Men in Black zawsze chronili Ziemię przed szumowinami z innych planet. Tym razem zmierzą się z największym globalnym zagrożeniem w historii - w ich organizacji jest... wtyczka.
- Aktorzy: Chris Hemsworth, Tessa Thompson, Liam Neeson, Kumail Nanjiani, Rebecca Ferguson i 15 więcej
- Reżyser: F. Gary Gray
- Scenarzyści: Matt Holloway, Art Marcum
- Premiera kinowa: 14 czerwca 2019
- Premiera DVD: 26 listopada 2019
- Premiera światowa: 11 czerwca 2019
- Ostatnia aktywność: 16 grudnia 2023
- Dodany: 7 marca 2018
-
Powrót Facetów w Czerni trudno zaliczyć do udanych, a szkoda, bo ekranizacja komiksu Lowella Cunninghama i Sandy'ego Carruthersa ma potencjał, który w tym przypadku został zaprzepaszczony. Trudno jednak przewidywać, że po takim zawodzie włodarze wytwórni zdecydują się w bliżej nieokreślonej przyszłości ponownie sięgnąć po tych bohaterów.
-
Można jeszcze wspomnieć o zupełnie nieangażującym pomyśle na intrygę, z której nie zapamiętacie więcej niż to, że ktoś zagraża całemu światu, słabym czarnym charakterze czy płytkim scenariuszu, co składa się zwyczajnie na desperacką próbę wyciśnięcia ostatniego grosza z franczyzy.
-
Nie jest filmem złym, tylko nijakim. Przeciętnym, pozbawionym ambicji wyjścia poza sztampę, chcącym najmniejszym wysiłkiem zdyskontować powodzenie poprzedników.
-
Niestety taka wakacyjna papka. Jak hamburger z fast foodu, którym można się zapchać, ale się nie najeść. I podobnie jak z wakacyjnym słońcem zostanie po filmie tylko dalekie wspomnienie.
-
Przygoda, która z pewnością nie znudzi, pieniądze warte wydania i ciekawe rozwinięcie rozetek Facetów w Czerni. Świetny duet Agentów M i H - a może T i C - bawi, zaskakuje i satysfakcjonuje. Pozycja zarówno dla fanów wcześniejszych części Facetów..., jaki i nowych pasjonatów tajnych organizacji!
-
Mniejsze i większe błędy popełniono niemal na każdym etapie produkcji.
-
Wynudziłam się na filmie akcji. To o czymś świadczy.
-
Całkowicie niepotrzebny, pozbawiony życia i energii.
-
Przyzwoita komedia przygodowa, której głównymi zaletami są aktorzy idealnie podobierani do ról - z Tessą Thompson na czele - oraz osadzenie części akcji w Maroku.
-
Bywają latem filmy, po których nie oczekuje się wiele poza prostą rozrywką i w sumie ten cel "Men In Black: International" nawet realizuje. Szkoda jedynie, że po drodze kilkukrotnie denerwuje nas swoimi słabymi i nielogicznymi wydarzeniami oraz nie najlepszymi efektami specjalnymi.
-
Fajny, cieszący, ale jednocześnie zaskakująco zwykły, momentami wręcz nijaki.
-
Rozczarowujący blockbuster, który nie grzeszy oryginalnością. Dla fanów całej serii będzie to niemiły akcent w historii kultowego "uniwersum". Brakowało pomysłu, trochę serca, a przede wszystkim jakiegoś szaleństwa.
-
To nie jest zły film, bo pomimo wszystkich jego wad, banalności i braku atrakcyjnych pomysłów, ogląda się go lekko i w miarę przyjemnie. Problem polega na tym, że nie jest to też dobry film, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich części, w których każda oferowała o wiele więcej rozrywki, emocji i humoru w kilku scenach, niż tu możemy dostać w całości.
-
Nie jest to film szkodliwy dla szarych komórek, więc jeśli tylko macie czas i chęć na niezobowiązującą rozrywkę, to nie sądzę byście się jakoś straszliwie rozczarowali. Na pewno nie jest to jednak blockbuster, który zapisze się na dłużej w waszej pamięci.
-
Thompson i Hemsworth, choć dysponują sporym potencjałem komediowym i już raz udowodnili, że świetnie współpracują na planie, tym razem nie potrafią zadbać o odpowiednią chemię i interakcję. Porównanie do oryginalnego duetu Will Smith - Tommy Lee Jones wypada więc blado z każdej strony.
-
Popularna franczyza to łakomy kąsek do eksploatacji i tym głównie jest najnowsza odsłona MiB - drenażem marki, średnim produktem jadącym na sentymencie.
-
Idealnym przed wybraniem się na seans filmu Men in Black: International byłoby wystawienie się na działanie neuralizera, który wymazałby pamięć o poprzednich częściach serii. Wtedy pewnie film Graya wypadłby lepiej. W przeciwnym razie pozostaje oglądanie zbyt dziecinnego filmu skupiającego się na wprowadzeniu kolejnej porcji coraz bardziej wymyślnych kosmitów.
-
Nie zgadza się kompletnie nic - "Men in Black: International" nie sprawdza się ani jako komedia, ani jako science-fiction, ani jako film przygodowy. Może nawet łatwiej będzie napisać, że "Men in Black: International" nie sprawdza się po prostu jako film.
-
Żartom brakuje polotu, scenom akcji większego rozmachu, a i charaktery bohaterów po obu stronach konfliktu nie są nakreślone mocną i wyrazistą kreską. Trochę jakby zignorowano fakt, że od czasu trylogii Sonnenfelda, widzowie byli przez lata karmieni z różnych stron wysokobudżetowym kinem na najwyższym poziomie, zatem poczucie nasycenia schematami nie da się przełamać tylko i wyłącznie wspomnianym parytetem.
-
Koncertowo zmarnowany duet aktorski w filmie źle napisanym i źle nakręconym. Omijać szerokim łukiem.
-
Ponowne odkopanie MiB nie było złym pomysłem, ale zrobienie tego w takiej formie już tak.
-
Z ekranu kilkukrotnie padają słowa o wszechświecie, który zawsze prowadzi nas do miejsca, w którym powinniśmy się znaleźć w konkretnym czasie. Nie wiem, dokąd Was kieruje wszechświat, ale mam nadzieję, że niekoniecznie akurat na seans nowego filmu Graya. Może i nuda w jego trakcie Wam nie grozi, ale do zapomnienia o "Men in Black: International" nawet nie będzie potrzebny neutralizator.
-
Nie bawi, jak pierwsza część z Tommym Lee Jonesem i Willem Smithem, nie rozczarowuje, jak dwie kontynuacje ich przygód. Można go podsumować tylko wzruszeniem ramion.