
-
66recenzji
-
13ocen
-
12pozytywnych
-
1negatywna
-
7.5średnia
-
92%pozytywnych
-
0.6odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
A że jest dobrze zrealizowany i gra w nim Snoop Dogg? Nie szkodzi. Oba elementy sprawiają, że rzecz jeszcze lepiej wchodzi. Puryści powiedzą, że nic się tu nie dzieje. Zdegustowani, że było tylko o ćpaniu i pieprzeniu. Ale film to piękny i prawdziwy.
-
W swoim dziele Barker naprawdę uwolnił wyobraźnię, która nie zawsze idzie w parze z małym budżetem czy jego umiejętnościami reżyserskimi, ale zasadniczo stanowi potężny ćwiek, wbity widzowi w głowę mocno i głęboko. Mamy tu poetycki, niepokojący szoker, który w swoim czasie rozwalił system i któremu nie są w stanie podskoczyć żadne kontynuacje, wciągające w piekła komercji i bezguścia.
-
Do wielkości czegoś zabrakło, ale było blisko.
-
Dostaliśmy obraz europejski z ducha - ciężki, ciemny, nihilistyczny. Ale ostatecznie powierzchowny. Zbyt wycyzelowany.
-
Jest to film zbyt intensywny, żeby nie wbić się w korę mózgową. Może więc prowadzić do zmiany, a w każdym razie stać się jej częścią. W tym kontekście mniej istotne jest więc pytanie, czy to wciąż sztuka, czy tylko rzemiosło szoku. Bo jeśli nawet to ostatnie, to bardzo potrzebne.
Najwyżej ocenione
-
Do wielkości czegoś zabrakło, ale było blisko.
-
Niezwykle udane pożegnanie z dekadą slashera - żwawa, energetyczna mielonka, wyprodukowana za 130 tysięcy - a dodatkowo, zalotny uśmiech do tych, którzy czują się nieswojo, oglądając francuskie kino o rodzinnych sekretach i powolnym rozpadzie więzi międzyludzkich.
-
A że jest dobrze zrealizowany i gra w nim Snoop Dogg? Nie szkodzi. Oba elementy sprawiają, że rzecz jeszcze lepiej wchodzi. Puryści powiedzą, że nic się tu nie dzieje. Zdegustowani, że było tylko o ćpaniu i pieprzeniu. Ale film to piękny i prawdziwy.
-
Nie tylko przywołuje ducha epoki VHS, stając się jakimś posągowym hołdem, ale jest dziełem autonomicznym. Stanowi realną i kuszącą alternatywę dla kolejnego już seansu któregoś z filmów Verhoevena, Carpentera czy serowatych propozycji wytwórni Cannon.
-
W swoim dziele Barker naprawdę uwolnił wyobraźnię, która nie zawsze idzie w parze z małym budżetem czy jego umiejętnościami reżyserskimi, ale zasadniczo stanowi potężny ćwiek, wbity widzowi w głowę mocno i głęboko. Mamy tu poetycki, niepokojący szoker, który w swoim czasie rozwalił system i któremu nie są w stanie podskoczyć żadne kontynuacje, wciągające w piekła komercji i bezguścia.
Najniżej ocenione
-
Predator wylądował pomiędzy polską komedią a kabaretem.
-
Obraz daleki od doskonałości. To także kino, któremu nie brakuje ambicji, stworzone przez twórców świadomych i konsekwentnych, oddanych miłośników gatunku. Włożono w ten projekt mnóstwo pasji, ale przydałoby się mimo wszystko podrasować pewne elementy.
-
Wierci dziurę w jankeskiej sielance, ale nie jest to Altman czy nawet American Beauty, lecz radosna żonglerka ostrymi narzędziami i motywami z thrillerów. Klimat świąt uchwycono idealnie - jest pluszowo, kolorowo i folderowo.
-
Dostaliśmy obraz europejski z ducha - ciężki, ciemny, nihilistyczny. Ale ostatecznie powierzchowny. Zbyt wycyzelowany.
-
Niezwykle udane pożegnanie z dekadą slashera - żwawa, energetyczna mielonka, wyprodukowana za 130 tysięcy - a dodatkowo, zalotny uśmiech do tych, którzy czują się nieswojo, oglądając francuskie kino o rodzinnych sekretach i powolnym rozpadzie więzi międzyludzkich.
Odrębnie ocenione
-
Predator wylądował pomiędzy polską komedią a kabaretem.
-
Niezwykle udane pożegnanie z dekadą slashera - żwawa, energetyczna mielonka, wyprodukowana za 130 tysięcy - a dodatkowo, zalotny uśmiech do tych, którzy czują się nieswojo, oglądając francuskie kino o rodzinnych sekretach i powolnym rozpadzie więzi międzyludzkich.
-
A że jest dobrze zrealizowany i gra w nim Snoop Dogg? Nie szkodzi. Oba elementy sprawiają, że rzecz jeszcze lepiej wchodzi. Puryści powiedzą, że nic się tu nie dzieje. Zdegustowani, że było tylko o ćpaniu i pieprzeniu. Ale film to piękny i prawdziwy.
-
Film odważnie szczery i zamaszyście nieumiarkowany. Tytuł, którego nie pokochają polonistki, katecheci, wasze ciocie, mamy i większość sąsiadów. Jeśli kino może być młode duchem, to ta pozycja właśnie taka jest. Dla mnie rzecz słodka i upajająca - jakby wyrwana wprost z mojego mokrego snu.
-
Jest to film zbyt intensywny, żeby nie wbić się w korę mózgową. Może więc prowadzić do zmiany, a w każdym razie stać się jej częścią. W tym kontekście mniej istotne jest więc pytanie, czy to wciąż sztuka, czy tylko rzemiosło szoku. Bo jeśli nawet to ostatnie, to bardzo potrzebne.