-
Pomimo jego wszystkich problemów, jeśli je się zignoruje, to nadal można się całkiem dobrze bawić. Sceny akcji są dobrze nakręcone, film potrafi być zabawny, a do tego strona techniczna stoi na wysokim poziomie. To mógł być udany film. Po prostu zmarnował swój potencjał.
-
Nie taki zły jak to o nim mówią - nie taki dobry jak by się chciało.
-
Gdyby nie Hardy, film trafiłby na filmowe śmietnisko, jednak aktor niczym mitologiczny Atlas niesie cały film na swoich barkach. Aż szkoda, że jego poświecenie jest zmarnowane bełkotliwym scenariuszem, słabym przeciwnikiem i kiepskimi scenami akcji.
-
Nie jest to najgorszy film z uniwersum Marvela, ale ostatnim produkcjom o superbohaterach może jedynie czyścić... kostiumy.
-
Przyznam, że spośród wszystkich superbohaterskich Frankensteinów ostatnich lat, na tym bawiłem się najgorzej.
-
Venom jest na tyle zmienny, by podczas jednego seansu powodować uśmiech na naszej twarzy, wywołany nie tylko dobrymi żartami, ale i nietrafionymi pomysłami.
-
Jest w istocie ślepo naśladującym gatunkowe produkcje tworem filmopodobnym, w którym bardzo niewiele elementów trzyma się kupy.
-
Biorąc pod uwagę atrakcyjność "produktu", podobnie jak to było z "Predatorem" stał się niestety tylko półproduktem. Czymś na co tłumnie pójdą pewnie widzowie, ale który dla wąskiej grupy będzie kolejnym odcinaniem kuponów.
-
Jeśli więc potrafisz bawić się na kinie tak złym, że aż wspaniałym, to na pewno polecam Ci ten film.
-
Filmowi brakuje bardzo wiele. Brak kategorii R, brak Spider-man - to największe grzechy twórców. Wszystko to jest jakieś niekompletne.
-
Ukryty pod komputerową maską Venoma Tom Hardy to najjaśniejszy punkt filmu, który co najmniej o jedną ocenę w górę podnosi wartość artystyczną całego projektu. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że kontynuacja trafi w dużo lepsze ręce, bo potencjał Venoma jest naprawdę spory.
-
Chociaż filmowy Venom zawiódł moje oczekiwania, to daleki jestem od stwierdzenia, że nie powinien dostać kolejnej szansy. Świetna scena po napisach daje nadzieję na kontynuację z jeszcze większym potencjałem, którego Sony być może tym razem nie zmarnuje.
-
Nic zatem dziwnego, że niektórzy bronią tego filmu jako komedii. Kiedy pierwsze 40 minut jest nudne, drugie 40 minut jest śmieszne, a ostatnie 40 minut po prostu głupie, wybór wydaje się prosty: trzeba postawić na humor.
-
Niestety Venom poza przyziemną i banalną rozrywką nie jest w stanie zaoferować nic więcej. Jedynie Hardy pozwala doczekać do końca seansu.
-
Tempo w filmie jest dość duże i nie ma zbyt dużych przeskoków więc całość ogląda się gładko i przyjemnie. Godzina i czterdzieści pięć minut upływają naprawdę szybko i z pozytywnym odbiorem.
-
Venom nie zadaje sobie trudy skonstruowania spójnego świata. Fabuła wypełniona jest dziurami logicznymi, a niektóre sceny nie odnajdują uzasadnienia w poprzednich. Widać bolesne cięcia montażowe, skróty fabularne i brak konsekwencji w prowadzeniu narracji.
-
Nie jest taką katastrofa, jaką zapowiadały ostatnie 2-3 miesiące nieustannego majstrowania przy efekcie końcowym. Zarazem nie jest też tym, czym mógłby być i na co zapowiadał się, gdy ujawniano odtwórców głównych ról. Pokazuje jak wiele nawet w kinie komiksowym zależy od scenariusza oraz - w konsekwencji - jak wiele psują braki w tym aspekcie.
-
Szalona przejażdżka po wyboistym scenariuszu, w trakcie której nieustannie pojawia się pytanie - dokąd to wszystko zmierza? Ostatecznie okazuje się, że donikąd, ale po wyjściu z kina nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przejażdżka sama w sobie była warta poświęcenia tych dwóch godzin.
-
Bajzel pełen idiotyzmów, absurdów, przestarzałych filmowych schematów i stereotypów. Jedyne co ratuje produkcję od kompletnej porażki, jest to co pokazują plakaty, czyli Tom Hardy i Venom.
-
Trochę szkoda, że nie postanowili pojechać bardziej po bandzie. Film ogląda się dobrze, ma swoisty, pulpowy wdzięk. Potrafi wzbudzić salwy śmiechu. Bohaterowie są sympatyczni, efekty specjalne dopracowane. Rzecz pozostaje jednak zbyt grzeczna, by do końca usatysfakcjonować.
-
Na każdym kroku widać, że jest to dzieło świadome wszelkich swych ułomności, które nawet nie stara się naśladować superprodukcji ze świata MCU. Jest takim typowym średniakiem po przejściach. Trochę głupiutkim, trochę tandetnym, ale jakże zadowalającym.
-
Niestety, ale mimo szczerych chęci nie jestem w stanie powiedzieć niczego dobrego o "Venomie". Bez Toma Hardy'ego byłby to bezwartościowy śmieć, od razu skierowany na VOD, DVD czy inne streamingi. Być może powstanie ciąg dalszy, ale raczej nie będę na niego czekał.
-
Film, w którym nie jestem w stanie przejąć się losem bohatera, zmienia się zaledwie w sekwencję barwnych obrazków... I mówi to wielka fanka kina marvelowskiego.
-
"Venom" na pewno zasługiwał na lepszy film - przyzwoity scenariusz i odważną reżyserię. Zwłaszcza że ta postać aż prosi się o mniej stereotypową ekranizację.
-
Jest filmem nierównym, robiąc pewne rzeczy świetnie, a inne co najwyżej poprawnie. Mimo to, film daje dużo radości i swobodnej rozrywki, czyli dokładnie to, na czym powinno opierać się kino super-bohaterskie.
-
Dwa oblicza, tak mógłbym opisać film Venom. Pierwsza część filmu, origin story antybohatera, jest fantastyczna. Takie mocne 8/10. Dobre wyważenie akcji, świetny Tom Hardy i sporo czarnego humoru. Kolejne pół godziny to z kolei chaotyczne przeskakiwanie z wątku do wątku, by jakoś zakamuflować fabularne dziury mnożące się w błyskawicznym tempie.
-
Wiele naczytałem się o tym, jakim to "Venom" jest złym filmem. Po seansie mam nieco inne odczucia i nie dziwię się, że ta produkcja zarabia miliony. Czekam na kontynuację, a wam radzę nie wychodzić zbyt wcześnie z sali kinowej.
-
Skrypt Venoma miał rozrywkowy potencjał, ale producenckie "poprawki", które miały zmienić film w kasowego popcorniaka, jeszcze bardziej go pogrążyły. Przynajmniej artystycznie, choć szkoda, że nie finansowo.
-
Venom miał szansę być świetnym filmem, niestety zrobiło go Sony. Szkoda, bo nawet w tej produkcji, którą dostaliśmy widać - całkowicie zmarnowany - potencjał.
-
Co prawda nie jest to najlepszy film, jaki powstał na podstawie komiksów Marvela, ale ja bawiłam się przednio. Dobrze zagrany, z solidnymi scenami akcji, niezłymi efektami specjalnymi - to całkiem przyzwoita rozrywka.
-
Zachowuje ducha komiksu, ma komiksowy styl i marvelowski rys.
-
Superbohaterski kotlet, który po odgrzaniu nasyci fanów gatunku. Jeśli jesteście Magdą Gessler kina, wasze spotkanie z tym filmem może się jednak źle skończyć. No chyba, że macie słabość to Toma Hardy'ego, w którego towarzystwie nawet zakalec smakuje jak rarytas.
-
Średni film z interesującą postacią główną, dobrymi scenami akcji i niestety słabą całą resztą.
-
Jeśli nie znacie oryginalnej historii Venoma, bądź chcecie zobaczyć jakie cuda czyni Tom Hardy nawet z najgorszą rolą, idźcie na ten film na własną odpowiedzialność. Może będziecie się na nim dobrze bawić, ale reszcie zdecydowanie to odradzam. Nie jest to rozrywka, jaką oczekujemy po filmach komiksowych.
-
Trudno powiedzieć, by czas spędzony w kinie był czasem straconym, bo przecież otrzymaliśmy wcale ciekawy produkt, okraszony dawką czarnego humoru i akurat taką porcją efektów specjalnych, jaka była konieczna. Jednak jako była pilna czytelniczka komiksów ze Spider-Manem, poczułam się bardzo rozczarowana, a może raczej zasmucona. Tak jakby pozbawiono mnie jakiejś części wzruszeń ze szczenięcych lat.
-
Ogromny krok wstecz komiksowego kina. Niezamierzenie śmieszna slapstickowa komedia.
-
"Venom" z początku nie czaruje. Pierwsze trzydzieści minut filmu to dość powolne budowanie wątków. Reżyser, Ruben Fleischer, uraczył nas paroma ciekawymi momentami, ale w ogólnym rozrachunku z ekranu wieje nudą.
-
Mam jednak wrażenie, że jeśli tylko Venom zostałby wydany kilkanaście lat temu, odbiór byłby inny. Współczesnego widza szablonowe origin story jednak znuży - oglądaliśmy coś podobnego już dziesiątki razy.
-
Największym grzechem filmu jest to, że jest przeciętny do bólu. To ekranizacja komiksu wyjęta wprost z czasów Daredevila i Fantastycznej Czwórki.
-
Mogło być świetnie, wyszło bardzo średnio, przez słaby scenariusz, natłok wyeksploatowanych klisz i kategorię wiekową, która najzwyczajniej w świecie ten film wykastrowała. Ani Tom Hardy, ani Venom, nie zasłużyli na taki film, a punkty w ocenie końcowej idą głównie dla nich.