-
Po raz kolejny Sony skutecznie spierniczyło swój własny projekt w obawie przed spierniczeniem go. Obsada robi co może, żeby to wszystko utrzymać w ryzach, a reżyser w zamian za produkcyjny i fabularny chaos serwuje nam parę niezłych żartów i naprawdę dobre sceny akcji, ale co z tego, skoro po wyjściu z kina czuje się jedynie pustkę w duszy oraz we własnym portfelu. Poczekać na premierę na krążkach, na razie trzymać się od tego z daleka.
-
Cierpi na masę problemów z fabułą i montażem, a sam złoczyńca to typowy zły człowiek w garniturze, który później zmienia się w większego stwora podobnego do tytułowego bohatera. Jednak sceny akcji wypadają nieźle, a relację Venoma z Eddie'm zrealizowano naprawdę dobrze. Od momentu połączenia tej dwójki bawiłem się całkiem dobrze na tej produkcji. Szczerze mówiąc, naprawdę chciałbym zobaczyć sequel do tego filmu.
-
Chaotyczne lazy writing i papierowe otoczenie z postaciami bez charyzmy. Tom Hardy po raz kolejny udowodnił jednak, jak dobrym jest aktorem. Ratuje ten film i to na wiele sposobów. Lecz po tylu odsłonach spod szyldu Marvela, publiczność oczekuje czegoś więcej. Scena po napisach końcowych daje nadzieję na rehabilitację pełnokrwistą kontynuacją.
-
To kolejny średni film z originem komiksowej postaci lecz przez grzebanie w stumilionowej produkcji przez osoby nie mające pojęcia co robią wyszedł z tego przeciętniak, którego musiał udźwignąć tylko jeden aktor. Warto samemu sprawdzić jeżeli macie w sobie odrobinę dziecka lubiącego komiksy z lat 90. Dużo mięcha, dużo akcji i mało logiki.
-
Spodziewałem się najgorszego, a nie było tak źle.. Film wygrywa relacją Eddie'go Brock'a z tytułowym "pasożytem" ( sorki Venom, nie gniewaj się). Niestety ubolewa efektami, resztą obsady, montażem i tym dziwnym finałowym pojedynkiem. Dawno nie widziałem Tom'a Hardy'ego, który tak dobrze bawi się w swojej roli!
-
Cóż wszystko co się działo wokół tej produkcji nie napawało optymizmem. Hardy stara się jak może a jego relacja z symbiontem jest... głupia,ale urocza. Motywacje Venoma są idiotyczne ale nie tak jak złoczyńcy. Ehhhh tak złoczyńca w tym filmie to jedno wielkie XDD. Niewykorzystana jest Williams, efekty to niezły crap tylko, że ogląda się to znośnie. Dla Hardego można się wybrać, ale poza tym to lepiej przejść się na Kler.
Ps:Tak w tym filmie jest Harrelson i o ja pierdole Woody co oni ci zrobili. -
No i dostaliśmy kolejnego "potworka Frankesteina", tym razem od Sony. Film to kompletny bajzel pod każdym względem (nawet technicznym), zlepek kompletnie różnych konwencji. Sceny akcji zawodzą bardzo, widać, że były z myślą o innej kategorii wiekowej. Na plus jedynie Hardy, który wyciska z tego scenariusza 200%. Relacja z symbiontem w wielu momentach też jest naprawdę udana i wielka szkoda, że bardziej tego nie rozwinęli.
-
Guilty Pleasure. Zabawa podczas seansu była naprawdę przednia, mimo wielu wad, które nie powinny mieć racji bytu w takich produkcjach. Warto się jednak poświęcić i obejrzeć choćby dla ironicznej kreacji niezawodnego Toma Hardy’ego. Po wcześniejszym nastawieniu na komedię gwarantowana świetna rozrywka.
-
Problemy tej produkcji (np. stereotypowy villian, kłopot z samookreśleniem i częste zmiany tonacji, momentami marne CGI czy całkowicie zmarnowana Michelle Williams (bo ograniczenie takiej aktorki do roli stereotypowej love interest trudno inaczej nazwać) są wyraźnie widoczne, ale nie przeszkadzało mi to się podczas seansu dobrze bawić!, Tom Hardy jest kapitalny a jego relacja z "pasożytem" ciekawa. Chętnie obejrzałbym coś na wzór ekranizacji gry "The Darkness".
-
To jest typowy Guilty Pleasure. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze bawiłem się w kinie, relacja venoma z Eddim genialna i żarty również naprawdę śmieszą.Niestety wiele w tym filmie nie zagrało tak jak powinno wątek romantyczny nie jest zły lecz pokazuje rozstrzał tonalny tego filmu, a czarny charakter nie jest jakoś bardzo źle napisany, ale jest płaską postacią.Jednak mimo wszystko mam pozytywne odczucia względem tego filmu[jest uroczy a hardy przechodzi samego siebie].Czekam na sequel.
-
To duża sztuka zrobić film w tak wielu aspektach zły. Nawet w takich technicznych jak montaż, dźwięk, ujęcia. Broni się Tom Hardy. Rozwiązaniem byłoby przeobrażenie tej produkcji w totalną bekę, ale pojawia się ten motyw bardzo nieśmiało w samej końcówce. Jakby tego było mało, trzeba jeszcze naczekać się na scenę po napisach.
-
Jakimś cudem udało się "Venomowi" stanąć zupełnie obok wszystkiego, co serwuje nam aktualnie kino superhero. Nie jest to oczywiście udany eksperyment, ale jest w nim coś osobliwie dziwnego, zwłaszcza gdy w trzecim akcie zupełnie puszcza hamulce. Kandydat do przyszłych zakrapianych seansów po północy.
-
Piękna (bo Tom Hardy <3) katastrofa z koszmarnym CGI, scenariuszem pozbawionym logiki i papierowymi postaciami, której twórcy nie wiedzieli, czy chcą stworzyć body horror, buddy film czy kolejny sztampowy origin postaci, przez co panuje jeden, wielki chaos, z którego narodziła się jednak urocza relacja Eddie/Venom i świetnie zagrany przez Hardy'ego główny bohater. Z tych dwóch powodów seans filmu nie boli, a wręcz dostarcza jakiejś rozrywki, o ile na czas trwania filmu wyłączy się myślenie.
-
Nie zgadzam się falą negatywnych recenzji. Owszem- Venom nie jest żadnym arcydziełem ale powiedzieć ,że to film słaby bądź średni to spora niesprawiedliwość. Ogląda się przyjemnie, historia nie nudzi, jest sporo akcji, Tom Hardy znów pokazuje jak znakomitym jest aktorem. Cała relacja pomiędzy Eddie'm ,a Venomem to niesamowity smaczek. Co nie wyszło ? Niestety poza Hardym można ponarzekać na grę aktorską, kilka rzeczy można też było zrobić nieco lepiej(chwilami wkrada się "amerykańska głupota")
-
Zalążek intrygującego horroru z kapitalnym aktorem, zamordowany przez niezdecydowanie studia. Filmowa tragedia, którą słusznie oszczędziłem sobie w kinie.
-
315 czerwca 2019
- 1
-
-
Najsmutniejsze jest to, że czasem to naprawdę dobry film - Hardy z Venomem radzą sobie naprawdę ładnie i ich dyskusje to zdecydowanie największa zaleta filmu. A potem wracamy do głównej fabuły, która przypomina czemu ten film nie jest dobry - bo to czysty scenariuszowy chaos, z wymieszanymi wieloma gatunkami i nawet nie starający się nas zainteresować.
-
Niestety widać, że na film były różne koncepcje. Wydaje mi się jednak, że wciąż przy bezrefleksyjnym oglądaniu, można czerpać z tego tytułu rozrywkę. Jest tu jednak sporo wad. Zero krwi (nie żeby to był wymóg przy dobrym filmie superbohaterskim, ale tu jej brakuje), masa cięć przy scenach akcji, które zresztą są średnie, niewykorzystana Michelle Williams, przerabiany milion razy motyw przeciwnika takiego, jak główny bohater, tylko silniejszego. Sporo tego.
-
Czy jest to dobry film? Nie. Czy bawiłam się na nim dobrze? W sumie tak. Będzie to dla mnie takie guilty pleasuer. Film ratuje Tom Hardy oraz relacja Venoma i Eddiego. Tyle, że jest to typowy origin, który po 10 latach MCU jest po prostu słaby. Pierwsza część filmu gdzie poznajemy głównego bohatera jest zbyt długa i zaczeło się robić nudno. Szkoda, że nie zrobili jak w Spider-man Homecoming, wtedy poznalibyśmy Eddiego już po połączeniu z Venomem.
-
Przecież, gdyby ten film powstał z kategorią R zamiast PG-13 to powstałoby coś fantastycznego! Ile razy musiałem zachodzić w głowę, jakim cudem twórcy nie dostrzegli pokładów możliwości jakie niosła za sobą eRka w tym projekcie. No ale wiadomo po co się męczyć jak mogą wziąć pewny pieniądz. Ileż tu było fantastycznych momentów mieszających się z tymi wręcz skandalicznie badziewnymi to przechodzi pojęcie. Jedna z najciekawszych komiksowych postaci opchnięta na bazarze.
-
528 czerwca 2019
- 1
-