Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

damian_baron

Użytkownik
  • Ostatnia aktywność: 4 lutego
  • Dołączył: 12 marca 2019
  • Dobre zobrazowanie północnorlandzkiej historii, dylematu migracji i ciekawe pomysły muzyczne. Ale czy to nie za mało na film roku? Nie wiem, w każdym razie dzieciak wymiata

  • Pojawia się Al Pacino i robi się amerykańska gangsterka. Mimo trochę nadpisanego scenariusza i niewyważonej dynamiki akcji, ogląda się przyjemnie.

  • Świetna bajka dla dzieci, która nie sili się na to, by być uwielbiona przez do(mo)rosłą krytykę

  • Farhadi buduje rzeczywiste postaci, pokazuje realne problemy, nie trywializuje moralnych problemów. To reżyser, który dużo widzi, ale za dużo pisze.

  • Wojna, miłość, papierosy. Ekspresja psychologiczna we wszystkich odcieniach szarości. To też najciekawszy głos o kinie zaangażowanym, obsesyjnej, rasistowskiej klamrze i zamawianej krytyce filmowej od lat. Struktura może być męcząca, jeśli ktoś nie chce słuchać rozważań Levinsona. A ja chcę.

  • Objawienie! Ciszą w bębenki. Ekranowy związek roku.

  • Amerykańska tułaczka wyrzutków. Skromnie, ale pewnym krokiem po Oscara.

  • Ostra, nowoczesna, feministyczna brzytwa na seksizm codzienny. Zemsta na oczach żądnych i przymkniętych. I muzyka!

  • Marzenia o szczęściu i różne drogi do niego prowadzące. Amerykański sen koreańskiego imigranta. Rodzinna miłość w całym jej skomplikowaniu i pięknie. Organiczna praca, wiara i nadzieja, że wreszcie się uda. Wszystkie soki minari sycą (również dzięki grze aktorskiej!). Ciepły, niespieszny, poruszający. Nie jest to dzieło wybitne, ale zasłużyło sobie na statuetki w sezonie nagród.

  • Intrygujący koncept i bardzo specyficzny klimat - psychologiczna gęstwina czy irytujący bełkot? Dla mnie raczej to pierwsze, ale nie wszystkim przypadnie do gustu.

  • Kaufman potrafi przedstawić coś oryginalnego, niekonwencjonalnego i mądrego. Kino do przemyśleń i powtórnych seansów. Gatunkowy miszmasz zagrał tu wspaniale.

  • W optymalnym czasie ukazał się ten quasi-dokumentalny court drama. Nie ma wielkiego polotu i oryginalności, ale ciekawą i ważną historię do opowiedzenia.

  • Fincher scenariuszem nawiązuje do Kane'a, ale rozliczne retrospekcje rozmywają zainteresowanie historią i to mimo kreacji aktorskich (Oldman! Seyfried! - bliscy nagród) oraz pięknych zdjęć. Hollywood tutaj poraża i przeraża, niszcząc rozpitego idealistę. Warto, choć polecam cierpliwym.

  • Każda zmiana scenariuszowa wypada źle. Mulan ze mądrej i wrażliwej dziewczyny staje się jedi, najsilniejszą, bez wad. Wrodzona siła zamiast sprytu. Dlaczego?!

  • Przejmujący, ze świetną główną bohaterką (kradnie ekran!); zdaje się wskazywać usterki, a nie winnych; hard case

  • Miłość bez przyszłości, ale i ponad normami. Romans w niezależnym klimacie i w perspektywie choroby

  • NH 2020. Nie wszystkim będzie odpowiadał ten Malickowo-neonowy styl narracji, ale wizualnie to jeden z lepszych filmów tego roku. Sprawdza się jako obrazowanie utopijnej wizji "german dream" dla migranta, który kompletuje niemieckość przez gwałcenie niemieckiego prawa. Motyw starania się o bycie dobrym wraz z biblijnymi szeptami jednak nie okazuje się przekonujący.

  • Przejmująca, niemal dokumentalnie sportretowana wojna, w której bohaterka walczy za pomocą języka, ale pozostaje bezradna w niesprawnym i okrutnym systemie bałkańskiego kotła.

  • Monumentalne dzieło ukazujące przemianę nie tylko chińskiego społeczeństwa, ale i dojrzewających w przeżywaniu tragedii bohaterach.

  • Choć momentami można dostrzec klimat TVN-u, "25 lat niewinności" wywołuje silne wrażenia. Wstrząsająca historia przemawia dzięki świetnym kreacjom Trojana, Kuleszy i Frycza. Śledztwo dziennikarskie i batalia sądowa są dość powierzchownie ukazane, ale bardzo dobrze zatrzymują uwagę widza. Chwilami dobre zdjęcia i niezły scenariusz (zwłaszcza drugiej części filmu) okazują się wystarczające do uznania filmu za najciekawszą (razem z "Hejterem") polską propozycję kinową trzech kwartałów tego roku.

  • Bardzo dobry pomysł z oparciem tego o wydarzenia wojny iracko-irańskiej, ale realizacyjnie wyszedł przeciętny horror

  • Akcyjnie udane, ale pozbawione humoru i ekspozycji, a także ciekawej, niestereotypowej charakterystyki bohaterów, kino z rozdmuchanym, ale przez pośpiech niespiętym, konceptem. Wśród głośnych wystrzałów i niejasnych odwróconych zasad fizyki gubi się tak widz, jak i sensowność scenariusza. Nie musi to jednak odbierać satysfakcji z rozrywki, jakiej dostarcza zaangażowanie w dynamiczną grę i wyzwania głównego protagonisty. Niestety komentarz dotyczący przemocy wobec kobiet wpleciony niezgrabnie.

  • Wygrana z "Portretem" może zaskakiwać, ale "Nędznicy" odważnie przybliżają napięcia społeczne, nie wskazując palcem jednej przyczyny błędnego koła napędzającego się konfliktu. Narracyjnie film przypomina rozpędzający się pociąg z zepsutymi hamulcami, więc pod koniec wrażenia są silne, przez co przesłanie zyskuje na znaczeniu. Dobra inspiracja do dyskusji, zwłaszcza w kontekście niedawnych wydarzeń ze Stanów Zjednoczonych, bo posunięta do bezpiecznej granicy analogia wydaje się oczywista.

  • Obraz zbyt skromny, by porwał tłumy, ale za to wskazuje na człowieka. Nie mówi na tyle dużo, by zmusić do bardziej owocnej refleksji, ale i szeptem przemawia do widza. Zamknięta perspektywa dwóch dziewcząt za mocno omija jednak szereg wątpliwości, więc oczywistość decyzji nie równa głębokości dramatu.

  • Doczekaliśmy się polskiego slashera. Niestety niczego więcej. Gatunkowo spełniony z przystojnym klimatem i zdjęciami, ale pachnie Ameryką (zresztą premiera 13 w pt.). Nerd, sportowiec, gej, blondi, policjant, creepy-ksiądz, tylko Wieniawa jest postacią ciekawszą, mniej popkulturową (rozumiem samoświadomość twórców). Nie jestem miłośnikiem slasherów, stąd pewno ten zawód, ale rozrywce można coś przydać (choćby humoru), a będzie i,i. Wieniawa nieźle, choć to, że jej postać przeżyje było oczywiste.

  • Czasem napisano i nadbudowano zbyt wiele (finał nieprzystająco ostry, lawina zbyt prędka), ale efekt jest przerażający. Wątek gry nie pasował mi w tej części, być może dałoby się go jakoś sprawniej wpleść. Na emocjach gra wspaniale, formalnie bez zarzutu, ale co do głównego tematu - tylko zdawkowo trafna analiza. Miałem niskie oczekiwania po nawiązaniu do starej Sali Samobójców, podobnie po zapowiedziach, ale duet Komasa+Pacewicz wciąż w formie i wciąż w ramionach licznej publiki. Oby tak dalej.

  • Dobroduszny idealista w bezwzględnym systemie sądowym rasistowskich Stanów. Soczewka wąska i trochę już zużyta, ale krytyka słuszna, a przesłanie dobre. Film jest nastawiony na wywołanie emocji, upraszcza charaktery postaci, ale historia jest naprawdę wstrząsająca i warta wysłuchania. Scenariusz, choć przewidywalny, bogaty i angażujący. Wymienione wady będą wyraźnie razić tylko niektórych. Nie chwyta za serducho jak Darabont, ale nie jest tak surowy jak "When They See Us". Dla szerokiej publiki.

  • Nie pojmie się Kościoła bez wiary. Nieudana mikstura polityki, psychologizacji, autorskiej filozofii, dziwacznych skojarzeń, seksualnej frustracji i ładnych zdjęć. Doceniam ostatnie, w tym nie ma równych. Treść już mi nie imponuje. Tematów sporo, ale nie uważam, by komentarz twórcy był tu w czymkolwiek przydatny. Krytyka instytucji Kościoła oparta jest na najbanalniejszych stereotypach. Postacie albo pseudomistyczne, albo do szpiku kości złe, albo niemożliwie naiwne. Voiello&P13 <3, Malkovich :(

  • Nie mogąc mierzyć się ze Stranger Things, a pokazując Kingowy pazur, L&K wyrasta na poprawny, gatunkowo spełniony serial, choć czuję się na niego już za stary. Szkoda pewnych banalnych rozwiązań fabularnych, braku jakiegoś pociągającego klimatu i łatwych rozwiązań scenariuszowych. Same motywy kluczy i intrygi nastolatków specjalnie nie rażą, więc jeśli ten serial odniesie sukces, to na pewno nie spektakularny. Mocne 6

  • Widzę sens kręcenia takich remake'ów. Adaptacja na polskie podwórko udana, błyszczy Ostaszewska. Aha, w tym filmie wszystko słychać. Gdyby to jednak był wyłącznie nasz scenariusz, więcej można by słodzić.

  • Wariacki, nieokiełznany film ukazujący egoistycznego hazardzistę, który pędzi w przepaść własnych pragnień i porażek. Studium upadku człowieka konsumpcjonisty, momentami kino niemal gangsterskie i jedna z najbardziej emocjonujących scen sportowych, jakie widziałem! Sandler na medal (może raczej opal), doskonała muzyka i przebodźcowanie wartką akcją, wulgarnymi dialogami, ciągłym krzykiem jest tu terapią szokową i oryginalną kinową propozycją.

  • Czarujący popis Grety Gerwig. Koloryt filmu urzeka i wciąga nas w świat powieści, gdzie wyraźne są barwy nie tylko wspaniałych kadrów, ale i świetnych bohaterów, charakterów i strojów. Nie ma miejsca na nudę, skoro jesteśmy tak blisko postaci i ich rozterek. Ciepłe barwy napawają optymizmem, zakończenie satysfakcjonuje, linie czasowe ze sobą współgrają. Być może ta historia mogła być jeszcze bardziej angażująca, ale ode mnie oklaski, bo IMO w taki właśnie sposób należy ekranizować powieści!

  • Relacja z początków #metoo nie jest zbyt ambitna. Być może przypadkowemu widzowi dostarczy jakichś informacji o problematyce związanej z głośnym tematem, ale nie zaangażuje go emocjonalnie w złożoność całej sytuacji. Te trzy wątki nie bardzo się kleją, choć podział na złych i dobrych klaruje się prędko. Szkoda, że oś sporu ma też wymiar polityczny, a film patronat demokratów. Wiele ratują dobre kreacje aktorskie, żwawe tempo akcji, wyróżniana charakteryzacja. Taki film musiał powstać i nie razi.

  • Obejrzałem dwa razy, bo za pierwszym byłem w półśnie. Warto było jednak wrócić, by zobaczyć uosobienie franciszkowej postawy skonfrontowanej z dewastacyjną i konsumpcyjną. Można silić się na klimatyczne interpretacje, patrząc na dzisiejsze problemy, zapewne słusznie, ale lepiej skupić się na człowieku, bo Hatidze ukazuje swoisty obraz świętości (w tamtym roku Lazarro) swym pokornym i ubogim życiem. Nie wprost do stosowania, ale dla inspiracji wytrwałym i wypoczętym polecam macedońską propozycję.

  • Szalona i groteskowa historia, którą świetnie się ogląda. Wszechstronny Duppieux (reżyseria, scenariusz, zdjęcia, montaż) w momentami prześmieszny,, momentami makabryczny sposób pokazuje różne rodzaje samotności, pasję miłości, odmęty szaleństwa. W obrazowanym świecie nie ma szczęścia, ale jego głód, nie ma spełnienia, ale jego pragnienie. Jako widzowie możemy wraz z Dujardinem przejrzeć się w lustrze i zobaczyć, czy też nie nosimy skóry jelenia. To był krótki, ale zabójczy film.

  • Zaskakująco dobra komedia. Różne rodzaje humoru – od sytuacyjnego po żarty słowne, od wyszukanego po prostacki – uzupełnione świetnymi kreacjami absurdalnej pary bohaterów. Mamy tu komedię romantyczną bez ogranego schematu, z nienachalnym morałem, znajdujemy i rozsądny komentarz polityczny. Dobra, satyryczna rozrywka.

  • Urzekająca, smutna animacja z bardzo ciekawą konstrukcją dwu linii czasowych (realistycznej i niemal symbolicznej) okazała się rewelacją w Cannes. Podróżująca dłoń wita się z trudnym losem i przygotowuje nas na nie do końca satysfakcjonujący finał. To opowieść o dorastaniu, samotności, zakochaniu i traumie. Nie każdego przekona, ale nie ma chyba takich ambicji.

  • Zrealizowana z epickim rozmachem i amerykańską ckliwością wciągająca historia trudnej misji dwóch zaprzyjaźnionych żołnierzy. Film imponuje zdjęciami, emocjonalną muzyką w tle i precyzją reżysera (Złoty Glob!). Emocjonalne budowanie historii odbywa się tu kosztem realizmu, który być może pokazałby wojnę w szerszym świetle niż perspektywa dwu śmiałków. Ta jednak łapie za serducho i jesteśmy z postaciami niemal jak w grze. A te nieprzemakalne mundury - bomba ;-)

  • Scenariuszowo nie jest już tak dobrze jak w pierwszej części. Można narzekać, że nie było dobrego pomysłu, a film powstał ze względu na sukces sprzed sześciu lat, można narzekać, że historia gdzieś się gubi po drodze. Wszystko prawda, ale zalety też są widoczne: muzyka, humor Olafa, warstwa wizualna sprawiają, że wielu fanów Frozen znów będzie zachwyconych i w domu odpali już nie "Let It go", a "Into the unknown".