Tomasz Bot
Krytyk-
A że jest dobrze zrealizowany i gra w nim Snoop Dogg? Nie szkodzi. Oba elementy sprawiają, że rzecz jeszcze lepiej wchodzi. Puryści powiedzą, że nic się tu nie dzieje. Zdegustowani, że było tylko o ćpaniu i pieprzeniu. Ale film to piękny i prawdziwy.
-
W swoim dziele Barker naprawdę uwolnił wyobraźnię, która nie zawsze idzie w parze z małym budżetem czy jego umiejętnościami reżyserskimi, ale zasadniczo stanowi potężny ćwiek, wbity widzowi w głowę mocno i głęboko. Mamy tu poetycki, niepokojący szoker, który w swoim czasie rozwalił system i któremu nie są w stanie podskoczyć żadne kontynuacje, wciągające w piekła komercji i bezguścia.
-
Do wielkości czegoś zabrakło, ale było blisko.
-
Jest to film zbyt intensywny, żeby nie wbić się w korę mózgową. Może więc prowadzić do zmiany, a w każdym razie stać się jej częścią. W tym kontekście mniej istotne jest więc pytanie, czy to wciąż sztuka, czy tylko rzemiosło szoku. Bo jeśli nawet to ostatnie, to bardzo potrzebne.
-
Film odważnie szczery i zamaszyście nieumiarkowany. Tytuł, którego nie pokochają polonistki, katecheci, wasze ciocie, mamy i większość sąsiadów. Jeśli kino może być młode duchem, to ta pozycja właśnie taka jest. Dla mnie rzecz słodka i upajająca - jakby wyrwana wprost z mojego mokrego snu.
-
Nie tylko przywołuje ducha epoki VHS, stając się jakimś posągowym hołdem, ale jest dziełem autonomicznym. Stanowi realną i kuszącą alternatywę dla kolejnego już seansu któregoś z filmów Verhoevena, Carpentera czy serowatych propozycji wytwórni Cannon.
-
Może i wygląda tanio oraz niepozornie, przynajmniej na tle ejtisowych hitów Spielberga czy Camerona, ale poza rześką rozrywką proponuje też wątki i obrazy z kategorii "mindfuck", nieobecne zazwyczaj w gładkich blockbusterach. Oto małe misterium klasy B - humor, horror i paranoja podlane galaretą wybornej ohydy.
-
Rozrywkowa forma recyklingu filmowego. Jedna z wielu możliwych. Jeśli jednak przemienisz śmieć z walorami rozrywkowymi w solidny film z walorami rozrywkowymi, w trakcie oglądania którego publiczność zanosi się mocnym, zdrowym śmiechem, to znaczy, że otrzymałeś coś bliskiego sztuce.
-
Niezwykle udane pożegnanie z dekadą slashera - żwawa, energetyczna mielonka, wyprodukowana za 130 tysięcy - a dodatkowo, zalotny uśmiech do tych, którzy czują się nieswojo, oglądając francuskie kino o rodzinnych sekretach i powolnym rozpadzie więzi międzyludzkich.
-
Wierci dziurę w jankeskiej sielance, ale nie jest to Altman czy nawet American Beauty, lecz radosna żonglerka ostrymi narzędziami i motywami z thrillerów. Klimat świąt uchwycono idealnie - jest pluszowo, kolorowo i folderowo.
-
Obraz daleki od doskonałości. To także kino, któremu nie brakuje ambicji, stworzone przez twórców świadomych i konsekwentnych, oddanych miłośników gatunku. Włożono w ten projekt mnóstwo pasji, ale przydałoby się mimo wszystko podrasować pewne elementy.
-
Solidne danie, które smakowało kiedyś i nadal smakuje.
-
Naiwnie, umownie... ale niepokój pozostaje. Prosty przekaz ma w sobie siłę.
-
Chcesz odpocząć od Griswoldów przez rok? Masz dość "Kevina"? Kochasz "Szklaną pułapkę", ale w te święta szukasz czegoś innego? Jeśli tak, "Cicha noc" może być twoją deską ratunkową. Ale pamiętaj, poza okresem świątecznym film traci połowę swojej wartości.
-
-
Małpoidalna parówka z kosmosu w przyjemnym odmóżdżaczu.
-
Kino lat 90. lubiło gliny pod przykrywką. Na fali, W pogoni za cieniem czy Zimny jak głaz mocowały się z tą tematyką. Ja jednak najwyżej cenię Kamuflaż. Tutaj odnajduję najwięcej napięcia, najwięcej prawdziwej ulicy i niepodrabialnie gęsty, drapieżny klimat dekady.
-
Realistyczne rozpoczęcie serii - kino angażujące i ważne.
-
Klasa B dumnie pręży pierś - zerowa oryginalność i spora dawka frajdy.
-
-
Chutliwe chłopaki i cienkie żarty - zła komedia plażowa.
-
Dobry mielony z zombie-mięsa - humor, akcja i klimat.
-
-
Sensei u szczytu formy - ostro i w punkt!
-
Jamie Lee Curtis lśniąca jak jej wielki gnat - dobre, trochę zapomniane kino.
-
Ostre kino Abla Ferrary ze zjawiskową Zoë Lund.
-
Serowa przegryzka z włoskiej fabryki - tania, o smaku podeszwy.
-
-
Operator Lyncha w świecie horroru - niezły klimat i nieco tandety.
-
Powalić widza nieudolnością wykonania, unieść przesłaniem.
-
-
-
Lekki horror z terenów rolniczych - nie przeorze nikogo, ale czar rzuca.
-
-
-
Udana hybryda horroru i SF - trochę "Coś", trochę "Alien", ale mocno po swojemu.
-
Gwiazdka klasy B - świr z mózgiem na wierzchu i widz z podejrzeniem o masochizm.
-
Film bohaterski sprzed lat - błądzące kino z wytwórni Cannon.
-
Dobra rozrywka w złym stylu, czyli niepoważne kino z piersiami na wierzchu.