Historia kobiet, które przeciwstawiły się toksycznej atmosferze w słynnej sieci informacyjnej.
- Aktorzy: Charlize Theron, Nicole Kidman, Margot Robbie, John Lithgow, Allison Janney i 15 więcej
- Reżyser: Jay Roach
- Scenarzysta: Charles Randolph
- Premiera kinowa: 17 stycznia 2020
- Premiera DVD: 12 sierpnia 2020
- Premiera światowa: 13 grudnia 2019
- Ostatnia aktywność: 24 lutego
- Dodany: 3 grudnia 2019
-
Nie wyważa otwartych drzwi, lecz zręcznie unika pułapek konwencji, ucieka schematom, nie pozwala sobie na głupotę. Dzięki temu przewyższa wiele filmów zaangażowanych czy o politycznym wydźwięku z ostatnich lat od "Vice" po "Spotlight".
-
Gorący temat trudno nazwać dobrym filmem, lecz nikt nie miał ambicji, by takim był. To bardzo toporna publicystyka, która nie przez przypadek do kin w Stanach wchodzi na początku roku wyborczego.
-
Obiecywali nam bombę, wyszła im co najwyżej petarda. I to taka z długim lontem. Zbyt długim.
-
Kiedy zaczyna opowiadać historię, schodzi na poziom schematycznego streszczenia. I nie tłumaczy, jakim cudem ktoś taki jak Ailes tak długo utrzymywał się na swoim stanowisku. I dlaczego tak często konserwatyści są zaprzeczeniem swoich ideałów...
-
Fajnie uzupełnia się z niedawnym serialem HBO pokazując skalę skandalu w telewizji Fox News z udziałem jego założyciela - Rogera Ailesa.
-
Wiarygodnie ukazuje mechanizmy zachowania pojawiające się w zamkniętym środowisku, w którym dochodzi do przemocy.
-
Całkiem dobry film mimo oscar baitowej tematyki. Kciuk w górę.
-
Produkcji Jaya Roacha wprawdzie daleko do innego filmu podającego w wątpliwości amerykańskie standardy, jakim był świetny "Big Short" Adama McKaya, ale trudno odmówić jej solidności. Bez dwóch zdań takie kino, z uwagi na samą problematykę, jest dziś bardzo potrzebne. W skali globalnej co prawda pewnie wiele nie zmieni, ale kto wie, może komuś wśród publiczności doda odwagi.
-
Mam problem z "Gorącym tematem". Z jednej strony dotyka ważnego tematu i jest świetnie zagrany, ale z drugiej Roachowi bardzo dużo brakuje do Adama McKaya, na którym się bardzo wzoruje. Nie angażuje tak bardzo jak powinien, choć bardzo przekonująco pokazuje mechanizmy działania seksualnego predatora w korporacyjnym światku. Tylko, że to jest troszkę zbyt płytkie i sprawia wrażenie na siłę wpychającego nadmiar informacji.
-
Miał szansę być dobrym filmem, jednak nie sam temat zdobi produkcję. Niestety finalnie dzieło według scenariusza autora skryptu do "Big Short" jest zaledwie poprawną produkcją, gdzie ważniejsze jest odhaczanie kolejnych punktów z Wikipedii, zamiast skupienie się na konkretnej akcji i jakiejkolwiek głębi bohaterów. Za dużo nudy i taniej publicystyki, a za mało emocji i energii.
-
Z pewnością ciekawy i potrzebny, a aktualność tematu działa tylko na jego korzyść, wzmacniając siłę oddziaływania. Z drugiej strony daje się wyczuć wysoki poziom ogólności i pewna toporność, powodowana przez ciągłość sportretowanych procesów, trwających przecież do teraz.
-
Jest miejscami trochę zbyt zachowawczy i dydaktyczny, ale za to bardzo dobrze zagrany i bardzo na czasie. Hollywood reaguje na ruch "metoo" i może wkrótce zacznie też kręcić filmy na ten temat o sobie.
-
To taka zbitka dobrego aktorstwa z mało emocjonującymi scenami. I zbyt rozdmuchaną publicystyką z Trumpem w tle. Zbitek jednak jak na taki temat mało angażujący. Przynajmniej aktorki dopisały.
-
Czy ten film był w ogóle potrzebny? I tak, i nie. Z jednej strony dostaliśmy ciekawe przeżycia związane z aktorskimi formami przekazu. I tematykę, o której jest głośno w ostatnich latach. Miało to ręce i nogi, obeszło się bez tragedii, więc nie będę obrzucać błotem tego, ze nagrali film trochę pod publikę. Z drugiej strony: bez zobaczenia tej produkcji nasze życie nie uległoby jakiejś większej zmianie.
-
Temat ważny, historia mocna, aktorzy utalentowani. Stąd pytanie do reżysera, dlaczego bomba o takiej sile rażenia nie wybucha.
-
Jest to na szczęście porządne, kompetentne kino z tezą i być może zbyt wyraźną naleciałością politycznego komunikatu.
-
Szkoda, że tego typu uogólnienia i fake newsy - żeby nawiązać do telewizyjnego leksykonu - przesłaniają wartościowsze przesłanie filmu, który ma arcyciekawy dramaturgiczny fundament: prawdziwe zdarzenia.
-
Solidny, porządny, ale jednocześnie nie zostający w pamięci zbyt długo.
-
Chociaż nie zagłębia się w psychologizmy bohaterek ogląda się bardzo dobrze. To sprawnie zrealizowany obraz, w którym narracja z offu pomaga zrozumieć mniej wtajemniczonym w kulisy mediów - zasady ich funkcjonowania.
-
Nawet ze swoimi problemami stanowi kawał porządnego kina. Solidnie przedstawia tą aferę, choć przydałoby się bardziej zwrócić uwagę na kobiece postacie i ich problemy.
-
Kino dotykające najświeższej historii Ameryki i wpisujące się w tematykę ruchu #metoo. Historia kobiet, które padły ofiarą skandalicznego zachowania prezesa stacji Fox News, zbyt mocno idzie jednak w publicystyczny ton, a w rezultacie przetwarzana jest "na sucho", bez większych emocji. W rezultacie mimo ważnego tematu można przejść wobec filmu obojętnie.
-
Daję on radę pokazać z przekazaniem, jak wygląda #MeToo z bliska, z perspektywy poszkodowanych. Jeśli będzie w stanie zmienić kilka ludzkich poglądów, będzie to duży sukces. Szczególnie, że kierują nim w dużym stopniu powody artystyczne.
-
Nie przekreślałbym tego obrazu, bo oferuje jednak kawał dobrej gry aktorskiej, a jednocześnie daje jakiś obserwacyjny wgląd w mechanizmy funkcjonowania takich instytucji.
-
Nawet jeśli momentami mocno jednostronnie, to z pewnością jednak film zostawia w widzach kilka refleksji na temat życia publicznego. A to już spora wartość, co nie zmienia faktu, że po bardziej złożony obraz tej samej historii trzeba sięgnąć do serialu "Na cały głos" - film to tylko sklecone streszczenie.
-
Dobra produkcja, dla której warto poświęcić te niespełna dwie godziny życia. Reżyser przemycił do filmu fundamenty, na których opierał się ruch #MeToo i pokrewne akcje, a także krytykę skierowaną w stronę najważniejszych osób w państwie. Zrobił to jednak w sposób nienachalny i rzeczowy, za co należy mu się nie lada uznanie.
-
Jako historia opisująca konkretny przypadek wydaje mi się zbyt ogólna i niedokładna. Jest świetnym przykładem na to, że nie każda opowieść przez swoją złożoność nadaje się do kina.
-
Najmocniejszą stroną "Bombshell" są występy aktorskie, które ostatecznie są w stanie przezwyciężyć słabości fabuły prowadzonej bardzo ciężką ręką.
-
Jest tak naprawdę letnią produkcją ze świetnym aktorstwem. Porusza nadal ważny i emocjonujący temat, ale nie zagości na długo w mojej pamięci.
-
Trudno mi powiedzieć o czym jest ten film, ale nieźle wciąga. I to nie akcją, ale przeżyciami bohaterek. Zaryzykuję, że to film o życiu wewnętrznym, dopiero potem o mechanizmach mediów, o cenie kariery czy o konflikcie między - teoretycznie - bliskimi ludźmi i sojusznikami.
-
Jest po prostu złym filmem. Próbował opowiedzieć historię, której nie powinno traktować się pobieżnie, jedynie jako kolejny produkt, którym można zwabić masowego odbiorcę do kina.
-
Gorący temat mógł być naprawdę gorącym kinowym przebojem i zdobywcą licznych nagród. Niestety pomimo ważnej i interesującej tematyki, niezłego scenariusza i znakomitej obsady, cały film został położony przez niezbyt udaną reżyserię. Przez to całość wyszła co najwyżej letniawo.
-
Podobieństw do oscarowego przeboju McKaya jest więcej - musi być, bo za scenariusz filmu Jaya Roacha odpowiada scenarzysta "Big Short", Charles Randolph. Krytyczna werwa jest ta sama, skłonność do przebijania "czwartej ściany" również, ale precyzja, kondensacja i pomysłowość już niekoniecznie.