Członkowie organizacji Ruchu Oporu ponownie stawiają czoła Najwyższemu Porządkowi.
- Aktorzy: Daisy Ridley, Adam Driver, John Boyega, Oscar Isaac, Billy Dee Williams i 15 więcej
- Reżyser: J.J. Abrams
- Scenarzyści: J.J. Abrams, Chris Terrio
- Premiera kinowa: 19 grudnia 2019
- Premiera światowa: 16 grudnia 2019
- Ostatnia aktywność: 23 sierpnia
- Dodany: 7 marca 2018
-
Nadeszła wiekopomna chwila,zwieńczenie nie tylko nowej trylogii,ale również całej sagi Gwiezdnych Wojen.Nie nazwałbym tego filmu katastrofą czy też kompromitacją,jednak to ile w Nim jest chaosu, zagmatwania i przede wszystkim braku jakiejkolwiek wizji jest to po prostu rozczarowujące.Nie wzbudza w widzu żadnych emocji,trochę taki film widmo-bez życia.Akcja pędzi jak szalona i odbiorca naprawdę gubi się w tym wszystkim-to poszarpane pomysły,bez polotu.Wielki smutek nastał.Żegnaj mierna galaktyko.
-
323 grudnia 2019
- 10
- Skomentuj
-
-
Prawdopodbnie najsłabsza część nowej trylogii. Abbrams po średnim "Przebudzeniu Mocy" chciał zadowolić wszystkich, wrzucić do jednego kotła wszystko, co tylko się dało a pędząc przez film szybciej niż Sokół Millennium wchodzi w nadświetlną musiało skończyć się tak, jak się skończyło. Brak serducha, brak ekspozycji oraz desperackie łapanie się nostalgii. Wątki zakończyły się całkiem przyzwoicie a w całej trylogii najciekawsi byli Rey i Ben, których wątek dość nieźle został poprowadzony.
-
Niestety, ostatnia część tylko potwierdza, że Disney nie miał kompletnie pomysłu na nową trylogię. Pomysły żywcem skopiowane ze starej trylogii. Brakuje oryginalności, a na koniec pozostawia jedynie efekt WTF. Lucas może i był ograniczony jeśli chodzi o scenariusz, ale za to tworzył piękny świat i efektowne sceny walk. Tego zabrakło.
-
A pamiętasz tą postać? A pamiętasz ten wątek? A pamiętasz to miejsce? A pamiętasz tą sce... Dość. Jasne że pamiętam, przydałoby się tu więcej czego co trzyma ten film na własnych nogach. Znaczy bawiłem się dobrze, ale czuję jednak lekkie rozczarowanie. I co, to niby TLJ był nielogiczny? TRoS nie dość, że też wiele razy przeczy logice, to do tego jest zbyt bezpieczne i przez to wtórne. Wielki filmowy fanserwis, w którym jednym z najgorszych ogniw jest dopisany na kolanie do skryptu Palpatine.
-
Lepszy od prequeli i Solo, ale gorszy od reszty filmów z tej serii. To mocno nierówna produkcja, która parę rzeczy robi całkiem dobrze (relacja Rey i Kylo Rena, Lando), niektóre - przeciętnie, a inne - okropnie (Palpatine, niektóre elementy fabuły). Na dodatek braki fabularne są tuszowane mocno wymuszonym często fanserwisem. Kiepskie zakończenie zarówno Trylogii Sequeli, jak i również Sagi Skywalkerów.
-
Pusty i mdły bałagan. Jak się trochę pogrzebie to uda się znaleźć coś dobrego, ale najpierw trzeba przedrzeć się przez tonę głupot fabularnych. Właśnie pod względem historii jest najsłabiej. Na szczęście reszta jak postacie czy oprawa nie są złe. Szkoda tylko, że ostatecznie to wszystko mnie nie obchodziło, bo Abrams zrobił bardzo bezpieczną produkcję, która próbuje chować się za fanserwisem, żeby nie zbierać batów, ale słabo jej to wychodzi.
-
Nie rozumiem obrońców tego filmu. Nie zaliczam się do wielkich fanów tego uniwersum, ale ta produkcja była zupełnie rozczarowująca. Niezwykle mdłe dialogi, patos od samego początku, brak interesującej narracji, mało humoru, naświetlanie dawno przejedzonych wątków, bezsensowna śmierć Lei, dziecinne przemiany bohaterów, słabe umotywowanie ich zachowań. W mojej opinii najgorsza z części. Bronić można aktorstwa, jako tako wartkiej akcji i aspektów technicznych, które przy tym budżecie są oczywiste.
-
"Skywalker. Odrodzenie" dobitnie utwierdza w przekonaniu, że fabularnie najnowsza trylogia nie ma racji bytu. Skrypt ostatniej części to chaotyczna historia rodem z fanowskich forów klasy B. Bezsens goni bezsens, należytej ekspozycji brak, motywacji postaci brak, emocji i serca brak. Warto obejrzeć dla spektaklu CGI i wartkiej akcji. Film dostarcza dobrej rozrywki i tylko tyle. Wszystko co ważne powiedziano już w sadze ponad 40 lat temu.
-
Zamiast zrobić konkretny, dobry finał Abrams postanowił odwracać te rzeczy, które wprowadził Johnson w poprzednim filmie. Ten film jest okropnie napisany. Pojawiają się i nowe i stare postacie, które są po nic. Sceny które miały wybrzmieć "epicko" wywoływały na sali kinowej śmiech, co chyba nie było zaplanowane? Dosłownie ŻADEN plot twist nie wywołał u mnie reakcji, a finał, który miał być satysfakcjonujący wydaje się mało znaczący. Nie oglądało się tego najgorzej, ale fabularnie kuleje.
-
Kino nienawidzi kompromisów. Niestety ten film, jak i dwa poprzednie, był jednym wielkim kompromisem, który nie wystawił się na śmieszność jak prequele, a jednocześnie nie wniósł nic od siebie. Frazesy wypowiadane co 5 minut tego nie zmieniły, nie zmieniły tego znakomite efekty specjalne i dobra gra aktorska, bo te rzeczy nie zastąpią scenariusza, który w kinie rozrywkowym jest kluczowy. J.J. Abrams nie podołał i nic tego nie zmieni.
-
Z dobrych rzeczy: niezłe sceny akcji, kilka ładnych lokacji. Jednak cała reszta skrzeczy. Przeładowany scenariusz jest jednocześnie przewidywalny i prosty jak konstrukcja cepa (zgodnie z przewidywaniami to taki Powrót Jedi, tylko gorszy). Wydarzenia lecą jak rakieta. Jeśli bohaterowie napotkają jakiś problem, to natychmiast znajdują odpowiedzi (a czasami znają je nie wiadomo skąd). Finałowa walka bardzo rozczarowująca. Zdecydowanie gorsza od dwóch poprzednich części.
-
Część Gwiezdnych Wojen która chyba pierwsza mnie zawiodła po seansie, nie odczuwając przy tym emocji. Absurdalne skróty myślowe są tutaj na porządku dziennym, a nijakie zakończenie dokłada gwóźdź do trumny. Większość scen nie ma tutaj racjonalnego wytłumaczenia lub sensu i trzeba o tym zapomnieć i brnąć w fabułę, która wyglądałaby jakby się ciągle gdzieś śpieszyła. Postacie wymieniają między sobą dwa słowa i do widzenia. Jedyne co może uszczęśliwić fana to niektóre smaczki i występy gościnne.
-
Film zupełnie przewidywalny i niczym nie zaskakujący, przeciętny fan Gwiezdnych Wojen fabułę przewidzi przed pójściem do kina. Najbardziej raziła mnie zbyt szybka akcja w pierwszej połowie filmu, masa skrótów i zbyt szybki montaż. Mimo że w filmie brakowało spektakularnych bitew efekty specjalne są na bardzo wysokim poziomie. Bezpłciowa rola Daisy Ridley, bardzo dobra Adama Drivera.
-
Ten film nie ma przede wszystkim jednej spójnej tożsamości. Kocham Abramsa za to co zrobił w FA, bo tamten film jest spełnieniem snu każdego fana SW. Multum emocji i kapitalne wizualia, nawet jeśli sporo odgrzań. Lubię Johnsona za LJi, że odszedł od klasycznych motywów z serii, za fantastycznego Luke'a i wybitne sekwencje na Crait. Nie lubię Abramsa za RoS, bo nie ma tu uniesień serc, ogólnej magii, a jest tylko odcinanie się od poprzedniej części. Zostaje tylko świetna walka Rey i Kylo.
-
Abrams próbuje zrobić zdecydowanie za dużo zarówno jak na możliwości filmu, jak i na swoje możliwości i koniec końców wychodzi z tego stojący w rozkroku niezły bałagan. Ale wciąż, to jednak taki "mój" bałagan. Z niektórymi rozwiązaniami fabularnymi mam problemy, ale przynajmniej większość z nich służy jednak postaciom - które absolutnie kocham - więc w ostatecznym rozrachunku są akceptowalne. Niemniej, "The Rise of Skywalker" to dość dziwny film zwieńczający jeszcze dziwniejszą trylogię.
-
Bałaganiarski "Fanserwis: The Movie" kosztem spójnego filmu. Stosunkowo przewidywalny, z akcją pędzącą na złamanie karku. Ale gniewać się nie mogę, bo i wątki bohaterów sensownie poprowadzono (do pewnego momentu), a Abrams to mistrz machania przed twarzą znanymi obrazami przesiąkniętymi nostalgią do marki. Mniej więcej tego się spodziewałem, więc - chcąc nie chcąc - serducho w kilku momentach zabiło mocniej.
-
Techniczne bajka, bez błędów montażowych (prócz scen walki wiadomo), super klimat, świetnie wędrujący color grade od 7 do 9 części na coraz to mroczniejszy. Jak dostałem w ostatnich scenach te piękne niebiesko fioletowe kolory byłem szczęśliwy. jednak nie wiem jak decyzje scenariuszowe wpłyną na "fana" sw. Ciągłe przypominanie o tym, o tamtym trochę męczy