
- 57% pozytywnych
- 18 krytyków
- 65% pozytywnych
- 23 użytkowników
"Thor: Miłość i grom" wytwórni Marvel ukazuje Boga Piorunów w obliczu wyzwania, z jakim dotąd się nie zetknął - konieczności znalezienia wewnętrznego spokoju. Jednak na...
- Aktorzy: Chris Hemsworth, Tessa Thompson, Natalie Portman, Christian Bale, Chris Pratt i 15 więcej
- Reżyser: Taika Waititi
- Scenariusz: Taika Waititi, Jennifer Kaytin Robinson
- Premiera kinowa: 8 lipca
- Ostatnia aktywność: 7 sierpnia
- Dodany: 10 lutego 2020
-
Najlepsza część serii i świetny prognostyk na dalszy rozwój tego bohatera. Do tego jest to najlepszy film 4. fazy MCU. Udowadnia, że można napisać fajną historię bez korzystania z fanserwisu, który mocno obecny był w produkcjach "Spider-Man: Bez drogi do domu" czy "Doktor Strange w multiwersum obłędu". Gdzieś tam w siedzibie Disneya powinien powstać zapis w kontrakcie, że solowe filmy o Thorze może kręcić tylko Taika Waititi.
-
Taika Waititi wraca do świata Marvela. Ci, którym podobał Thor: Rangnarok, poczują się jak w domu. Reżyser ponownie podchodzi do kina superbohaterskiego w wyjątkowy sposób - z ogromną dozą suchego humoru, ale i niespotykaną wrażliwością.
-
Wzrusza i bawi poczuciem humoru, dla jakiego do niedawna nie było miejsca w mainstreamie. Jest jak spełnienie marzenia wszystkich tych osób, które przed laty ilekroć sięgały po "Toksycznego mściciela", "Uliczny chłam" albo "Atak pomidorów zabójców", spotykały się z drwinami. Dzisiaj klasa B to nowa klasa A. Może czasami kulejąca od strony fabularnej, za to pochłaniająca bez reszty od strony rozrywkowej.
-
To niewątpliwie jedno z najlepszych widowisk Marvela w ramach czwartej fazy i jedno z najzabawniejszych w ramach całego MCU, które zgrabnie łączy charakterystyczny dla reżysera dowcip z dramatyczną opowieścią o tym, jak ciężko poradzić sobie ze stratą ukochanych, i tym, że wszyscy - począwszy od zwykłych śmiertelników, przez złoczyńców, a na bogach kończąc - pragną tego samego: miłości.
-
Komu podobał się "Thor: Ragnarok" oraz "Strażnicy Galaktyki", ten zapewne polubi najnowszy film MCU pod tytułem "Thor: Miłość i grom". Splecenie zwariowanej komedii z realnymi dramatami to ryzykowne działanie, a czy twórcom się udało, na to każdy musi odpowiedzieć sam.
-
Fanom Ragnaroku Miłość i grom powinna przypaść do gustu, ale uczucie niedosytu pozostanie. Miejmy nadzieję, że Waititi piątym Thorem wzbije się na wyżyny swoich możliwości.
-
Ja wyszłam z kina z lekkim zawrotem głowy. Pierwszą część filmu ogląda się jak sitcom na sterydach. Żarty padają w zastraszającym tempie i momentami trudno za nimi nadążyć. Komu nie odpowiada specyficzne poczucie humoru tego reżysera, będzie trudno wysiedzieć. Ja je lubię, ale i tak dostawałam zadyszki.
-
W "Thorze 4: Miłość i grom" posklejane elementy, jedne nadane odgórnie, inne takie, które stanowią o reżyserze, stanowią kocioł, który bucha co rusz kolorowymi światełkami, a jednocześnie stanowią namiastkę rozrywki jaką pamięta się na "Ragnaroku". Nawet "teatrzyk" dobrze znany z tegoż z Samem Neilem i Mattem Damonem stają się dodatkiem jak z demobilu, oferując scenę, która wybrzmiewa jak do znudzenia przypominana historyjka z dobrze znaną puentą. Ani bardzo zabawna ani bardzo potrzebna.
-
Daje się oglądać, ale niczym nie robi wrażenia. Nawet kolorowa sceneria wydaje się wtórnym marvelowskim fajerwerkiem. Największym grzechem produkcji pozostaje jednak zdewastowanie postaci Thora.
-
To film, w którym starano się połączyć kilka gatunków, a Waititi już wcześniej pokazał, że wie jak to zrobić. Niestety tym razem mieszanka komedii romantycznej z dramatem o umieraniu i jedynie lekką domieszką akcji nie udała się.
-
Nie postawię go wśród najgorszych produkcji MCU jak "Thor: Mroczny świat". Zdarzały się u mnie momenty zaangażowania lub śmiania się. Tylko, że były rzadkie. A ja chciałem być tak usatysfakcjonowany jak kiedyś przy trzeciej części. Przykro się na to patrzy, bo wiem, że Taikę stać na znacznie więcej.
-
"Ragnarok" mógł już wydać się przesadą, jednak nie przekraczał granicy żenady. "Miłość i grom" to niezamierzona parodia legendarnego superbohatera.
-
Zachwyci przede wszystkim wielbicieli Taiki Waititiego i nieodpartego uroku Chrisa Hemswortha. Ale fani Marvela też nie wyjdą z seansu zawiedzeni.
-
Marna opowieść dla grupy wiekowej 13+ i nic tu nie da mroczna otoczka i postać, jaką wytworzył Christian Bale, który wciela się w Bogobójcę. Pan Taika Waititi pojechał grubo po bandzie i upodobnienie nowego Thora do Strażników Galaktyki po prostu nie wyszło...