Agnieszka Szady
Krytyk-
Nie żebyśmy nie widzieli takich problemów w dziesiątkach innych filmów o dorastaniu... Jednak w dzisiejszych czasach stworzenie czysto oryginalnej fabuły wydaje się niemożliwe.
-
Jeżeli ktoś oczekiwał komedii w stylu "Bohatera ostatniej akcji", polegającej na zderzeniu wymyślonej postaci z realnym światem, to się zawiedzie. Owszem, Barbie i Ken są zdumieni, że w sklepie trzeba płacić, ale wątek ten znika, zanim się na dobre pojawi.
-
Ma dobre tempo, choć odrobinę zmęczyło mnie częste tłumaczenie fabuły przez różne postaci.
-
Fani i krytycy często mieszają "Artefakt przeznaczenia" z błotem, zapominając, że nie da się w wieku trzydziestu czy czterdziestu lat przeżyć ponownie szybszego bicia serca z dzieciństwa. Cóż, czasem trzeba zadowolić się po prostu dobrym filmem przygodowym.
-
Dałabym 100% punktacji, ale obniżyłam ze względu na nieco zbyt bezwstydne wyciskanie łez życiorysem Rocketa.
-
Komu podobał się "Thor: Ragnarok" oraz "Strażnicy Galaktyki", ten zapewne polubi najnowszy film MCU pod tytułem "Thor: Miłość i grom". Splecenie zwariowanej komedii z realnymi dramatami to ryzykowne działanie, a czy twórcom się udało, na to każdy musi odpowiedzieć sam.
-
Zróbmy film, żeby sprzedać kilka modeli zabawek. Ale dołóżmy do niego jakieś fobie, obsesje i niepewności siebie, żeby było bardziej głęboko.
-
Świetnie nadaje się nawet dla zupełnie małych dzieci, bo nie ma w nim strasznych scen, za to jest sporo nieskomplikowanego humoru w rodzaju tygrysa rozpłaszczającego się w skoku na szklanych drzwiach, których nie zauważył. Dorośli raczej się wynudzą, bo intryga jest bardzo przewidywalna.
-
Ogółem, film zdecydowanie dla dzieci, rodzic może popodziwiać wyżej wspominaną malowniczość, jak również melancholijną urodę Roberta Downeya jra, a w wersji oryginalnej - posłuchać głosów Emmy Thompson, Toma Hollanda, Ramiego Maleka, Ralpha Fiennesa i paru jeszcze innych gwiazd.
-
Ogólnie rzecz biorąc, "Tajni i fajni" to niezłe kino przygodowe. I zarazem przykład, że nawet w filmach dla dzieci nie można przesadzać z morałami, żeby nie wdepnąć na minę. Choćby i taką z brokatem.
-
Jest to jedyne zastrzeżenie, które mam do filmu, bo poza tym fabuła jest sprawnie opowiedziana i trzyma w napięciu tam, gdzie trzeba, scenerie są malownicze, a koń zrodzony z wody zasługuje na swoją własną kategorię oscarowych nagród.
-
Przyzwoita komedia przygodowa, której głównymi zaletami są aktorzy idealnie podobierani do ról - z Tessą Thompson na czele - oraz osadzenie części akcji w Maroku.
-
Ma w sobie luz "Strażników galaktyki" połączony z tajemniczością "Tożsamości Bourne'a". Osadzenie akcji w połowie lat 90. dodaje całości subtelnego humoru. No i kot. Każdy film z kotem jest lepszy niż bez kota.
-
Graficznie jest to zupełnie nowy poziom, a na widok sceny kulminacyjnej Andy Warhol zapewne omdlałby z radości.
-
DC wyciągnęło wreszcie kij z... chciałam powiedzieć, zeszło z koturnów, na których kręciło swoje ostatnie filmy i wyszło mu to na dobre. "Aquaman" jako film skręca nieco w stronę lekkości Marvel Cinematic Universe, zaś Aquaman jako postać to swój chłop, z którym można i w tawernie się napić, i fotkę sobie strzelić.
-
No dobrze, Kredens nie jest stary, tylko młody, ale nie mogłam oprzeć się absurdalnemu urokowi nawiązania. "Zbrodnie Grindelwalda" są filmem dość mrocznym i skierowanym chyba głównie do dorosłych widzów wychowanych na cyklu potterowskim. Nie żeby był to film jakoś szczególnie "nie dla dzieci", po prostu poruszane w nim problemy dla, powiedzmy, dziesięciolatków będą pewnie nudne i niezbyt zrozumiałe, zaś elementów baśniowych jest dużo mniej niż w pierwszej części.
-
Gdyby nie to utopienie w romansidle, film byłby całkiem niezłą przygodówką w rodzaju skrzyżowania "X-menów" z "Więźniem labiryntu". Mimo sporej przewidywalności fabuły, sceny dramatyczne są dostatecznie przekonujące, niepewność i wahania głównej bohaterki dobrze zagrane, na dodatek niesamowicie ujęła mnie trójka dzieciaków uciekająca furgonetką i starająca się stworzyć dla siebie namiastkę rodziny.
-
Idealna recepta na przyjemne spędzenie dwóch godzin i dwudziestu siedmiu minut.
-
Słowem: wygląda na to, że za kratki trafiła jedyna naprawdę trzeźwo myśląca osoba. Jeżeli coś z tego filmu na dłużej utkwi mi w pamięci, to właśnie to. Cała reszta jest zrealizowana bardzo zgrabnie, zgodnie z oczekiwaniami, lecz nie powyżej nich.
-
Ma świetne tempo, bohaterowie i ich przeciwnicy są dostatecznie przekonująco wykreowani, bardzo wprawnie został zastosowany humor, a postaci drugoplanowe, jak gadatliwy przyjaciel bohatera Luis oraz jego współpracownicy, prawie kradną show.
-
Jest sympatyczną przygodową komedią z optymistycznym przesłaniem, którego nie przesłaniają elementy smutne.
-
Oczywiście znawcy komiksów Marvela znajdą jeszcze pewnie z tuzin innych smaczków, szczególnie w postaciach lokatorów więzienia dla superłotrów. Na szczęście scenarzystom udało się zachować równowagę i film nie tylko nadaje się do obejrzenia przez widzów niebędących znawcami tego uniwersum, ale nawet nie wymaga znajomości części pierwszej. A to rzadka i cenna zaleta.
-
Należę do tej części widzów, która od czasu przejęcia starwarsowego uniwersum przez Myszkę Miki chodzi na kolejne części sagi co prawda bez motylków w brzuchu, ale też i bez żadnych obaw. Nawet jeśli narzekam, to i tak w stosunku do każdego nowego filmu mam podejście "zamknijcie się i bierzcie moją forsę!".
-
Od początku było wiadomo, że problemem "Infinity War" będzie nadmiar postaci, z których każda powinna dostać swoje pięć minut. Oczywiście grozi to tym, że żadna nie zostanie wygrana porządnie, a kilka potencjałów się zmarnuje. I tak też się stało.
-
Mocnymi stronami filmów Marvela są sympatyczne postaci, dynamiczna fabuła oraz zręcznie dawkowany humor. "Czarna Pantera" ma to wszystko, a dodatkowo jest prześliczną wizualną bombonierką.
-
Jeżeli to jest komedia, to znaczy, że mam inne podejście do tego gatunku.
-
Znudziło mi się już powtarzanie, że dobry film przygodowy opiera się głównie na bohaterze, ale tak właśnie jest również tutaj.
-
Jest nieco smutny, ale tylko z perspektywy dorosłego widza.
-
Bardzo mi się spodobał, a na drugim seansie już nawet "zabawne" zwierzątka przestały irytować.
-
Co prawda scenariusz nie zaskakuje nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, ale to samo można powiedzieć o większości filmów fantastyczno-sensacyjnych.
-
"Liga Sprawiedliwości" bez "Batman vs Superman" byłaby kompletnie niezrozumiała w kwestii zachowania pary głównych bohaterów. A w dzisiejszych czasach to właśnie relacjami międzypostaciowymi kino superbohaterskie stoi. Efekty specjalne nie robią już wrażenia, traktujemy je jako coś oczywistego, a co do fabuły... cóż, wiadomo, kto w finale będzie górą.
-
Postanowione: jutro idę do kina jeszcze raz.
-
Niezwykła warstwa wizualna nie jest jedynym atutem tego filmu. "Twój Vincent" to również zaskakująco dobry... kryminał.
-
Byłby według mnie filmem idealnym, gdyby nie wspominany już chybiony podkład dźwiękowy oraz zbytnie przeciąganie wielu ujęć i dialogów.
-
Jak większość filmów szpiegowskich, jest to układanka z doskonale znanych klocków, ale trudno oderwać wzrok od ekranu. Niewątpliwie jest to zasługa nie tylko scenariusza i montażu, ale również gwiazd takich jak John Malkovich czy Noomi Rapace, które nawet nieco przerysowanym scenom potrafią nadać prawdziwości.
-
"Strażnicy Galaktyki" z 2014 roku byli humorystyczną space-operą. "Vol. 2" to oczywiście nadal space-opera, ale już nie humorystyczna, tylko wręcz komediowa.
-
Sceny akcji stoją, rzecz jasna, na wysokim poziomie, a widok Laury skaczącej jak welociraptor na dwa razy od niej większego mężczyznę są naprawdę malownicze.
-
Należy do kategorii filmów, które są jak supermodelki: nieważne, czy głupie, grunt, żeby były ładne. Tutaj wszystkie potrzebne składniki udało się połączyć w atrakcyjną całość. Jest malowniczo, dynamicznie, a mózg widza może sobie odpocząć, bo i tak do niczego nie jest potrzebny.
-
Po filmie nakręconym na podstawie serii gier komputerowych nikt nie oczekuje poruszania problemów z gatunku kina moralnego niepokoju. Niestety, twórcy "Assassin's Creed" najwyraźniej chcieli dodać swemu dziełu głębi. Nie wyszło.