Sieć satelitów, która została stworzona do kontroli globalnego klimatu, zaczyna powodować katastrofalne anomalie pogodowe.
- Aktorzy: Gerard Butler, Jim Sturgess, Abbie Cornish, Alexandra Maria Lara, Daniel Wu i 15 więcej
- Reżyser: Dean Devlin
- Scenarzyści: Dean Devlin, Paul Guyot
- Premiera kinowa: 20 października 2017
- Premiera DVD: 28 lutego 2018
- Premiera światowa: 12 października 2017
- Ostatnia aktywność: 1 stycznia
- Dodany: 5 listopada 2016
-
Nudny, niepotrzebny, źle zagrany i reżysersko zamordowany kawał filmowego snuja, który nie bawi nawet jako odmóżdżający teledysk katastroficzny.
-
To nie jest film katastroficzny, a całkiem miły akcyjniak z elementami katastrofy. Tak czy siak, zwyczajnie sprostał moim niewygórowanym wymaganiom.
-
W połowie sprawny thriller szpiegowski, a w połowie super głupi film katastroficzny.
-
Geostorm w całej swojej widowiskowości świetnie pokazuje schematy, jakimi rządzi kino. W każdej ze scen doświadczamy wymuszonego poszukiwania nowości, jednak przy tym popada w odtwórczość, z denerwującym głosem młodej narratorki, który niczym klamra otwiera i zamyka ten pełen chaosu świat.
-
Jak ktoś się chce odmóżdżyć, może znajdzie w Geostorm coś dla siebie. Ja podczas seansu niecierpliwie patrzyłem na zegarek.
-
To nie jest najgorszy film, jaki w tym roku pojawił się w kinach. Jest w tym wszystkim jakiś element rozrywki.
-
Nie ma w sobie nic, co mogłoby go bronić. Jednej cechy, którą można by pochwalić.
-
Pomyłka i klapa. "Geostrom" to produkcja, której nie da się "odzobaczyć".
-
Szwankuje na wielu różnych poziomach. Przede wszystkim nie sprawdza się jako kino katastroficzne.
-
Polecam wyłącznie wtedy, jeżeli zamierzacie wybrać się do kina, a nie na film.
-
Choć w filmie toczy się niby dramatyczna walka z czasem - zbliża się tytułowy "geostorm" - napięcie jest niewielkie, a widz prowadzi swoją własną walkę z czasem niecierpliwie patrząc na zegarek.
-
Nakręciliście państwo, zaraz po "The Mummy", największy gniot tego roku!
-
Jest duży rozdźwięk w tym, co Geostorm obiecuje, a czym jest. Jako thriller polityczny sprawdza się nieźle, jako film katastroficzny bardzo słabo.
-
Wiele obiecuje i nic ponadto. Niestety jak na film, który miałby stanowić konkurencję dla "2012" czy nawet "San Andreas", to jakby porównywać płotkę do rekina.
-
Jeden z tych filmów, które można odpuścić bez poczucia straty. Raczej dla wielbicieli gatunku.
-
Film dla fanów gatunku, choć i ci mogą nieco zawieść się rozłożeniem akcentów. Kilka scen z pewnością zapiera dech, ale to trochę zbyt mało, by polecić tę produkcję wszystkim.
-
Twórcy kręcą globusem, zatrzymują go palcem i odpalają narracyjny schemat.
-
Jeżeli już oglądać, to raczej w telewizji, w towarzystwie wysokoprocentowych wspomagaczy, które sprawią, że na drugi dzień nie będzie się pamiętać tego filmu.
-
Bardzo chciał być dziełem poważnym, który katastrofy traktuje jako dodatek, nie zaś danie główne, ale żeby osiągnąć taki cel, potrzebny był sprawnie napisany scenariusz. Ten, na podstawie którego został nakręcony film, zbyt często atakuje widza niezamierzenie zabawnymi dialogami czy sytuacjami, które wywołują u widza wyłącznie uśmiech politowania na przemian z zażenowaniem.
-
Żeruje na nostalgii za kinem katastroficznym z prawdziwego zdarzenia, ale brakuje mu wszystkiego. Sensownej fabuły, sympatycznych postaci, zapadających w pamięć scen.