-
Może to być, jak wieszczą niektórzy, film będący zwieńczeniem kariery Almodóvara, ale życzę hiszpańskiemu reżyserowi, żeby to był początek nowego rozdziału w jego karierze. Ból i blask to refleksyjny film, który będzie rosnąć z czasem, z każdym kolejnym seansem, z wiekiem oraz doświadczeniami odbiorcy. Wielkie kino, które z czasem powinno się stać jeszcze większe.
-
Jest zdecydowanie najlepszym obrazem hiszpańskiego mistrza od dekady i, mimo rozliczeniowego charakteru, obiecuje kolejne powroty.
-
8.314 września 2019
-
-
Porusza wiele tematów i robi to w sposób inteligentny i ciekawy. Szkoda, że również nieco zachowawczy. Młody Almodovar by na to nie pozwolił.
-
To bardzo spokojny film, dla niektórych okaże się pewnie wręcz za spokojny. Zwłaszcza dla widzów przyzwyczajonych do zbuntowanego i prowokującego Almodovara, który nagle postanowił opowiedzieć historię człowieka pogodzonego z losem. Film zdecydowanie nie grzeszy fantazją, ale za to nie można odmówić mu dojrzałości w podejściu do tematu.
-
Jest melodramatem, brakuje mu ogólnych, wspólnych każdemu przeciętnemu widzowi wartości emocjonalnych. Kiedy zaś bawi się w autobiografię, pozostaje tylko i wyłącznie autobiografią - "suchą", nieatrakcyjną płaszczyzną wewnętrznej komunikacji autora z samym sobą.
-
Fani hiszpańskiego reżysera będą zachwyceni, a ci, którzy dla jego twórczości entuzjazmu mają nieco mniej, z pewnością tę rezerwę zachowają. Powód - ten sam. "Ból i blask" to film, którego autora rozpoznać można ledwie po kilku kadrach.
-
Choć to historia dramatyczna, ani przez chwilę nie wpada w cmentarne tony. Spowiedź hiszpańskiego mistrza dołącza do pierwszego rzędu jego najciekawszych dzieł i każe sobie życzyć, byśmy zdanie "film Pablo Almodovara" jeszcze wiele lat mogli oglądać na premierowych seansach.
-
7.56 września 2019
-
-
Niezwykle inteligentny, świetnie napisany i zagrany, mogący przynieść ukojenie wielu innym zbłąkanym duszom. Co ważniejsze, hiszpański mistrz nie rozmienia się na drobne - jak można było myśleć jeszcze kilka lat temu - lecz konsekwentnie redefiniuje swój styl, a przy tym wciąż nie zapomina o umieszczaniu w swych filmach tego unikalnego pierwiastka, który zwykłem nazywać "duszą Almodóvara".
-
Jest dziełem hiperalmodóvarowskim, pełnym ikonograficznych zapożyczeń z jego wcześniejszej twórczości. Almodóvar tworzy dziś raczej historię kina niż filmy.
-
To zwyczajnie czysta kinematograficzna przyjemność oraz film, który powoli, z godziny na godzinę rósł w moich oczach, jako obraz niespodziewanie ciepły, intymny i przyciągający.
-
Dla wszystkich fanów hiszpańskiego reżysera jest pozycją obowiązkową. A co z resztą widzów? Chyba trochę mniej.
-
Łapie za serce, bowiem dawno nie widziałam by ktoś tak pięknie i bez patosu mówił o jednostce i kresie twórczym. Wycofany i wyciszony obraz zachwyca.
-
7.527 sierpnia 2019
-
-
Nie dziwi więc, że canneńskie jury z całego projektu zdecydowało się wyróżnić właśnie aktora, bo Pedro Almodóvar zgrabnie wykorzystał wiedzę, umiejętności, sztuczki i obsesje zebrane przez całą kilkudziesięcioletnią karierę do stworzenia z nich tego niewątpliwie udanego filmu, ale Antonio Banderas błyskotliwie skorzystał z materiału podarowanego przez reżysera do stworzenia pełnokrwistej postaci o której będzie się pamiętać długo po seansie.
-
Przekonuje wyrafinowaną narracyjną strukturą i magnetycznym Antonio Banderesam.
-
W rozbudowanej elegijnej sekwencji słychać echa "Wszystko o mojej matce", jest scena przywołująca wspomnienie katolickiej "edukacji" ze "Złego wychowania", a nawet króciutka pochwała matriarchalnej wspólnoty rodem z "Volver". Zwykle mam z takimi składankami problem, są albo oznaką twórczego uwiądu, albo patyną na pomniku szacownego klasyka. Tym razem jednak, dzięki dość intymnej optyce, zawężonej w zasadzie do reżyserskiego porte parole, sprawa ma się inaczej.
-
Dostałam ładny, nakręcony z dużą wrażliwością, ale dosyć senny i zachowawczy obraz.
-
Najlepsze dzieło Almodovara od lat. Opowiedziane szczerze i z dużą wrażliwością. To sprawia, że bodaj pierwszy raz w długiej karierze Hiszpana możemy dostrzec w nim nie tylko kultowego artystę i barwnego buntownika współczesnego kina, ale też człowieka z krwi i kości.
-
Koncert gry aktorskiej Antonio Banderasa i zestaw pięknych scen. A wszystko podlane nostalgią za minionymi czasami z licznymi odniesieniami do biografii i wcześniejszych filmów.
-
Pedro Almodovar cieszy się doskonałą formą artystyczną - prawdopodobnie właśnie stworzył swoje opus magnum.
-
Jeden z najważniejszych filmów tego roku wzrusza w najprostszy sposób. Może właśnie dlatego jest tak doskonały?
-
Matka i kino. Nie mógł być takim synem, jakiego wymarzyła sobie matka, kino stało się jego zbawieniem. Pedro Almodóvar zaprosił nas do swojego życia, jak nigdy dotąd w jednym z najlepszych filmów, jakie zrealizował.
-
8.331 sierpnia 2019
-
-
Oczarował mnie swoim spokojnym rytmem oraz bardziej kontemplacyjnym charakterem. Czy jest to pożegnanie 70-letnie Almodovara z kinem? Trudno powiedzieć, ale na pewno jest to rozliczenie z samym sobą. Film może zachęcić do bliższego znajomości z filmografią tego barwnego twórcy. W moim przypadku na pewno.
-
Każdy film Pedro Almodóvara ma wątki autobiograficzne. Jednak "Ból i blask" jest najbardziej osobistym wyznaniem najbardziej utytułowanego hiszpańskiego reżysera.
-
8.329 sierpnia 2019
-
-
Cierpienie chyba faktycznie uszlachetnia. Almodovar nakręcił pierwszy naprawdę udany film od lat. Taki, który w końcu wyraża skalę jego talentu.
-
Jest utworem poprawnym, uładzonym, by nie rzec ulizanym. Trochę przypomina generalne porządki u kresu życia. Oby nie.
-
6.56 września 2019
-
-
Długo hiszpański twórca Pedro Almodóvar kazał nam czekać na film potwierdzający, że wciąż jest reżyserem najwyższej klasy.
-
Choć nie nazwałabym "Bólu i blasku" arydziełem, to jednak sądzę, że warto ten film zobaczyć, choćby dla owych wysmakowanych wizualnie retrospekcji z piękną Penelopą Cruz w roli matki młodego bohatera oraz dla dojrzałej kreacji Antonio Banderasa, który jest przecież odkryciem Almodovara.
-
Kameralny, oparty na świetnych, życiowych dialogach i barwnych postaciach. Absolutnie nie jest jednym z najlepszych dzieł hiszpańskiego reżysera, ale być może najważniejszym w jego prywatnym zestawieniu.
-
Najnowsze dzieło Almodovara jest mimo wszystko godne uwagi, jestem w pełni przekonana, że ostatnia scena rozczuli Was do granic możliwości i za nią muszę przyznać dodatkowego plusika.
-
5.320 września 2019
-
-
Jest Almodóvarowskim odpowiednikiem muzycznych składanek z największymi przebojami. Wszystkie piosenki są na nich już znane, ograne i osłuchane. Ale jednocześnie imponują wirtuozerią.
-
Obym się mylił, ale Ból i Blask zdaje się jednak ostatnim wybitnym filmem Hiszpana, gdyż po tej twórczej spowiedzi reżysera strapionego, trudno będzie po raz kolejny osiągnąć twórczą perfekcję.
-
Niegdyś znany i rozpoznawalny reżyser, obecnie pogrąża się we wspomnieniach i własnych niedoskonałościach, coraz częściej wkraczając w nowy dzień z przekonaniem, że nie istnieje bez X Muzy. Rozpadające się ciało nie pozwala duchowi na pełnię swobody, przez co Mallo staje się depresyjny, ospały i nieco powolny. Taki też jest Ból i blask, któremu w fenomenalnej i znanej Pedro Almodovarowi zabrakło jakiejś iskry sentymentalnego geniuszu.
-
Jest po prostu piękny: potrafi wzruszyć opowiadaną historią i zachwycić estetyką obrazu. Sprawia przy tym wrażenie bardzo szczerego, co sprawia, że jesteśmy w stanie zaakceptować te może niezbyt oryginalne, a nawet nieco tanie chwyty, jakimi się posługuje.
-
Choć najnowsze dzieło artysty wciąż nie dorasta do pięt klasykom, takim jak Prawo pożądania czy Drżące ciało, stanowi miłe spojrzenie wstecz i solidny początek przygody z Hiszpanem dla osób, które jeszcze się z nim nie zetknęły. W końcu wszystko z kina autorskiego twórcy w tym filmie znajdziemy: melodramat, delikatny, męski homoseksualizm, ocierająca się o kicz kolorowa scenografia i niezwykle ważna postać matki.
-
Wizualnie porażająco wręcz piękny, stanowi opowieść głęboko refleksyjną, trzyma sam wobec siebie swego rodzaju dystans, który daje dojrzałość i perspektywa lat. Jest delikatny, wyważony, melancholijny, czuły, a jednocześnie podszyty leciutkim dowcipem, czy nawet autoironią.