Przed kilkoma laty tragiczne wydarzenia połączyły losy trzech księży katolickich. Teraz, w każdą rocznicę katastrofy, z której cudem uszli z życiem, duchowni spotykają się, by uczcić fakt swojego ocalenia. Na co dzień układa im się bardzo różnie. Lisowski jest pracownikiem kurii w wielkim mieście i robi karierę, marząc o Watykanie.
- Aktorzy: Arkadiusz Jakubik, Robert Więckiewicz, Jacek Braciak, Janusz Gajos, Joanna Kulig i 15 więcej
- Reżyser: Wojciech Smarzowski
- Scenarzyści: Wojciech Smarzowski, Wojciech Rzehak
- Premiera kinowa: 28 września 2018
- Premiera DVD: 6 lutego 2019
- Premiera światowa: 18 września 2018
- Ostatnia aktywność: 12 lutego
- Dodany: 11 sierpnia 2018
-
Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.
-
Niewątpliwie Kler sporo zmienił. Dał ofiarom odwagę, ułatwił im mówienie o krzywdach. Przypomniał też, że księża są tylko ludźmi.
-
Tempo jest zawrotne, role aktorskie świetne, całość mocno zostaje w głowie. Jest film Smarzowskiego, jak dzwon w kościele, bije na alarm, ostrzega, nawołuje do oczyszczenia i przemyślenia pewnych spraw.
-
Jeden z tych filmów, które zwykło się określać mianem ważnych, a spośród wielu innych silących się na komentowanie rzeczywistości dzisiejszej Polski wyróżnia go to, że nie popada ani w patos, ani w banał, ani tym bardziej w śmieszność.
-
Bez wątpienia będzie najgłośniejszym tytułem roku. Zasłużenie zbiera pochwały za poruszenie ważnego społecznie problemu. I zasłużenie zbiera baty za to, że w części przekazu jest mocno jednostronny.
-
Film o duchowieństwie, które nie ma w sobie ani grama duchowości. Choć dosadność przekazu może momentami razić, kino tego pokroju musiało w końcu powstać.
-
Wojtek Smarzowski wstaje z kolan, bierze do rąk kamerę i grzmoci nią kościelnych hierarchów - a z nimi i samych widzów.
-
Świadczy o bardzo dobrej kondycji reżysera.
-
Smarzowski wspaniale połączył staranne, wnikliwe i intymne spojrzenie na grzesznych ludzi z szerokim obrazem całej instytucji.
-
To oczywiście ważny film, także w kontekście świadomości społecznej, nie wierzę jednak w to, by był on w stanie wywróć do góry nogami czyiś światopogląd. Nie sadzę też, by taki był w ogóle jego cel.
-
Wyszczególniłem w tym tekście wiele wad i trochę ponarzekałem, nie zmienia to jednak faktu, że uznaję Kler za jeden z najlepszych filmów, które obejrzałem w tym roku. Gdybym miał zestawić go z pozostałymi produkcjami reżysera, najnowszy obraz prawdopodobnie znalazłby się na podium.
-
Pomimo pewnych widocznych słabszych stron, obraz niezwykle spełniony.
-
Smarzowszczyzna średnich lotów. Amen.
-
Czy więc "Kler" jest dobrym filmem? No, nie do końca, jego specyficzny styl prowadzenia narracji jest mocno chaotyczny, wizualnie nie porywa, a w wielu miejscach jest zwyczajnie poprawny. Jednak ten film nie musi być dobry, by być filmem ważnym.
-
Smarzowski po raz kolejny pokazał, że żadna tematyka nie jest mu straszna. Przy pomocy dobrego scenariusza i utalentowanej obsady aktorskiej stworzył film niezwykle wyrazisty, mocny, dosadny, a przy tym bardzo wiarygodny i ludzki.
-
Ciężko oprzeć się wrażeniu, że Kler nie jest produkcją kompletną, której nic nie można zarzucić Część wątków bowiem widocznie odstaje, nie potrafiąc zaangażować odbiorcy. Smarzowski wciąż pozostaje więc niejako ofiarą swoich pierwszych filmów, do których poziomu ciągle nie powrócił.
-
Smarzowski nie jest jednak tabloidowym aferzystą, który na fali antyklerykalnych nastrojów pragnie wywołać medialną burzę. Jego film to bowiem uniwersalna refleksja nad kondycją ludzkiego życia z pełnokrwistymi postaciami, z trzymającą w napięciu intrygą i pysznymi dialogami.
-
Trudno "Kler" nazywać produkcją rewolucyjną, czy też w jakimkolwiek stopniu wybitną, jednakże jest to bez dwóch zdań najlepszy film Smarzowskiego przynajmniej od 7 lat i premiery "Róży".
-
Ciężko mi jednoznacznie ocenić "Kler". Z jednej strony czuć rękę Smarzowskiego oraz jego styl, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia zmęczenia materiału, a także dotknięcia niewygodnych tematów dla Kościoła. Może liczyłem na większe szarpnięcie, silniejsze uderzenie, a dostałem coś zupełnie innego.
-
Po "Klerze" żaden wierzący nie porzuci Kościoła, a żaden ateista się nie nawróci. Smarzowski znów opowiada o słabych ludziach starających się uciszyć sumienie i jak żaden inny polski reżyser potrafi solidnie przyłożyć widzowi po głowie. Ale i tak warto zawierzyć mu swój czas.
-
Wszystko działa bez zarzutu. Scenografia, charakteryzacja, zdjęcia, montaż i udźwiękowienie budują spójny, konsekwentny i niewygodnie prawdziwy obraz świata, do jakiego postanowił wprowadzić widzów Smarzowski. Każdy, kto obejrzy ten film, odczuje, że była to wizyta nieprzyjemna, ale z pewnością potrzebna.
-
Cóż, nie bez kozery, w środowisku coraz częściej mówi się - niejako z przymrużeniem oka i trochę złośliwie, że Wojciech Smarzowski coraz bardziej przypomina w swoich "diagnozach" Patryka Vegę, twórcę "Botoksu", i tylko czekać, aż weźmie na celownik kolejne grupy społeczne i opisze je według kolejnego, "bezkompromisowego" i przewidywalnego scenariusza. Niemniej jednak film warto zobaczyć.
-
Jesteście katolikami, więc wydaje wam się, że dla dobra Kościoła nie powinniście oglądać najnowszego filmu Smarzowskiego? Wręcz przeciwnie. Zawsze warto wyjść poza schemat, spojrzeć na organizację, której jest się członkiem z perspektywy osoby do niej nienależącej. Zresztą sami zobaczcie, a przekonacie się, że nie taki "Kler" straszny, jak go malują.
-
Jest to film zbyt intensywny, żeby nie wbić się w korę mózgową. Może więc prowadzić do zmiany, a w każdym razie stać się jej częścią. W tym kontekście mniej istotne jest więc pytanie, czy to wciąż sztuka, czy tylko rzemiosło szoku. Bo jeśli nawet to ostatnie, to bardzo potrzebne.
-
Jest dobry. Daję ósemkę, może z małym minusem za kilka szwanków. Jest też, mimo wszystko, tendencyjny.
-
Smarzowski jak zwykle stanął na wysokości zadania i uważam ten film za godny polecenia.
-
W całej dyskusji nie można stracić z oczu faktu, że to po prostu film - pod względem technicznym i warsztatowym - z naprawdę wysokiej półki.
-
Dobrze zrobiony, nieuczciwy film.
-
Z pewnością nie jest on atakiem na Kościół, a tym bardziej na wiarę. Niemniej jednak to dzieło kontrowersyjne, które uważam za potrzebne i godne polecenia.
-
Film średni - ze świetną obsadą, z nieco niespójną, zbyt szybką akcją i nieco popsuty zbytnim przerysowaniem postaci. Zabrakło księży absolutnie normalnych - nie wierzę, że takich nie ma, bo sam takich znam.
-
Dobry, może nawet bardzo dobry. Film, który nie boi się powiedzieć jak jest naprawdę, taki, który zrozumie każdy, kto ma działające sumienie - nawet zwolennicy tej drugiej strony, gdyby oczywiście mieli odwagę go zobaczyć.
-
Jest przede wszystkim filmem przeraźliwie smutnym. Mimo pewnych akcentów satyrycznych. Zresztą satyra z zasady jest wesoła i smutna zarazem, słodko-gorzka pigułka... Tym razem o wiele bardziej gorzka, niż słodka - gorzka to piguła do przełknięcia nie tylko przez tytułowy kler, ale i przez kochające kler i Kościół społeczeństwo.
-
O ostatnim obrazie Wojtka Smarzowskiego powiedziano już wiele, a dzieło to zdążyło już zyskać etykietę "kontrowersyjnego". Kler to film bez wątpienia ważny, a także precyzyjnie skonstruowany pod względem artystycznym. Smarzowski zbudował go wokół znaczącego motywu wznoszenia świątyni, który urasta do rangi alegorii odsyłającej do biblijnej historii o dwóch domach - na piasku i na skale.
-
Nieudane katharsis, czyli Smarzowski à la Vega.
-
Mimo wad, Kler cieszy. Chciałoby się marzyć, że jest kolejną oznaką pękania chorej instytucji - biorąc pod uwagę krótką, ludzką pamięć, im więcej takich rzeczy, tym lepiej. Mimo wszystko więc: nadzieja jest. Nie na naprawę, lecz na jak najszybszy upadek.
-
Film o olbrzymim potencjale, który został zmarnowany przez brak umiarkowania Smarzowskiego. Naprawdę mocna historia o pedofilii wśród księży została rozwodniona przez typowe dla niego epatowanie patologią i polskim syfem.
-
Niestety, film Smarzowskiego nie wypada według mnie korzystnie, jeśli zestawimy go z innymi filmami podejmującymi podobny temat, krytycznie odnoszącymi się do Kościoła, czy też do pewnych zjawisk związanych z istniejącym niewątpliwie w tej instytucji złem. "Kler" moim zdaniem jest pozbawiony głębi choćby słynnej "Wątpliwości" Shanley'a, kompleksowości "Spotlight" McCarthy'ego, czy też egzystencjalnego ciężaru "Zabić księdza" Holland.
-
Po mocno przerysowanym początku utrzymanym trochę w klimacie filmów Patryka Vegi dostajemy bardzo ponurą opowieść o chciwości, alkoholizmie, niezaspokojeniu seksualnym, a przede wszystkim o zwykłych ludziach mających ludzkie problemy. Choć scenariusz w teorii opowiada o losach trzech księży, brak symetrii w ich historiach - najwięcej czasu ekranowego reżyser poświęcił postaci fenomenalnie odgrywanej przez Arkadiusza Jakubika. I uważam, że decyzja ta była strzałem w dziesiątkę.