arytmia.eu
Źródło-
Tym samym cykl rozpoczęty kontrowersyjnym wyborem Craiga został godnie zakończony, a co Bondowi udało się w szczególności, to to, że każda kolejna premiera wzbudzała duże emocje.
-
Stara się przybliżyć widza do pokazywanych wydarzeń i dać mu do zrozumienia, że tak naprawdę Aleppo jest o wiele bliżej nas, niż sądzimy. Wkroczenie w prywatne życie tych ludzi przeszkadza nam w traktowaniu ich jako Innych, a samego konfliktu jako wojny w dalekim, zapomnianym kraju.
-
W Legionie samobójców: The Suicide Squad brakuje nieco wyważenia, ale Gunn w końcu pokazał jak to powinno wyglądać od samego początku.
-
Brakuje tu jednak elementu, który mocniej by go wyróżniał na tle innych filmów wojennych. W finale bywa nieco patetycznie, jednak znaczna większość filmu jest szorstka, wulgarna i brutalna, co zadowoli miłośników tego rodzaju kina.
-
Choć w dziedzinie adaptacji bijatyk film nie ma mocnej konkurencji, całości paradoksalnie brakuje mocniejszego uderzenia. Zaszkodziło tu kilka nietrafionych decyzji, lecz jeżeli czeka nas w przyszłości kolejna filmowa seria, całość mimo wszystko niesie ze sobą potencjał.
-
Głównym mankamentem Manka jest to, że choć historię ogląda się z zaciekawieniem, nie jest ona szczególnie porywająca.
-
W ogólnym rozrachunku humor Polybius Heist wychodzi zdecydowanie na plus. Oczywiście, zaznajomienie się z produkcjami Ashena i jego kolegów z branży pozwoliłoby lepiej oswoić się z mało hollywoodzką dynamiką żartów. Trzeba jednocześnie przyznać, że twórcy nie postanowili bazować jedynie na insiderskim humorze i znaczna większość żartów jest bardziej uniwersalna i czytelna dla ogólnej publiki, co pozwoli filmowi na lepszy odbiór wśród masowego odbiorcy.
-
Reżyser nie bał się podjąć jednak tego niewygodnego tematu i sprawił się z nim świetnie. Są to współczesne i bardzo aktualne problemy społeczne i kulturalne, o których należy rozmawiać i je pokazywać, nawet jeżeli miałoby to wywołać falę nienawiści.
-
Mimo goryczy dokument daje również dużo nadziei. Uczy, że miłość do siebie nie jest egoizmem - miłość do siebie jest koniecznością. Został nam przekazany banalny aforyzm, w mniej banalny, choć bezpośredni sposób.
-
Dobra główna rola, ładne wizualia i niestety brak balansu, przez co "Niedosyt" pozostanie tylko "filmem o Haley Bennet połykającej nakrętki".
-
Jak często u Kaufmana, mamy tu motywy zagłębiania się w zepsutą psychikę bohaterów, którzy być może sami sobie tworzą problemy. Nie brakuje też pewnej dozy komediowości.
-
Nie porwał mnie jak pozostałe filmy Christophera Nolana, którego wciąż niezwykle sobie cenię jako twórcę. Jego najnowsze dzieło nieco mnie wymęczyło, lecz być może przy kolejnych seansach docenię i zrozumiem je bardziej. W końcu każdy odtwarzacz ma funkcję cofania czasu.
-
Gdyby to był kolejny amerykański horror, utonąłby w morzu podobnej do siebie taniochy. Można było pobawić się nieco bardziej schematami i oczekiwaniami, a tak kończymy z tym, co mamy. Chwilę zabawi, ale szybko popadnie w zapomnienie.
-
Pálmason jednak niczego nie upraszcza. W stworzonym przez niego świecie każdy element przemawia własnym głosem, od bohaterów po islandzką przyrodę, którą wykorzystuje jako zwierciadło dla przeżyć Ingimundura. W białym, białym dniu nie tylko zmarli mogą mówić.
-
Spełnia swoje zadanie, będąc sztampowym filmem familijnym, który wbrew pozorom traktuje źródłowy materiał z szacunkiem - a to już coś.
-
Wyłącznie dla fanów poprzednich części - bez znajomości dawnych losów bohaterów i przede wszystkim historycznego kontekstu pozostaje jedynie niezłym, choć niewyróżniającym się niczym szczególnym "akcyjniakiem".
-
Nie jest to także horror w zwykłym tego słowa znaczeniu. Film stara się wytworzyć pełną niepokoju atmosferę, tym samym stając się obrazem nieco lovecraftowskim. Napięcie ostatecznie udzieli się i nam. W końcu kogo nie przyciągnie tajemnicze światło, gdy dookoła panują wyłącznie pustka i ciemność?
-
Machina Disneya zupełnie nie poradziła sobie z kontynuacją marki. Boli brak spójności z poprzednią odsłoną serii, najbardziej bolą jednak kompletnie nietrafione rozwiązania fabularne - nawet przy mocnej poprawce na gwiezdnowojenną logikę Skywalker: Odrodzenie kompletnie nie broni się scenariuszowo.
-
Popełnia ten sam grzech, co zdecydowana większość filmów ukazujących się premierowo na platformach streamingowych - jest kompletnie nijaki i zupełnie nie zapada w pamięć, tak jakby twórcy od samego początku do końca szli po linii najmniejszego oporu.
-
Muszę przyznać, że w czasie seansu kilkukrotnie spoglądałem na zegarek. Kiedy jednak na ekranie pojawiły się napisy końcowe, wiedziałem, że był to film bardzo dobry i im więcej czasu mija od jego obejrzenia, tym bardziej się w tym przekonaniu utwierdzam.
-
Spokojne i nastrojowe kino. Ktoś kto liczył na dynamiczne kino pokroju Marsjanina może się srodze zawieźć, a tych na pewno przyciągnie twarz Brada Pitta, który całkiem dobrze radzi sobie z rolą.
-
Postać Arthura-Jokera, tak jak i cała historia, jest wielowymiarowa i pozbawiona popkulturowej płaskości, przez co film wychodzi poza ramy typowo "komiksowego" kina. Historia traci jednak na subtelności - z kina wychodzi się z wrażeniem, że o Jokerze wiadomo już wszystko.
-
O ile pierwszy film był długi, tak kontynuacja trwa prawie trzy godziny. Nie odczuwałem jednak znużenia, ponieważ stale coś się dzieje, nawet jeśli występuje pewna powtarzalność wątków.
-
Oczekiwania były ogromne, ale Quentin Tarantino z całą pewnością znów to zrobił. Pomimo prawie 3-godzinnego seansu Pewnego razu... w Hollywood zupełnie nie nudzi. To jeden wielki hołd dla lat 60. i samego Hollywood, chociaż pomnik ten za sprawą wielu ironicznych szpilek z całą pewnością nie jest nieskazitelny.
-
Najsłabsza część nie tylko spin-offowej serii Annabelle, ale nawet całego uniwersum Obecności. Choć film z całą pewnością zajmuje dolne stany kategorii "poprawny", nie ma w nim absolutnie nic, co pozwoliłoby go jakkolwiek zapamiętać. To po prostu spędzone - bez żadnego przysłówka - półtorej godziny.
-
Z jednej strony totalnie wyrywa z człowieka wiarę w ludzi, z drugiej w jakiejś mierze ją przywraca. Przyjęcie filmu w Sieci pozwala stwierdzić, że w erze tabloidów, clickbaitów, influencerów i medialno-marketingowego jedzenia w proszku jest jeszcze miejsce na jakościowe dziennikarstwo.
-
Nie mógłbym wyobrazić sobie bardziej satysfakcjonującego zakończenia tej ciągnącej się przez dwadzieścia dwa filmy sagi i nie czułbym szczególnej pustki, gdyby miał to być ostatni film MCU.
-
Jest dokładnie taki, jak KSW - efektowny, pięknie oprawiony i maskujący dzięki temu różne scenariuszowe niedostatki. Mimo że często efektowność zmienia się w efekciarstwo, a zbyt duża część filmu to właściwie jeden wielki teledysk, Underdoga w swojej kategorii można uznać za projekt udany.
-
Jest filmem poprawnym i zupełnie niepotrzebnym z punktu widzenia odbiorcy.
-
Czasem, gdy podobnie jak Vincent czujemy zachwyt nad otaczającym nas pięknem, jesteśmy z tego poczucia nagle wyrywani. Wiemy przez to, że jest on człowiekiem pełnym sprzeczności, który najchętniej zostałby pozostawiony sam sobie, a jednocześnie tak bardzo potrzebuje wsparcia i miłości.
-
Wyszczególniłem w tym tekście wiele wad i trochę ponarzekałem, nie zmienia to jednak faktu, że uznaję Kler za jeden z najlepszych filmów, które obejrzałem w tym roku. Gdybym miał zestawić go z pozostałymi produkcjami reżysera, najnowszy obraz prawdopodobnie znalazłby się na podium.
-
Będzie dobrym wyborem dla osób, które nie zetknęły się jeszcze z twórczością zespołu Kino, a także dla tych, którzy po prostu mają ochotę na przyjemny seans pełen energii oraz świetnej muzyki.
-
Nic dziwnego, że za Zimną wojnę Pawlikowski otrzymał Złotą Palmę w Cannes. Połączenie historii, która mogłaby wydarzyć się gdziekolwiek, ale wydarzyła się w specyficznym lokalnym i politycznym klimacie, z urzekającymi aranżacjami muzycznymi i pięknymi ujęciami - to nie jest film, który łatwo wyrzucić z pamięci.
-
Niestety rozczarował mnie scenariuszem. Prawdopodobnie spowodowane było to tym, że przed seansem nie czytałem niczego o filmie i nie oglądałem żadnych trailerów. Moje oczekiwania zbudowane były zatem na twórczości pisarza, przez co spodziewałem się raczej czegoś weselszego, bardziej dynamicznego i ironicznego w stosunku do epoki Breżniewa.
-
Dobry film, trafnie poruszający ważne kwestie, tylko nie do końca widzę pole do szerszej dyskusji - forma Twarzy sprawia, że osoby zgadzające się z poglądami reżyserki utwierdzą się w przekonaniach, a druga strona to zwyczajnie skrytykuje. W przypadku filmu podobno prowokującego do przemyśleń jest to raczej wadą, niż zaletą. Niemniej - warto obejrzeć, nawet jeśli seans nie wywróci waszego światopoglądu do góry nogami.
-
Film zwyczajnie niepotrzebny. Techniczna sprawność twórców i bardzo dobre role Dorocińskiego czy Stroińskiego ratują sprawę na tyle, że film ogląda się nieźle, ale niestety wylatuje on z pamięci zaraz po seansie.
-
Intymne, bezpretensjonalne, niekrzykliwe kino, o przemocowym aspekcie relacji miłosnej - kino, które potrafi wprawić w drganie nasze emocje.
-
Nawet bez tej polityczno-artystycznej otoczki film Grety Gerwig to ważna, dobra rzecz.
-
W rankingu moich ulubionych filmów Marvela znowu nastąpiło przetasowanie. W kategorii solowych występów Czarną Panterę spokojnie umieściłbym w pierwszej piątce. Podobnie jak samego bohatera, na kolejny występ którego czekam bardziej niż na pojawienie się Tony'ego Starka.
-
Najsłabszym ogniwem Czasu mroku zdaje się być jego polski tytuł - jest ogólny, zwyczajny i raczej się nie wyróżnia. A szkoda, bo to film, który być może nie jest wyjątkowo przełomowy, ale mimo wszystko to przykład porządnego kina - takiego, które się ogląda z przyjemnością niekoniecznie ze względu na opowiadaną w nim historię, ale dlatego, że jest umiejętnie zrobiony.
-
Solidnie zrealizowany obraz, który dostarcza całą gamę emocji i zostaje na dłużej w głowie.
-
Jak pokazuje historia, ich znajomość, choć rządziła się własnymi, dziwnymi prawami, napisała oryginalną i poruszającą opowieść. Zdecydowanie warto obejrzeć ją w kinie - entuzjastyczne reakcje widowni podczas seansu mówiły same za siebie.