad, przyjemnie się go ogląda.
-
Zabawna, ciepła, podtrzymująca na duchu, a przy tym poruszająca ważne i potrzebne, choć nie zawsze trafione tematy.
-
Podczas gdy wszystkie z wątków zostały pozamykane, jako że twórcy zapowiedzieli nie kontynuować serialu, ten pozostawia pewien niedosyt. Owo niedociągnięcie rekompensuje jednak trafiona obsada, uniwersalny charakter serialu, a do tego przepiękne widoki malowniczego Avonlea - zdecydowanie nie trzeba być Anią, by stracić dla nich serce.
-
Serial oczywiście nie jest bez wad. Parę razy można tu oberwać pedagogiczną łopatą, cierpi też na nadmiar niedokończonych wątków, ale zalety zdecydowanie przeważają. Ujęło mnie, że nie obawiano się poruszyć ważnych kwestii, jak nierówności klasowe, rasizm, mizoginizm, orientacje seksualne i przymusowa asymilacja rdzennych mieszkańców Kanady.
-
Ostatecznie - oglądane przez pryzmat wątków z powieści Charlotte Brontë - losy Ani Shirley stają się rzeczywiście dziwne: czasem przejmujące w wiarygodnym oddaniu niuansów społecznych i psychologicznych, czasem niepotrzebnie wydumane i sztucznie udramatyzowane.