
- 77% pozytywnych
- 77 krytyków
- 82% pozytywnych
- 212 użytkowników
Ziemska kobieta po kontakcie z obcą rasą Kree otrzymuje nadludzkie moce.
- Aktorzy: Brie Larson, Samuel L. Jackson, Ben Mendelsohn, Jude Law, Annette Bening i 15 więcej
- Reżyser: Anna Boden, Ryan Fleck
- Scenariusz: Geneva Robertson-Dworet, Anna Boden, Ryan Fleck
- Premiera kinowa: 8 marca 2019
- Premiera światowa: 27 lutego 2019
- Ostatnia aktywność: 4 stycznia
- Dodany: 7 marca 2018
-
Ma w sobie luz "Strażników galaktyki" połączony z tajemniczością "Tożsamości Bourne'a". Osadzenie akcji w połowie lat 90. dodaje całości subtelnego humoru. No i kot. Każdy film z kotem jest lepszy niż bez kota.
-
To nie tylko najlepszy marvelowski origin od czasów "Strażników Galaktyki", ale także pełnoprawne, mięsiste kino akcji z najpotężniejsza superbohaterką w historii.
-
Jedno jest pewne, Stan Lee byłby zachwycony Kapitan Marvel. Wygląda na to, że jego dziedzictwo pozostanie z nami na zawsze.
-
Jest to bardzo dobry początek kolejnego wątku wielkiej fabuły, która zawojowała ekrany kin i nie tylko. Chociaż premiera filmu przyćmiona zostaje poprzez nadchodzących Avengersów, nie lekceważcie Kapitan Marvel, jest ona częścią układanki, bez której ułożenie wielkich marvelowych puzzli będzie niemożliwe.
-
To znacznie więcej niż tylko przystawka przed filmem Avengers: Koniec gry. Na półtora miesiąca przed drugim starciem z Thanosem otrzymujemy świetną bohaterkę, która pod względem wpływu społecznego i bycia wzorem dla dziewczynek na całym świecie spokojnie może konkurować z Wonder Woman w wykonaniu Gal Gadot.
-
Kolejny dobry film Marvela stojący na własnych nogach. Jest to ważny aspekt, biorąc pod uwagę, że występuje pomiędzy dwiema częściami Avengers.
-
Jeśli "Czarna pantera" zasłużyła na oscarowe nominacje i statuetki, to dlaczego nie miałaby ich dostać "Kapitan Marvel" - ma więcej polotu, spójniejszy scenariusz i wyznacza dobry, globalny przykład dla córek, siostrzenic, czy młodszych koleżanek. Poprzednikom z MCU ustępuje w sekwencjach akcji, efektach wizualnych i oryginalnych obrazach.
-
Kolejne doskonałe dzieło, które idealnie łączy wątki klasycznej filmowej space opery z kinem superbohaterskim.
-
Czy "Kapitan Marvel" uda się uniknąć hejtu? Zapewne nie, ale najnowszy film Marvel Studios broni się sam i podobnie jak tytułowa bohaterka, nie musi nikomu niczego udowadniać. To bardzo dobrze zrealizowane kino komercyjne, przeznaczone nie tylko dla fanów komiksów superbohaterskich.
-
Wspominałem wyżej, że to "fajny film", bo to odpowiedni przymiotnik. Wybawiłem się, wielokrotnie zaśmiałem, ale określenie tego obrazu "wybitnym" albo "przełomowym" byłoby nie na miejscu. To taki generyczny superbohaterski blockbuster, aczkolwiek stawiałbym go nadal o oczko wyżej niż przereklamowaną "Czarną Panterę".
-
Idźcie do kina jak jesteście fanami tego uniwersum, nie doszukujcie się tam cholera wie czego, wyluzujcie, obniżcie oczekiwania i bawcie się dobrze!
-
Okazuje się być czymś znacznie więcej, niż kolejnym origin story - to podana w efektownym opakowaniu dobrego kina akcji historia o poszukiwaniu własnej tożsamości uzupełniona o feministyczne i pacyfistyczne przesłanie, a w efekcie jedna z najciekawszych propozycji w repertuarze Marvela.
-
Jeśli "Kapitan Marvel" miałaby stanowić wyznacznik tego co będzie w "Endgame" to mogę być spokojny.
-
Kolejna bardzo dobra produkcja z tego uniwersum. Dzięki świetnym postaciom i dialogom każdy fan Marvela będzie się doskonale bawił w trakcie seansu.
-
Tak więc "Kapitan Marvel" okazuje się być kolejną udaną propozycją z Marvel Cinematic Universe, na tyle lekką i przyjemną, że pozwalającą bawić się całej rodzinie, a przy okazji zaczerpnąć oddechu przed zanurzeniem się w realiach "Avengers: Endgame", o czym przypomina delikatnie scena po napisach.
-
Za nami pierwszy film spod znaku MCU, którego główną bohaterką jest kobieta, a który zręcznie miesza buddy-movie/comedy z konwencją science-fiction. W filmie "Kapitan Marvel" Duet Brie-Jackson dostarcza co rusz nowych wrażeń, a najlepsi z całej aktorskiej plejady okazali się być Samuel L. Jackson i Ben Mendelsohn. Mimo wszechobecnej sztampy, fabularnie film potrafi zaskoczyć w kilku momentach, a wieloletni fani komiksu docenią pewne twisty.
-
Przyjemny przygodowy akcyjniak, który udowadnia, że spory potencjał kryje się w kobiecym kinie superbohaterskim. Nie jest to wprawdzie poziom najlepszych produkcji Marvela Studios, ale wejście Carol Danvers do ekipy Avengers jest istotnym elementem dziesięcioletniego serialu i nie warto go przegapić.
-
Jako przerywnik i wstęp do Avengers: Koniec gry, Kapitan Marvel sprawdza się bardzo dobrze. To solidna produkcja, przy której można miło spędzić w kinie dwie godziny.
-
Jeśli lubicie wyluzowane i rozrywkowe kino superbohaterskie to Kapitan Marvel takim kinem jest.
-
Przy wszystkich wadach Kapitan Marvel to ważny głos dla wszystkich kobiet na całym świecie, które wciąż muszą walczyć o swoje prawa. Oby z pomocą Carol Danvers ta walka przebiegła szybciej.
-
W oczekiwaniu na "Koniec gry" "Kapitan Marvel" może wydawać się smakowitą przystawką do dania głównego i rzeczywiście chwilami trudno pozbyć się takiego wrażenia. Nie zmienia to jednak faktu, iż filmowa spuścizna po Stanie Lee to nadal gwarancja dobrej rozrywki, a jednocześnie w tym przypadku, początek nowej przygody u boku blondwłosej twardzielki.
-
Jako film nie jest niczym przełomowym. Ot, kolejna udana produkcja studia i ciekawy przedsmak tego, co czeka nas w kolejnej odsłonie całej serii.
-
Generalnie stało się coś, czego nikt chyba nie przewidział. Rewolucja została wyciszona, jakby stojący za filmem twórcy zrozumieli, że tego w tej chwili potrzebuje świat. Nie wypasionych efektów specjalnych i doniosłej fabuły, nie ideologicznego bombardowania, tylko filmu podanego na luzie, z nieco odległymi od ziemskich problemami, z fabułą nieco też odległą od obecnych superbohaterskich dramatów, mocno ant-manowego w stylu.
-
Nie jest źle, ale w obliczu ostatnich propozycji Marvela, ten film wpada trochę blado. Trzeba dodać do pieca, spuścić z tonu poprawności politycznej, a następna odsłona przygód tej bohaterki może być dużo lepsza.
-
Wprowadza naprawdę fantastyczna bohaterkę oraz utrzymuje poziom innych produkcji tego studia. Nie zabraknie w nim miejsca na wiele ciekawych scen walki, jak i śmiesznych gagów i żartów. Polecam każdemu fanowi tego uniwersum.
-
Uważam, że potencjał na przemycenie kilku ważnych przekazów został nieco zmarnowany. Cieszę się jednak, że Marvel nie zignorował ich kompletnie i próbował zrobić coś. Jest to krok w dobrą stronę i mam nadzieję, że dalej będą nią podążać, nawet taki małymi, nieśmiałymi tip topkami.
-
Miewa świetne momenty, ale jako całość trochę zawodzi.
-
Dawno nie widziałem tak zgrabnego blockbustera na skraju kina społecznie zaangażowanego.
-
Jest tylko solidnym odcinkiem marvelowej franczyzy, który - o dziwo! - można oglądać bez znajomości poprzednich filmów z tego cyklu. Może nie wybija się tak bardzo z tłumu jak "Strażnicy Galaktyki" czy "Thor: Ragnarok", jednak potrafi dostarczyć masę zabawy i frajdy.
-
Nie ma co ukrywać - "Kapitan Marvel" to jedynie rozgrzewka przed "Avengers: Koniec gry", ale jak udana! Chociaż mamy tutaj prosty scenariusz, to wszystko działa jak należy. Jest luz, jest humor i bezpretensjonalność, która cechowała również poprzednie filmy duetu Boden & Fleck.
-
Polecam kino i z całym przekonaniem będziesz się dobrze bawił lub bawiła. Jest przyjemnie i z przytupem.
-
Produkcja bardzo poprawna, ale i pozytywnie odstająca od innych filmów ze stajni Marvela. Nie mniej, patrząc obiektywnie, nadal jest to prosta historia silnej kobiety w lateksie. Wyżej, dalej, szybciej - oby w dobrym kierunku.
-
Jeśli więc należycie do grona kinomanów, którzy lubią ponarzekać w Internecie na "hollywoodzkie lewactwo" i "przeklętą polityczną poprawność", mam dla Was dobrą radę. Przed seansem nie zapomnijcie napić się naparu z melisy. Reszta widzów może rozsiąść się wygodnie w fotelu i obejrzeć kolejny udany odcinek superbohaterskiego serialu.
-
Kapitan Marvel i symbolicznie, i dosłownie pokazuje najlepiej, że czasami trzeba zejść na ziemię, by móc ruszyć do przodu.
-
Dziewczyny mają wreszcie superbohaterkę w filmowym uniwersum Marvela. Brakowało jej tam!
-
Nie jest kinem wybitnym, ale jest odświeżająco dobry i ma serce we właściwym miejscu. To głównie show Larson i Jacksona, którzy mają ze sobą świetną chemię - trochę szkoda natomiast udziału Billa Mendelssohna, który większość filmu był schowany za CGI.
-
Obraz, na szczęście, nie przygniata efektami - jest ich tyle, ile trzeba, na solidnym poziomie. Zgrabny scenariusz, zawierając celnie wpasowane zwroty akcji i sporo żywotności, sprawia, iż szczególnie nie rażą nielogiczności i niedopracowania. W sumie to dużo więcej niż przyzwoita przygoda, nie tylko dla zapiekłych fanów superbohaterskich opowiadań.
-
Przystawkę przed daniem głównym, którym będzie Avengers: Koniec gry należy, ocenić pozytywnie. Jako geneza postaci o kosmicznym rodowodzie Kapitan Marvel gwarantuje godną rozrywkę dla całej rodziny, lecz fabularnie nie zbliża się do najlepszych osiągnięć MCU.
-
To nie jest najlepszy film Marvela, ale nadal to film Marvela. Gwarancja widowiska. Szczerze mówiąc - nie potrzebuję więcej.
-
"Kapitan Marvel" umieściłbym gdzieś w środkowej stawce filmów z Marvel Cinematic Universe. Z jednej strony jest praktycznie pozbawiony oryginalności w stosunku do swoich poprzedników, ale też nie dokłada od siebie jakichś szczególnych wad.
-
Film z wadami, powielający boleśnie schematy. Nie jest filmem złym, ale gdyby nie był pierwszą próbą MCU z główną protagonistką, to mógłby zostać łatwo zapomniany, lądując między "tylko" poprawnymi produkcjami superbohaterskimi.
-
Origin story nie muszą być nudne, ale niestety "Kapitan Marvel" wpisuje się do tego nurtu.
-
Sam film, pomimo że dostarczył sporo rozrywki, nie jest niczym przełomowym. Nie przebija żadnej ściany, jak zrobili to chociażby Strażnicy Galaktyki czy Thor: Ragnarok. Jest to po prostu kolejna stacja, na której wsiada nowy bohater zmierzający do dworca centralnego, gdzie ma mieć miejsce ostateczna walka.
-
Dobry przedsmak nadchodzących zmian w uniwersum Marvela, prawdopodobna zapowiedz dobrego zakończenia, z istnym preludium w tle. Z drugiej jednak strony, bardziej film drogi, o poszukiwaniu własnego ja, niż superbohaterska doskonałość.
-
Rzemieślnicza robota. Coś jak paczka Lays'ów z fabryki w Tomaszowie Mazowieckim.
-
Mimo ciężaru podejmowanych tematów - rasizmu, seksizmu, politycznego terroru - film jest równie lekki, jak inne ze stajni Marvela. Jest napędzany nie tylko żywą akcją, ale również humorem, którego głównym dostarczycielem jest tu Nick Fury, szczególnie w parze z pewnym zwierzakiem. Ale właśnie podobieństwo do innych hitów Marvela jest równocześnie jego największą wadą - brakuje mu bowiem wyrazistości i własnej tożsamości.
-
Fani kinowego uniwersum Marvela powinni być zadowoleni. Ja niby narzekam, ale też bawiłem się dobrze. Niemniej po dwudziestu filmach - w tym "Strażnikach galaktyki" i "Avengers: Wojnie bez granic" - naprawdę nie oczekiwałem dzieła aż tak zachowawczego.
-
Kolejna odsłona Marvela nie jest wybitna, ale można ją określić jako dobry i przyjemny film.