-
Jest przede wszystkim filmem przeraźliwie smutnym. Mimo pewnych akcentów satyrycznych. Zresztą satyra z zasady jest wesoła i smutna zarazem, słodko-gorzka pigułka... Tym razem o wiele bardziej gorzka, niż słodka - gorzka to piguła do przełknięcia nie tylko przez tytułowy kler, ale i przez kochające kler i Kościół społeczeństwo.
-
Z pewnością nie jest on atakiem na Kościół, a tym bardziej na wiarę. Niemniej jednak to dzieło kontrowersyjne, które uważam za potrzebne i godne polecenia.
-
Nie porusza niczego nowego w krytyce Kościoła. Wszystkie zawarte w filmie tematy doskonale znamy z medialnych relacji, ale Smarzowski nie łapie się tanich sensacji, aby dodać swojemu filmowi dodatkowych kontrowersji.
-
Czy więc "Kler" jest dobrym filmem? No, nie do końca, jego specyficzny styl prowadzenia narracji jest mocno chaotyczny, wizualnie nie porywa, a w wielu miejscach jest zwyczajnie poprawny. Jednak ten film nie musi być dobry, by być filmem ważnym.
-
Po wyjściu z kina odniosłem wrażenie, że Kler to nie jest tak naprawdę film - jest to raczej zlepek nagłówków z gazet, które na kolanie połączono w scenariusz. Podobnie jak Agnieszka Holland w Pokocie, tak samo teraz Smarzowski wziął głośny, kontrowersyjny temat, po czym go okrutnie spłycił.
-
Smarzowski przede wszystkim świetnie prowadzi aktorów, którzy ewidentnie lubią z nim pracować i niwelują braki scenariusza. Jednak niektóre wątki są niedociążone uwagą, a błędy montażowe widoczne są gołym okiem nawet dla "niedzielnego widza". Fabuła grzebie ciągle w tym samym, wyłożonym w pierwszej scenie problemie moralnej zgnilizny instytucji kościoła katolickiego w Polsce.
-
Solidne kino, świetny scenariusz i wybitni aktorzy.
-
Smarzowski stworzył film, którego wagę trudno przecenić, ale stawiając bardziej na spektakl niż wnikliwość, reżyser Kleru sam w pewien sposób zaszkodził swojemu filmowi, który - zamiast ocierać się o wielkość - jest dziełem zaledwie bardzo solidnym.
-
Trudno "Kler" nazywać produkcją rewolucyjną, czy też w jakimkolwiek stopniu wybitną, jednakże jest to bez dwóch zdań najlepszy film Smarzowskiego przynajmniej od 7 lat i premiery "Róży".
-
Film średni - ze świetną obsadą, z nieco niespójną, zbyt szybką akcją i nieco popsuty zbytnim przerysowaniem postaci. Zabrakło księży absolutnie normalnych - nie wierzę, że takich nie ma, bo sam takich znam.
-
To film wybitny i najlepszy, który Smarzowski zrobił. Jeśli prawdziwi artyści są po to, by nas wyrywać ze strefy komfortu i nami wstrząsać, to Smarzowski to właśnie robi.
-
Porządne kino w przeważnie wyważony sposób i bez głupich uogólnień pokazujące skalę problemów, z jakimi zmaga się współczesny kościół.
-
Gdyńska widownia na pokazie prasowym w większości świetnie się bawiła, jednak mnie obrany przez Smarzowskiego kierunek lekko zbił z tropu. Dopiero po wprowadzeniu bardzo inteligentnie poprowadzonej intrygi reżyser całkowicie przekonał mnie do zaakceptowania owej formy.
-
8.323 września 2018
-
-
Smarzowski nie jest jednak tabloidowym aferzystą, który na fali antyklerykalnych nastrojów pragnie wywołać medialną burzę. Jego film to bowiem uniwersalna refleksja nad kondycją ludzkiego życia z pełnokrwistymi postaciami, z trzymającą w napięciu intrygą i pysznymi dialogami.
-
To nie jest film Smarzowskiego, który jako całość mną najbardziej wstrząsnął, choć scena, w której Arkadiusz Jakubik jako ksiądz Kukuła kończy kazanie do wiernych, całkowicie mnie rozwaliła i mocno wzruszyła.
-
Czuje się oszukany, bo nie dostałem to na co liczyłem oglądając zwiastun i myślę, że większość osób, które idzie do kina ma podobne odczucia. Kler toczy się jak kula śnieżna zbierając dobre recenzje. W moim odczucie film jest średni z dobrymi pewnymi elementami.
-
Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.
-
Wojciech Smarzowski zrobił film mocny, ale nie jednoznaczny.
-
Jeden z tych filmów, które zwykło się określać mianem ważnych, a spośród wielu innych silących się na komentowanie rzeczywistości dzisiejszej Polski wyróżnia go to, że nie popada ani w patos, ani w banał, ani tym bardziej w śmieszność.
-
9.119 września 2018
-
-
Smarzowski jak zwykle stanął na wysokości zadania i uważam ten film za godny polecenia.
-
Kolejny udany film w dorobku Smarzowskiego - reżysera, który wyrasta na narodowego terapeutę. I choć jego terapie nigdy nie są przyjemne, to zawsze są potrzebne.
-
Wszystko działa bez zarzutu. Scenografia, charakteryzacja, zdjęcia, montaż i udźwiękowienie budują spójny, konsekwentny i niewygodnie prawdziwy obraz świata, do jakiego postanowił wprowadzić widzów Smarzowski. Każdy, kto obejrzy ten film, odczuje, że była to wizyta nieprzyjemna, ale z pewnością potrzebna.
-
Trzepanie pałą dywanu z tego, co pod niego zostało zamiecione.
-
8.329 września 2018
-
-
Warto pomyśleć o Klerze jako o kamieniu milowym na pewnej drodze, może niezbyt subtelnym i na pewno nie najlepszym, ale ważnym. Ważnym, żeby uniknąć kryzysu, jaki przeżywa młody ksiądz idealista z seminarium, który żali się Kukule, że "Kościół to niby wspólnota, ale jak przychodzą kłopoty do nie ma do kogo gęby otworzyć".
-
Boli i będzie bolał. Nie jest to film pozbawiony wad, widać, że czasami reżyser aż za bardzo chce, ale trudno zachować obojętność wobec tak mocnego i wyrazistego finału.
-
Po seansie "Kleru" nie da się stwierdzić, czy Smarzowski jest gorliwym katolikiem czy zaciekłym antyklerykałem. Jego film jest wyważony, niezależny i głęboko ludzki. Naświetla grzechy Kościoła bez taryfy ulgowej. Ale chociaż dostajemy pięścią między oczy, to twórca nie przekreśla ulegających słabościom księży.
-
Kolejny udany film w karierze Smarzowskiego. Na pewno nie najlepszy i mający swoje niedociągnięcia, ale mimo wszystko warty obejrzenia - jeśli nie w kinie, to na DVD albo w telewizji.
-
Dobry, może nawet bardzo dobry. Film, który nie boi się powiedzieć jak jest naprawdę, taki, który zrozumie każdy, kto ma działające sumienie - nawet zwolennicy tej drugiej strony, gdyby oczywiście mieli odwagę go zobaczyć.
-
Wyszczególniłem w tym tekście wiele wad i trochę ponarzekałem, nie zmienia to jednak faktu, że uznaję Kler za jeden z najlepszych filmów, które obejrzałem w tym roku. Gdybym miał zestawić go z pozostałymi produkcjami reżysera, najnowszy obraz prawdopodobnie znalazłby się na podium.
-
W całej dyskusji nie można stracić z oczu faktu, że to po prostu film - pod względem technicznym i warsztatowym - z naprawdę wysokiej półki.
-
To mimo słabszych stron, obraz spełniony.
-
Jako całość "Kler" jest filmem dojmującym i dosadnym, a przy tym bardzo dobrze przemyślanym.
-
Z całą pewnością jest to film, który trzeba zobaczyć i przeżyć. Absolutnie zaprzeczam temu, że jest tendencyjny i jednowymiarowy - to mądre, bezkompromisowe kino, czy się to komuś podoba, czy nie.
-
Choć więc wypada uczciwie przyznać, że "Kler" to kino nakręcone sprawną łapą, oferujące wciągającą rozrywkę i poruszające tematy, które na pewno poruszać należy, to trudno je jednak nazwać wielką sztuką. Nie dość, że ostro rozmija się z prawdą o ludziach Kościoła - bo naprawdę nie wszyscy księża są tak psychicznie zdeformowani, jak na dramatycznym portrecie pędzla Smarzowskiego - to jeszcze kończy się nędzną i wysiloną "sceną szokową".
-
To kino przede wszystkim o dramacie i ułomności człowieka. Cała otoczka wokół filmu jest myląca - nie dajcie się zwieść. Smarzowski to reżyser z górnej półki i doskonale wie, co robi. A dawno tak dobrze nie wiedział, jak teraz - to jest najlepszy Smarzowski od czasu "Domu złego".
-
Smarzowski - jak na głównego moralistę polskiego kina przystało - tworzy kino dyskomfortu. Każe nam wszystkim wykonać rachunek sumienia i przejrzeć się w stworzonych postaciach. Bo to wcale nie jest film o Kościele - lecz o nas wszystkich.
-
Smarzowski wspaniale połączył staranne, wnikliwe i intymne spojrzenie na grzesznych ludzi z szerokim obrazem całej instytucji.
-
Ten skądinąd świetny film dostaje ocenę ząbek niższą, niż otrzymałby bez ostatniego kwadransa.
-
Największą siłą filmu jest jednak to, że w gruncie rzeczy to przede wszystkim opowieść o człowieku - i o tym, że nawet tak "świętą" instytucję jak kościół tworzą ludzie grzeszni. Już tym Smarzowski potwierdza, że choć dawno przestał zaskakiwać, wciąż pozostaje mistrzem tworzenia filmów ważnych, ważkich i szczerych.
-
Artystycznie jednak jest to film bełkotliwy i dość nużący. Bliżej mu do słabiutkiej "Drogówki" i średniego "Pod Mocnym Aniołem", niż wstrząsającego "Wołynia" czy poruszającej "Róży". "Kler" jest poniżej wielkiego talentu swego twórcy.
-
Jest ważnym filmem, w sensie społecznym być może nawet najważniejszym filmem wolnej Polski. Tym bardziej żałuję, że nie jest filmem wybitnym.