Zawieszony.pl
Źródło-
Myślę, że najlepszą strategią oglądania Wiedźmina jest nieoczekiwanie niczego. Na podstawowym poziomie chałturowatej rozrywki serial spełnia swoje zadanie. Jeśli jesteśmy gotowi przymknąć oko i nie zwracać uwagi na to, ile jest wiedźmina w wiedźminie, może nawet będziemy się nieźle bawić.
-
Mimo swojego nierównego tempa, prezentuje się nie tylko jako obraz pokrzepiający i ciepły, lecz również jako niezwykle potrzebny, pozytywny przekaz, który przebija się niczym nadzieja światła na końcu tunelu.
-
Nie jest filmem, o którym trzeba pisać wiele - temu obrazowi daleko do bycia arcydziełem. Lecz właśnie prostota i przystępność stają się atutami, dzięki którym islandzkie kino może pochwalić się opiniotwórczą siłą, której niejednemu artystycznemu dziełu brakuje.
-
Ladj Ly nie tylko stara się pokazać bezsilność przedmieść, ale i sam jest bezsilny wobec ogromu tematu, którego się podjął. Być może dla niego przedmieścia, które pamiętał sprzed lat są jedynie zniekształconym wspomnieniem, zupełnie jak treść dawno przeczytanej książki, po której po wielu latach zostaje tylko pamięć tytułu.
-
Można odnieść wrażenie, że amerykańska artystka wykonała pracę, której często brakowało w kinie zza oceanu. Nie portretuje, lecz rozwija. Nie uprawia hołdownictwa w stronę feminizmu drugiej fali, lecz przygląda się jego dziedzictwu i zastanawia się nad przebłyskami i pracą swoich przodkiń.
-
Kondensuje doświadczenia współczesnych kobiet. Jest donośnym głosem, komentarzem i manifestem.
-
I Wojna Światowa w filmie wciąż pozostaje tematem niespełnionym. Okazuje się, że sam pomysł na formę nie spełnia wszystkich oczekiwań oddania przeszłości należnej uwagi. Ciężko powiedzieć czyja to jest wina.
-
Choć fabularnie Psy 3 nie grzeszą logiką - wątki mafijne rozjeżdżają się, jakby niedokończone, ustępując miejsca portretowi skorumpowanej siły policyjnej i ostatniego boju "starego" honoru z nowym porządkiem - to przecież w tej serii nigdy nie chodziło o stalową logikę. Chodziło o charyzmatyczną, twardą, męską postać. A w ostatnim filmie najbardziej znanego polskiego reżysera kina akcji mamy właściwie same takie postaci.
-
Jak powiedział jeden mój znajomy, któremu film się podobał: "Tak pięknie rozwodzą się tylko w filmach". Mogę odpowiedzieć nie bez ironii: no właśnie.
-
Seans satysfakcjonujący i nie sposób zmieścić wszystkich spostrzeżeń w zaledwie kilku akapitach. Stajnia A24 po raz kolejny udowadnia, że horrory artystyczne przechodzą we współczesnym kinie renesans i że kinu gatunkowemu wciąż daleko jeszcze do wyczerpania możliwości.
-
Jest filmem głęboko uduchowionym i osobistym. Służy zaspokojeniu wiecznie głodnego sentymentu - bardziej twórców niż widzów.
-
Debiut młodego reżysera - mimo niewielkich potknięć i miejscowej łopatologii - jest dowodem na to, że w Polsce da się robić proste, solidne kino gatunkowe niewielkim nakładem pieniężnym. Wśród niekończących się produkcji historycznych i kolejnych mniej lub bardziej udanych komedii romantycznych - jest to potrzebny powiew świeżości i zdecydowanie dobry kierunek.
-
Jako osoba, na którą kino miało olbrzymi wpływ światopoglądowy, wciąż wierzę w opiniotwórczą moc filmów. Wierzę, że Nie ma nas w domu może być filmem skutecznym i jestem przekonany o ogromnej potrzebie powstawania takich obrazów: silnych przekazów zdolnych otworzyć oczy nawet najbardziej zamkniętym na rzeczywistość.
-
Poprawny - jak na kino braku, to już dużo - a portret społeczny jest w miarę zgodny z rzeczywistością. Na nic więcej nas obecnie nie stać.
-
Nie ma sensu się oszukiwać - Gilligan jest lepszym twórcą seriali niż filmów. Być może lepszym rozwiązaniem byłaby produkcja dwóch odcinków specjalnych, faktycznie utrzymanych w konwencji, niż silenie się na formułę, która wymaga ścisłego porządku i wiąże ręce. El Camino zabrakło ducha Breaking Bad - ducha, który opierał się na fantastycznej chemii w zespole, improwizacji i czystej radochy ze wspólnej pracy.
-
Mało jest twórców, którzy tak misternie podchodziliby do kwestii budowania pojedynczych kadrów wypełnionych detalami. Aleksandr Sokurow może być dumny, że ma takiego ucznia, a co wrażliwszy widz być może przypomni sobie film Bałagowa natykając się po raz kolejny na jeden z obrazów Vermeera.
-
Mimo że Jokera Todda Phillipsa można uznać za film moralnie chwiejny, nie można odebrać mu wartości związanej z wprowadzeniem społecznych tematów na ekrany multipleksów.
-
Rambo pozostaje oczywiście świetną, niewymagającą rozrywką. Problem polega na tym, że im dalej w las, tym trudniej przełknąć coraz to bardziej gorzki smak ideologii.
-
Ciekawsze jest nie to, co dzieje się na pierwszym planie - rzewna, trudna relacja syna z ojcem, zakrawająca momentami o stylistykę opery mydlanej - lecz to, co możemy odczytać na dalszych planach.
-
Nie mogę powiedzieć, że się zawiodłem. Właściwie dostałem to, czego oczekiwałem. Nie sposób przyczepić się do przystępnego w odbiorze scenariusza, którego strukturę można opisać za pomocą modelu bajki Proppa, ani do technicznego wykonania, które nie zostawia miejsca na żadne zarzuty. Jedyna rzecz, nad którą po długim czasie od obejrzenia Parasite wciąż się zastanawiam, jest to nieszczęsne społeczne zaangażowanie.
-
Jest filmem wrażliwym, łagodnym, subtelnym. Pod tym względem prezentuje się dużo lepiej niż Kler.
-
Choć najnowsze dzieło artysty wciąż nie dorasta do pięt klasykom, takim jak Prawo pożądania czy Drżące ciało, stanowi miłe spojrzenie wstecz i solidny początek przygody z Hiszpanem dla osób, które jeszcze się z nim nie zetknęły. W końcu wszystko z kina autorskiego twórcy w tym filmie znajdziemy: melodramat, delikatny, męski homoseksualizm, ocierająca się o kicz kolorowa scenografia i niezwykle ważna postać matki.
-
Tarantino jest dojrzalszy, wciąż jednak pozostaje tylko chłopcem, wychowankiem kina z dobrymi intencjami, który szczerze chciałby, by świat stał się lepszy. Tylko być może owe chęci zbyt często zatrzymują się na zabawie.
-
Jedna sztuka twórcy się udała - z seansu wyjdziemy jak zombie. Znudzeni, senni i ziewający.
-
Gdybyśmy mieli określić Midsommar gatunkowo, film pewnie uplasowałby się między obyczajowym melodramatem a pełnokrwistą baśnią. Poszukiwacze klasycznych horrorów niewiele znajdą tu dla siebie - zresztą powinni się już przyzwyczaić, że produkcje A24 są trochę bardziej przemyślane i raczej dyskutują ze znanymi wzorami niż z nimi korespondują.
-
Mimo wszystko, jak na amerykańskie warunki, samo podjęcie tematu rasizmu w kasowym filmie, który zbija kapitał nagród, to już bardzo dużo. Przyznaję, Green Book jest niezłą rozrywką, spełniającą podstawowe, edukacyjne założenie, które być może wystarczy na zrobienie malutkiego kroku w dobrym kierunku.
-
Pozostaje udaną produkcją, prezentującą się o wiele lepiej od swoich poprzedników. Czy wyznacza nową ścieżkę rozwoju dla platform streamingowych? Pewnie nie, choć na pewno pozostanie miłą ciekawostką w ofercie Netflixa. Na artystyczne przetworzenie interaktywnego medium w filmie przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać.
-
Obok Wieży. Jasnego dnia Jagody Szelc to kolejny przykład na to, że w naszym kraju da się tworzyć mądre kino, które powinno zostawić widza z tak bardzo potrzebną autorefleksją.
-
Duński twórca nie raz udowadniał, że dobrym reżyserem jest. Na tle innych jego dzieł, Kursk prezentuje się jak niewykorzystany potencjał.
-
Nie jest filmem, który zostawi widza w pełnym zachwytu bezdechu, choć na pewno jest kinem wywołującym olbrzymią sympatię i posiadającym uroczo-zaangażowany potencjał. Byłoby wspaniale, gdyby europarlamentarzyści, którzy zagłosowali na dzieło Erlingssona, z równą sympatią działali na rzecz ratowania naszej planety.
-
Dla fanów kina filipińskiego, Mexico City zleje się z ulicami Manili, a światłocień malujący się na twarzach postaci podkreśli nie tylko wewnętrzne napięcie, lecz również grozę ponurych realiów politycznych, a także korespondującej z tamtym czasem współczesności. Roma jest filmem obliczonym dla większej publiczności, ale można ją zaakceptować jako swego rodzaju wstęp do gatunku dla zainteresowanych.
-
Mimo wad, Kler cieszy. Chciałoby się marzyć, że jest kolejną oznaką pękania chorej instytucji - biorąc pod uwagę krótką, ludzką pamięć, im więcej takich rzeczy, tym lepiej. Mimo wszystko więc: nadzieja jest. Nie na naprawę, lecz na jak najszybszy upadek.
-
Dla miłośników kina slow, tych, którzy lubują się w dalekowschodnim kinie, a także dla tych, których bunt przeciwko opresyjnemu porządkowi świata buzuje za spokojną, zmęczoną fasadą.
-
Spike Lee doprowadził do perfekcji umiejętność dekonstrukcji i przepracowywania kina blacksploitation. W przeciwieństwie do np. Quentina Tarantino, nie odwołuje się do historycznego gatunku, po to by go powielić, konstruując jego nowoczesną, atrakcyjną kopię, lecz korzysta ze swojej wyobraźni, łamiąc szkodliwe schematy. Przede wszystkim pokazuje różnorodność.
-
Jeśli lubicie kino slow i nie straszny wam intelektualny wysiłek, podzielicie pozytywną opinię krytyków, którzy ciepło przyjęli Zamę.
-
Chlubny przykład na to, że w polskim kinie wciąż mogą wydarzać się piękne rzeczy.
-
Charyzmatyczna, nostalgiczna podróż do korzeni kina i narodzin nowoczesności.
-
Nie jest to film bezkrytyczny, nie o to chodzi, jest to raczej film, który stara się być gdzieś pośrodku - czyli dokładnie w tym miejscu, w którym bohaterka się znajduje. Stara się pokazać jej perspektywę i wytłumaczyć skąd się ona wzięła. A jest to perspektywa potwornie niespójna.
-
Jagoda Szelc - świadomie bądź nie - trafia w sedno problemu, prowadząc narrację niczym wieszcz epoki romantyzmu. Ów lęk przed przyszłością opętaną przez przeszłość, był tym, co sprawiało, że oglądając Wieżę. Jasny dzień miałem ciarki na plecach. Wspaniały filmowy debiut, na który długo czekaliśmy i któremu można wybaczyć różne niedociągnięcia.
-
Niesamowity film, szczególnie, jeżeli jest się częścią białego świata. Przypomina nam, że my, Biali, jesteśmy winni i nic nie jest w stanie tej winy zmazać.
-
Dostajemy wszystko to, czego możemy spodziewać się po Marvelu. Jedyną różnicą względem innych produkcji popularnych jest zabawa rolami - osadzono historię w odwróconym świecie, w którym to biali mają role poboczne, epizodyczne, w którym to cywilizacja białych jest tym "drugim" światem, wymagającym wsparcia, współczucia, litości.
-
Jest filmem niezwykle subtelnym, kryjącym swój sprzeciw wobec niesprawiedliwości świata za szkatułką. Historia rodziny Parvany jest opowiadana równolegle do bajki snutej przez bohaterkę - bajki, która ma dużo większy związek z rzeczywistością, niż się na początku może zdawać. Jak zwykle, kiedy oglądam coś, z czym związek miał Tomm Moore, nie jestem zawiedziony.