Twórcy starają się jak mogą wycisnąć łzy z widowni, stosując chwyty rodem z TV Romantica, a wystarczyłoby, żeby po prostu trzymali się faktów. Najbardziej bowiem żal tu prawdziwej Tami Oldham, która przeżyła niesamowitą historię i zasługuje na o wiele lepszą ekranizację. Tymczasem parę linijek na ten temat w Wikipedii robi większe wrażenie niż cały film.