Rosyjski, atomowy okręt podwodny "Kursk" ulega wypadkowi. Brytyjski rząd oferuje pomoc w poszukiwaniu ocalałych z tragedii.
- Aktorzy: Matthias Schoenaerts, Léa Seydoux, Colin Firth, Peter Simonischek, August Diehl i 15 więcej
- Reżyser: Thomas Vinterberg
- Scenarzysta: Robert Rodat
- Premiera kinowa: 14 grudnia 2018
- Premiera światowa: 6 września 2018
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 29 listopada 2018
-
Reżyser zachowuje rozmach, efekty specjalne i konieczną kroplę patosu, ale odchodzi od sztuczności przyświecającej produkcjom pokroju "Polowania na Czerwony Październik". Pamięta, że centrum tego film nie są tablice z pokrętłami i wyświetlacze, a ludzie w najgłębszym z kryzysów. Ten film naprawdę dobrze się ogląda.
-
Oryginalne połączenie efektownego blockbustera z bardziej zaangażowanym kinem artystycznym. Wzruszające i dramatyczne.
-
To film, który sam nie wie, co chce przekazać, którego powody istnienia, poza chęcią zarobienia pieniędzy, są całkowitą tajemnicą. Kompetentnie zrealizowane kino, pozbawione jakichkolwiek powodów, by je oglądać.
-
Wydaje się, że "Kurskowi" mocno zaszkodziło też zakwalifikowanie go do kategorii wiekowej PG-13. Chcąc dostosować historię do wymagań młodszego odbiorcy, twórcy nadmiernie ją wygładzili, koniec końców nie dając sobie szansy ani na naturalistyczne ukazanie dramatu tragicznie zmarłych marynarzy, ani na pogłębioną analizę polityki Kremla.
-
Niestety w tej wizji nie ma grama emocji. Sama wizualizacja tej tragedii bez jakiegokolwiek pomysłu dramaturgicznego niestety nie wystarczy.
-
Vinterberg potrafi opowiadać z werwą, przykuwa uwagę, ale czuć w tym filmie spory wpływ producenta - Luca Beesona. Dramat, po którym spodziewałam się nieco więcej zamienia się w uproszczony obraz rosyjskiego uporu i źle rozumianej dumy.
-
Prawie każdy element "Kurska" można określić jako ni mniej, ni więcej, ale po prostu "dobry". Było w nim jednak kilka scen, które mnie naprawdę zachwyciły.
-
Celowo bądź nie, w tak ważnym dla kobiet roku w kinie, również Kursk ma wydźwięk mocno kobiecy - bo to one tutaj są głosem rozsądku, w pędzącym za sukcesem i próbującym utrzymać zbyteczne pozory świecie rosyjskiej marynarki wojennej. I za to należą się Vinterbergowi szczególne brawa.
-
Obraz Vinterberga z pewnością potrafi utrzymać uwagę widza, jak i momentami nastrajać do wzruszeń. Z drugiej strony, wszystko jest tu napisane pod schemat. Żadna postać, zdarzenie czy dialog nie mają w sobie krzty oryginalności, a w finalnym efekcie brak z tego powodu nieco duszy.
-
Thomas Vinterberg swym najnowszym obrazem nie tylko udowadnia skrajne odejście od postulatów manifestu Dogma, którego sygnatariuszem był blisko ćwierć wieku temu, ale także pokazuje, że jego zmysł do wnikliwego portretowania bohaterów osiadł. Może nie tyle na dnie, ile przynajmniej na mieliźnie.
-
Niestety w przypadku "Kurska" to co nadawałoby większych emocji sprowadzono do minimum.
-
Ma świetne fragmenty, ale nie składają się one w zwartą całość. Nie udało się posklejać poszczególnych wątków w jedną, napędzającą się wewnętrznie całość.
-
Dzieło Duńczyka porusza się zaledwie po powierzchni ludzkich charakterów, przeżywanych dramatów, a zwłaszcza sposobu opowiadania. Jest tak przeciętnie, jak to tylko możliwe.
-
Bardzo dobry film, momentami zbyt przerysowany, momentami gubiący klimat, ale przedstawiający katastrofę z sercem. Vinterberg dobrze poprowadził aktorów, dzięki czemu wycisnął ze mnie dużo różnych emocji, głównie smutku.
-
Mimo wszystko uważam, że warto go zobaczyć. Chociażby po to, by przypomnieć sobie tragedię marynarzy z Kurska, poznać jej szczegóły, a przy okazji uświadomić sobie mentalność naszych sąsiadów.
-
Nie ucieka od politycznego rozliczenia katastrofy okrętu podwodnego, ale czyni to w sposób mało satysfakcjonujący. Korzystniej wypada jako kino katastroficzne, przez co angażuje widza śledzącego zmagania uwięzionych pod wodą marynarzy. Jednak jest to zdecydowanie za mało, by nazwać Kursk filmem udanym.
-
Twórcy zadbali, byśmy mogli wczuć się w sytuację uwięzionych pod wodą mężczyzn. Czuć zimno, brak powietrza i powolną utratę nadziei. Ta część filmu, którą emocjonalnie ogląda się najtrudniej, jest najlepsza. Zgrzyty zaczynają się, gdy wychodzimy na powierzchnię, by dołączyć do ekipy ratunkowej.
-
Szybki montaż i angażująca muzyka Alexandre'a Desplata sprawiają, że niemal słychać bijący w tle zegar, odliczający chwile do ostatniego tchnienia ocalałych w katastrofie.
-
Duński twórca nie raz udowadniał, że dobrym reżyserem jest. Na tle innych jego dzieł, Kursk prezentuje się jak niewykorzystany potencjał.
-
Podmywany wzajemnie przez rewelacyjne i fatalne rozwiązania, Vinterbergowski Kursk może nie tonie, ale dryfuje co najwyżej wielokrotnie złożonymi obietnicami, że mogło być znacznie gorzej.
-
Wydaje się pewnym kompromisem między ambicjami reżysera a pomysłami producentów. I jak każdy kompromis nie jest w pełni satysfakcjonujący dla nikogo. Mimo paru wad, reżyserowi udało się pokazać dramat marynarzy skazanych na śmierć jeszcze przed wypłynięciem.
-
Jest właściwie takim filmem, jakiego można było oczekiwać i powoduje to ambiwalentne odczucia. Z jednej strony dobrze, że Duńczyk nie podporządkował się hollywoodzkiej modzie na łzawą, egzaltowaną wręcz symbolikę i uniknął przeładowania filmu emocjami i efektami. Z drugiej zaś doskwiera nieco scenariuszowa surowość, brak głębszej analizy - i bohaterów, i kremlowskiej polityki.